sobota, 17 września 2016

Rozdział 12 #Może lepiej byłoby odejść z tego świata...

Z perspektywy Elsy:

Kiedy Susan powiedziała że ciało Jacka zniknęło o mało co nie zakrztusiłam się powietrzem. 
Przecież pokój, jak i cały dom, były strzeżone magicznym zaklęciem... nawet gdyby komuś udałoby się je sforsować, na pewno już byśmy o tym wiedziały. Więc jakim cudem zwłoki zniknęły?
Czy to oznaczało że nawet tutaj nie byłyśmy bezpieczne? 
-Jak to się stało?-spytałam nie mogąc doszukać się w tej sytuacji żadnego sensu.
-Nie mam pojęcia.-Burrows uklękła przy pustym prześcieradle i zaczęła mu się przenikliwie przyglądać.-To nie powinno się wydarzyć, szczególnie po tym jak postawiłam dodatkowe osłony...
-W takim razie, chyba będziemy musiały się stąd wynieść..-stwierdziłam ze smutkiem, ponieważ była to jedna z moich ulubionych kryjówek.
-Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.-Susan wyglądała na skupioną, chyba się czegoś domyślała.
-Żebyśmy mogły tu zostać, musimy mieć pewność, że jesteśmy bezpieczne....W końcu Pitch nie siedzi z założonymi rękoma...wydaje mi się że to jego sprawka. Znalazłaś jakiś ślad?
-Właśnie żadnego... nie ma tutaj ani jednego ziarenka piasku.-zmarszczyła brwi w oznace zdziwienia.
-Nic z tego nie rozumiem.-odparłam, zdezorientowana.-Przecież sam nie mógłby opuścić tego pokoju, w końcu był martwy.
-Nie byłabym tego taka pewna...-Susan ściągnęła brwi w oznace skupienia.-To jest dosyć podejrzane...wyczuwam pozostałości ogromnej mocy....i ślady śmierci....Chyba już wiem co się wydarzyło...
-O czym ty mówisz?-spytałam całkowicie zbita z tropu.

-Kiedyś ja też tak zrobiłam, z pomocą księżyca i dobrych wspomnień ludzi z którymi byłam związana, po tym jak zostałam uśmiercona pod postacią człowieka...
-Wyjaśnisz mi o co chodzi?
-Pamiętasz jak mówiłam ci o aurze mocy którą u niego wyczułam...
-Tak, przecież rozmawiałyśmy o tym dosłownie dziesięć minut temu.-stwierdziłam zniecierpliwiona.
-Gdyby rzeczywiście moje przypuszczenia okazały się trafne, jako istota nadludzka mógłby powrócić  do świata żywych.
-Czyli najprawdopodobniej sam stąd wyszedł?!

-Tak mi się wydaje.
-Możliwe że jego uczucia mogły być nie szczere?
-Na to pytanie nie znam odpowiedzi...ale wydaje mi się że w takiej sprawie na pewno by cię nie okłamał..
-Jednak teoretycznie to może być prawda?
-Nie wiesz jaki był naprawdę, możliwe że szczerze cię kochał, tylko nie chciał żeby ktokolwiek dowiedział się o jego mocy.-Susan starała się mnie pocieszyć, ale ja i tak jej nie słuchałam.
-Gdyby mnie kochał powiedziałby prawdę.
-Może miał ku temu powody? 
-To i tak go nie usprawiedliwia, mógł być ze mną szczery. Przecież obdarzyłam go całkowitym zaufaniem. 
-Elsa, nie wiesz dlaczego tak postąpił...daj mu się wytłumaczyć. 
-Jeżeli w ogóle się tutaj pojawi..-nie dawałam za wygraną, chociaż wiedziałam że brązowooka po części ma rację. 
-Zastanów się, dlaczego niby miałby ci coś takiego zrobić?
-Sama nie wiem...



Z perspektywy Jacka:

Poczułem jak ogarnia mnie światło, a cała ciemność znika. 
W moje ciało wstąpiła nowa siła.
Domyśliłem się, że wracam do świata żywych. 
Jednak pomimo tego, że był to powód do radości, nie mogłem uspokoić swojego rozszalałego od strachu serca. W końcu powstawanie z martwych było bardzo bolesne, około 300 lat temu się o tym przekonałem. 
Chociaż kiedy znalazłem się już w świecie ludzi ból zniknął, to podczas przejścia myślałem, że pęknie mi czaszka. 
Wiedziałem, że tak będzie i tym 
razem. A nawet gorzej. 
Po chwili poczułem rozdzierające uczucie w okolicach serca. 
Zaczęło się.

Z perspektywy Elsy: 

Nagle z pokoju obok dało się słyszeć jakieś niepokojące dźwięki. 
Spojrzałam ze strachem na Susan, próbując odczytać emocje z jej twarzy. Ale jak zwykle żadnych nie znalazłam, skierowała się w kierunku pomieszczenia nie ukazując uczuć.
Nie chcąc zostać sama, ruszyłam za nią. 
-Obserwuj tyły.-szepnęła do mnie, po czym chwyciła kij bejsbolowy, który ukryłyśmy kiedyś w stojaku na parasolki.
Ruszyłam za nią w stronę stronę pokoju, starając się ukradkiem spoglądać w przeciwnym kierunku, żeby nikt nas nie zaskoczył.
Gdy znalazłyśmy się na korytarzu, po którego lewej stronie znajdowało się wejście do pomieszczenia, włosy dosłownie stanęły mi dęba.
Do naszych uszu dotarły rozpaczliwe jęki i stłumione wrzaski, jakby ktoś próbował się wyswobodzić z maszyny tortur. Dodatkowo towarzyszyło temu dziwnie niebieskie światło wydobywające się ze szpar starych drzwi.
-Musimy to sprawdzić.-brązowooka popatrzyła na mnie z zbolałą miną, na co tylko kiwnęłam głową.
Byłam przerażona, dlatego nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
Czułam się jak bohater jakiegoś horroru, który zamiast uciekać od zagrożenia, wręcz biegnie do jego centrum.
Niestety Susan miała rację, musiałyśmy szybko się tym zająć. Inaczej mogłoby się to okazać przykre w skutkach.
-Na trzy wchodzimy...-klepnęła mnie w plecy, w ramach otuchy. Ale niewiele mi to pomogło. Czułam jak moje wnętrzności zwijają się w kłębek ze strachu. A co jeżeli to była jedna wielka pułapka?  A Mrok powrócił  ze swoją armią? Nie dałybyśmy mu rady, bo był zbyt potężny.
-Jeden.....-moje ręce zaczęły drżeć, a oddech nieznacznie przyspieszył.
Wiedziałam, że muszę się uspokoić dlatego mocno ugryzłam swoją wargę. Ból spowodował że emocje buzujące w mojej głowie trochę opadły.
-Dwa....-Susan złapała za klamkę, a ja postarałam się wyostrzyć wszystkie zmysły i skoncentrować na swojej mocy, żeby w razie czego, szybko móc z niej skorzystać.
-Trzy!-blondynka w przeciągu sekundy otworzyła drzwi.
Nie tracąc czasu obie wystrzeliłyśmy jak z armaty i wbiegłyśmy z impetem do pokoju.
Na początku oślepił nas blask wcześniej widzianego błękitnego światła.
Dopiero po paru sekundach zaczął słabnąć.
Długowłosa trzymała kij w górze i cały czas była gotowa żeby się nim zamachnąć.
Ja wyprostowałam  ręce, także szykując się do ataku.
Chociaż nic nie widziałyśmy, byłyśmy przygotowane na wszystko....albo tylko tak nam się zdawało..

Kiedy poświata całkowicie zniknęła, Susan upuściła broń na podłogę.
To co zobaczyłam sprawiło że zmiękły mi kolana i ponownie dostałam ataku paniki....



(Hahaha jestem taka zła i przerywam w najciekawszym momencie. :DDDD_)

Z perspektywy Tajemniczego:

Wspomnienia:

Wykorzystałem nastolatków do zainicjowania bójki i wszystko poszło jak po maśle.
Dziewczyna ujawniła swoje moce i uśpiła nastolatków, dlatego wiedziałem z kim mam do czynienia.
Frost nie był żadnym problemem, stracił moce i leżał kompletnie nieruchomo na podłodze.
Więc bez przeszkód, podczas gdy blondynka zatrzymała czas, mogłem go wykończyć.
Jednak chciałem poczekać na rozwój wydarzeń, dlatego dalej udawałem nieprzytomnego.
Blondynka wróciła normalny bieg chwili, ale stworzyła barierę niewidzialności, żeby żaden człowiek nie zobaczył pobojowiska które wywołała mocą.
Jedną ręką wyciągnęła telefon, po czym wybrała numer i zaczęła rozmowę z jakąś Elsa

-W Mike's Pizza na Wall Street. Pośpiesz się. Nie dam rady długo utrzymać bariery niewidzialności.
Przez chwilę przysłuchiwałem się jej rozmowie z koleżanką. Chciałem to załatwić na spokojnie, ale niestety musiałem się pośpieszyć, bo jak wywnioskowałem z dialogu, nadchodziły posiłki.
Odciągnąłem dziewczynę swoją mocą i uderzyłem o drzwi, żeby na razie ją unieszkodliwić, po czym podszedłem do białowłosego i pstryknięciem palca stworzyłem ranę na jego głowie, żeby się wykrwawił.
Misja mogła być wykonana, a jednak po zabiciu tego szczura coś mnie zatrzymało.
Kelnerka zaczęła się wybudzać dlatego szybko ruszyłem w jej kierunku.
Wiedziałem, że także była ważnym celem mojego zadania, dlatego nie miałem zamiaru się z nią patyczkować.
Jednak gdy przygwoździłem ją do ściany w jej źrenicach widziałem tylko pustkę i brak jakiejkolwiek oznaki strachu. Ba! nawet go nie wyczułem.
Zazwyczaj gdy miałem odebrać komuś życie, rozpacz wylewała im się z oczu. A tutaj widziałem tylko czystą obojętność.
I wtedy w mojej głowie pojawiło się nieznane mi dotąd uczucie ciepła.
Po prostu nie potrafiłem jej zabić. Dlaczego? Sam nie wiem. Może w jakimś sensie była do mnie podobna?
Ostatni raz spojrzałem na tą niską, tajemniczą osóbkę, po czym wykasowałem jej pamięć przy okazji ją usypiając. Położyłem ją za stołem, po czym wróciłem normalny bieg czasu.
Wykurzyłem wszystkich gości, i im także usunąłem wspomnienia żeby nie było żadnych świadków.

Koniec wspomnień.

Przypominałem sobie całą sytuację z dzisiejszego dnia nie mogąc usnąć. Ciągle męczyło mnie jedno pytanie...Dlaczego jej nie wykończyłem? Przecież od dzieciństwa szkolono mnie w tym fachu.
A ja po prostu się zawahałem, to nie było normalne.
Postanowiłem wstrzyknąć sobie kolejną dawkę serum, które dał mi ojciec. Wszystkie poplątane uczucia zniknęły, a ja znowu mogłem rozkoszować się wszechobecną pustką w moim sercu.



Z perspektywy Susan:

Elsa upadła na kolana i zakryła usta dłonią. Ja omal nie zrobiłam tego samego, jednak starałam się zachować kontrolę. Chociaż w tej sytuacji trudno było mówić o jakimkolwiek spokoju.
Na podłodze leżał zakrwawiony Jack.

Szybko podbiegłam do niego i łapiąc za nadgarstek sprawdziłam puls. Na szczęście chłopak oddychał, chociaż wolno i płytko. Z jego nosa i ust leciała krew, a bluza była podarta.
Miał zadrapania na twarzy i plamy krwi w okolicach łokci i ramion.
Najwyraźniej to był jego drugi powrót z zaświatów.
-Jack?-błękitnooka uklękła obok mnie i złapała jego głowę w obie dłonie. Zadrżał.
Każdy ruch sprawiał mu ból. Chyba miał połamane żebra.
-Musimy go opatrzyć, idź po apteczkę do kuchni..-poinstruowałam ją.-I weź butelkę wody.
Frost starał się wstać o własnych siłach, ale mu na to nie pozwoliłam.
Nie po to wrócił, żeby teraz znowu umrzeć od obrażeń.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Stare opowiadanie powraca! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Starałam się napisać wszystko jasno, żebyście zrozumieli co tak naprawdę zaszło w restauracji.
Chociaż nie wiem czy ktoś jeszcze czyta moje wypociny.

PS:Mam jedno pytanie, które jest dla mnie ważne...
Pisać czy nie? Wiem że wyszłam z wprawy i moje posty są teraz do bani... Więc zastanawiam się czy ktoś tu jeszcze zagląda i interesuje się tą historią  :3

Pozdrawiam mrożonki :D
Mysterious Rebel