środa, 25 listopada 2015

Rozdział 11 #Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego.

Z perspektywy Elsy:

Obudził mnie dudniący stukot kropli deszczu, które z każdą chwilą wydawały coraz większy łoskot uderzając o szybę auta.
Nie mogąc ponownie zasnąć, oparłam swoją głowę na specjalnej wysuwanej podpórce i zaczęłam wpatrywać się w rozpościerający się przed nami krajobraz. Chociaż ciemne chmury częściowo przysłaniały słońce, pojedyńcze jego promyki docierały do ziemi, co w połączeniu z deszczem tworzyło piękną tęczę. Chociaż byłam zafascynowana tymi niesamowicie błyszczącymi odcieniami różnorodnych kolorów, nie mogłam zapomnieć o ostatniej katastrofie, która na zawsze pozostawiła na moim sercu głęboką bliznę. Nie śmiałam nawet na sekundę odwrócić głowę, bo to zapewne skończyło by się kolejnym wybuchem płaczu, a nie chciałam wylewać łez przy Susan, która miała do tego większe powody niż ja.
Westchnęłam poprawiając niesforny kosmyk który opadł na moje czoło i powodował niemiłe łaskotanie.
Przed oczami pojawiła mi się scena, gdy to Jack czule muskając moją skórę wkładał go z powrotem na miejsce.
Dlaczego musiałam sobie o tym teraz przypominać?! Chociaż lubiłam te wspomnienia wywoływały one zbyt wiele bólu.
-Elsa.-Susan zwróciła się do mnie nie odrywając wzroku od jezdni.-Niedługo dojedziemy.....mogłabyś spróbować trochę opanować swoje emocje?-dodała łagodniejszym tonem.
-Skąd.......-chciałam się jej zapytać jakim cudem poznała uczucia, które kłębiły się w mojej głowie. Przecież jak nikt inny potrafiłam zachować kamienną twarz. Do moich myśli też nie zaglądała, wyczułabym to.
-Zamroziłaś szyby.-odparła przerywając mi.
Otworzyłam ze zdziwienia usta i szybko spojrzałam w stronę okna. Rzeczywiście pokrywał je szron.
Moja twarz zrobiła się czerwona. Posłusznie zlikwidowałam mróz, żeby Susan mogła normalnie prowadzić. Nie dość że śmierć Jacka była moją winą, do tego jeszcze nie mogłam się na nic przydać i tylko sprawiałam same problemy. To ja powinnam być na jego miejscu. 




Z perspektywy Jacka:

Jak myślicie po jakim czasie człowiek w samotności zaczyna wariować? Nie wiecie? Sam nie mam pojęcia, ale od kiedy siedzę w tej zatęchłej ciemności w której dostrzegam tylko czubek własnego nosa czuję się obserwowany. Jakby z każdej strony ktoś próbował mnie dosięgnąć i mną zawładnąć. Kierować jak marionetką i posłużyć się jak zwykłą rzeczą. To uczucie nie opuszczało mnie ani na chwilę, jestem pewien, że ktoś tu jest. Chyba że jest to tylko wymysł mojej wybujałej wyobraźni, która co chwila podsuwała mi coraz gorsze scenariusze. Wiedziałem, że umarłem, ale to mnie nie przerażało...w końcu już raz straciłem życie. Dobrze wiedziałem co znaczy śmierć, nie była mi obca. Ale chociaż miałem Déjà vu, nie mogłem przypomnieć sobie tego miejsca w którym aktualnie się znajdowałem. Na pewno nie było to niebo, ani piekło.....może coś pomiędzy? Nie wiedziałem, ale miałem zamiar jak najszybciej się dowiedzieć.
Na początku spróbowałem się poruszyć, ale nawet nie mogłem kiwnąć palcem. Moje ciało było całe zdrętwiałe, jakby ktoś powbijał w nie szpilki a potem dobił je młotkiem. Naprawdę wolałem pozostać w nieruchomej pozycji, niż dalej cierpieć te katusze, ale obiecałem sobie że zrobię to dla Elsy. Powoli zgiąłem rękę, która po sekundzie zaczęła niemiłosiernie piec. Pomimo nieznośnego szczypania, ponownie nią poruszyłem co wywołało kolejną falę bólu, ale nie miałem zamiaru się poddać.
Po kilkunastu minutach odzyskałem już czucie w całym ciele, niestety cierpienie nie mijało, a mnie przy świadomości trzymały tylko myśli o mojej kochanej śnieżynce. Kiedy wyobraziłem sobie jej piękne usta, błękitne oczy i jasną cerę na moją twarz wstąpił szeroki uśmiech. Radość sprawiła, że uaktywniła się moja moc, przez co w powietrzu zaczęły unosić się malutkie płatki śniegu. To ona dodawała  mi sił.



Z perspektywy Elsy:

Kiedy zajechałyśmy pod podjazd starego malutkiego domu nad jeziorem. nie mogłam uwierzyć własnym oczom, jak to miejsce zmieniło się od mojej ostatniej wizyty. Niegdyś białe drewniane ściany budynku lśniące w blasku słońca, teraz miały zielonkawo-błotnistą barwę i porastał je bluszcz. Chociaż niektóre elementy budowli były podniszczone i spróchniałe, dom stał nadal niewzruszony pomimo upływu lat.
Wysiadłam z auta chcąc odetchnąć świeżym powietrzem, co pozwoliłoby mi oczyścić umysł i myśli. Miałam z tym miejscem wiele miłych wspomnień, a tego potrzebowałam teraz najbardziej.
-Elsa wiem że chciałabyś chwilę odpocząć po tym całym ciężkim dniu, ale mamy coś ważnego do załatwienia.-wskazała palcem na tył samochodu.
Od razu zrozumiałam o co chodzi. Wykrzywiłam usta w niemym grymasie, niestety znów poniosły mnie emocje. Szybko przetarłam oczy wierzchem dłoni, żeby zamaskować spływające po moich policzkach łzy.
-Spokojnie, wszystko się ułoży.-Susan w mgnieniu oka znalazła się przy mnie, położyła rękę na moim ramieniu dodając mi tym samym otuchy.
-Trzymam cię za słowo.-odparłam posyłając w jej stronę wymuszony uśmiech.
-Obiecuję.-szepnęła, jakby nie chciała żeby ktokolwiek ją usłyszał.
Zaraz po tym obydwie skierowałyśmy się w stronę auta, żeby zabrać ciało Jacka.


Z perspektywy Tajemniczego:

Wczoraj przypuściłem atak na ofiarę którą wskazał mi ojciec, była bardzo silna. Nie mogłem jej pokonać polegając tylko na własnych zdolnościach. Na szczęście w odpowiedniej porze i o odpowiednim czasie na miejscu znalazła się osoba na której jej zależało. Z łatwością mogłem ją wykorzystać, wystarczyła drobna zabawa uczuciami i już była na mojej łasce. Jej nędzne życie było jak na wyciągnięcie ręki, mogłem przebić sztyletem jej serce, a jednak tego nie zrobiłem. Dlaczego? Nie wiem.....coś się ze mną stało, coś niedobrego. Odczułem jakieś emocje, a to nigdy nie powinno się przydarzyć. Czyżby były to skutki uboczne życia wśród ludzi? Możliwe. Ale nie mogłem pozwolić by mój ojciec się o tym dowiedział, najprawdopodobniej wymierzyłby mi straszną karę.
Ruszyłem w stronę swojego pokoju, moja zastępcza matka krzyczała coś do mnie o moim bezczelnym zachowaniu, a ja miałem ją w głębokim poważaniu. Nie była moją prawdziwą rodzicielką i w niczym się z nią nie równała.
Kiedy zamknąłem za sobą drzwi, zacząłem szybko szukać specjalnej szczepionki którą miałem ukrytą w starej skrzynce zamykanej na klucz, Miała w sobie serum które pozbawiało mnie wszelkich uczuć i dodawało energii. Właśnie tego potrzebowałem. Jednak nie wiem dlaczego, przed wbiciem sobie igły w ramię zawahałem się. Odezwała się moja słabsza strona....ludzka strona.

Z perspektywy Elsy:

Po owinięciu ciała Jacka prześcieradłem znalezionym w starej szufladzie i umieszczeniem go w jednym z odosobnionych pokoi domu. Wraz z Susan poszłyśmy na rekonesans naszej starej kryjówki, by sprawdzić czy rzeczywiście nikt nie zaglądał do niej przez parę ostatnich lat. Sprawdziłyśmy każdą pułapkę zastawioną przez nas podczas naszej ostatniej wizyty. Wszystkie były nienaruszone, więc nic nie wskazywało na jakąkolwiek obecność ludzi przez długi okres czasu.
Po skończonych oględzinach, poszłyśmy do starej kuchni, która dzięki magi pozostała w takim samym stanie w jakim ją zostawiłyśmy. Również inne pomieszczenia dzięki zaklęciom były czyste i zadbane.
W szafkach znalazłyśmy produkty spożywcze, które tutaj zostawiłyśmy. Były w nich także pyszne pianki, które miałyśmy zamiar upiec na ognisku. Dom był oddalony kilkadziesiąt kilometrów od najbliższego miasta, dlatego nie musiałyśmy się martwić że ktoś zobaczy nas z daleka.
Kiedy ja zajęłam się zbieraniem drewna, Susan zaczęła ostrzyć patyki swoim podręcznym scyzorykiem.
Pod wieczór wszytko było już gotowe, obydwie ze zmęczenia padłyśmy na wyniesione z domu krzesełka i patrzyłyśmy w niebo obżerając się piankami. Była to miła chwila wytchnienia  po tym dniu pełnym wrażeń. Siedziałyśmy w milczeniu, rozumiejąc się bez słów, każda z nas potrzebowała spokoju.
Zaczęłam się zastanawiać nad sensem własnego życia, przecież już go straciłam. Dla kogo miałam teraz żyć? Dla Susan? Nie..ona doskonale sobie beze mnie radziła. Dla rodziców? Już dawno zginęli.
Byłam bezwartościowa.
-Wcale nie.-usłyszałam głos Susan w swojej głowie. Czyli wiedziała co mnie trapi.
-Właśnie że tak.-powiedziałam  już na głos.
-Nie kłam, sama dobrze wiesz że to nie twoja wina.-popatrzyła na mnie ze wściekłym błyskiem w oczach. Pierwszy raz widziałam u niej takie zachowanie.
-Ale to prawda, gdybym była bardziej odpowiedzialna nic takiego by się nie wydarzyło.
-Skąd wiesz?-zaskoczyła mnie tym pytaniem. Czy o czymś mi nie powiedziała?
-Co masz na myśli?
-Jack nie powiedział ci wszystkiego, wyczułam u niego aurę mocy.
-Niemożliwe, to niby dlaczego chodziłby do zwyczajnej szkoły?
-Z takiego samego powodu co ty.-odparła, a jej odpowiedź wprawiła mnie w osłupienie. Miała zupełną rację. Jak ja mogłam tego do tej pory nie zauważyć?
Czyli przez ten cały czas mnie okłamywał, Susan nigdy się nie myliła, więc wniosek był jednoznaczny. Jack mnie oszukał, a ja mu przez cały czas bezgranicznie ufałam.
-Idę się położyć, zgasisz ognisko?-spytała patrząc na mnie wyczekująco.
Tylko kiwnęłam głową, nie mogłam nic z siebie wydusić. Byłam zszokowana, nie chciałam wierzyć w jej słowa. Ale jednocześnie wiedziałam że były prawdą. Czułam się zdradzona, przepełniały mnie żal i gorycz. Frost nie był ze mną szczery, co oznaczało że mi nie ufał...czyżbym była dla niego jednorazową przygodą?
-Elsa!-usłyszałam rozpaczliwy krzyk Susan dochodzący z wnętrza domu, błyskawicznie zerwałam się z krzesła i popędziłam w tamtym kierunku.
Kiedy ją znalazłam, stała w pokoju w którym zostawiłyśmy Jacka, popatrzyłam na nią zdezorientowana nie rozumiejąc o co chodzi.
-Ciało zniknęło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tam dam dam... Koniec ufff trochę się napracowałam, ale mam nadzieję że się Wam spodoba, przepraszam że w tym momencie ale jednak chcę Was jak najbardziej zaciekawić. Dzisiaj rozdział był dłuższy chyba dlatego że miałam super dzień. :D Tak więc pozdrawiam i ślę mroźnie całusy!
Postaram się częściej dodawać posty. ;) dozobaczonka :*





Info! :D

Cześć! 
Mam do Was takie małe pytanko dotyczące fabuły bloga. Czy chcecie żebym dodała nowe opowiadanie? W pierwszym tematem przewodnim miała być Jelsa w normalnym świecie, ale zeszłam z tej drogi i zaczęłam dodawać magiczne elementy (za bardzo się zagalopowałam) Jeżeli chcecie mogę usunąć tą historię i zacząć od nowa, lub kontynuować ją i dodać tą o Jelsie w realnym świecie. Muszę przyznać że do tej pierwszej wypalił mi się zapał, dlatego wolałabym zacząć od nowa. Jednak wszystko zależy od Was kochani czytelnicy. ;) (a tak a propos trzeba Wam wymyślić jakiś ciekawy pseudonim, coś w stylu śnieżynek..itp) Tak więc to chyba wszystko, czekam trzy dni na odpowiedź i w tym czasie dodam posta do starej opowieści.
PS:Do drugiego opowiadania przyjmuje zgłoszenia postaci. (Was jako postaci) Z opisem wyglądu i zachowania, postaram się żeby jak najczęściej występowali w fabule.( imiona i nazwiska mogą być wymyślone) nie zmuszam, ale jak ktoś chce to zachęcam.
Propozycje pseudonimów (oczywiście jak jesteście chętni to wybierzcie jedną propozycję lub napiszcie swoją własną związaną z fabułą bloga) 
*bałwanki (jak było to sory)
*jelsiątka
*mrożonki Xd 
Ślę mroźne całusy i przepraszam za nieobecność! 
(Na koniec takie słodkie zdjęcia Jelsy na przeprosiny ^_^ "nie moje rysunki")


sobota, 31 października 2015

Rozdział 10 #Wiara ponad wszystko.

Z perspektywy Elsy:
Na kafelki w barze padały promienie słońca przedostające się przez zepsute kotary, tworząc na nich kolorową tęczę. Nie wiedziałam czy było to skutkiem rozbitych szklanek z napojami, czy też naszych łez które bez przerwy spadały na posadzkę. Cała podłoga była mokra, wszędzie walało się szkło i kawałki mebli, ze ścian zaczęła odpadać tapeta a wiatrak, który zapewne przed katastrofą jeszcze działał, teraz leżał z powykręcanymi częściami. Wyładowanie mocy Susan musiało być ogromne.

Oprócz ciała Jacka, żadnego więcej nie zobaczyłam , co przyniosło mi nie małą ulgę. Jednak gdy ponownie spojrzałam na kałużę  krwi w której leżał, zrobiło mi się niedobrze i zaczęłam się trząść. Złapałam się za ramiona, próbując powstrzymać wzbierający we mnie lęk i strach, ale to i tak nic nie dało. Szczęka zaczęła mi drżeć, a ja ponownie wybuchnęłam niepohamowanym płaczem, podłoga wokół nas pokryła się lodem.
Susan, pomimo swoich ran, przytuliła mnie mocno, chociaż widziałam że sprawia jej to ból.
-Spokojnie.-popatrzyła mi prosto w oczy, jej brązowe tęczówki nie wyrażały zbyt wielu emocji. Jednak byłam pewna, że widziałam w nich poczucie winy.-Wszystko się ułoży. Przysięgam.
Odwróciłam swój wzrok i skierowałam  go na stojący niedaleko ocalały stolik , nie chciałam by cokolwiek mi obiecywała, szczególnie coś tak nierealnego. Wiedziałam że nic już nie wróci do normy. Moje nędzne serce i poczucie własnej wartości zostały zmiażdżone. Bez Jacka czułam się jak niepotrzebna zabawka której wyczerpały się baterie. Straciłam sens życia i całą nadzieję którą mi dawał. Był najlepszym co mnie w życiu spotkało.
-Elsa...musimy z tond iść.-powiedziała, łapiąc mnie za rękę tym samym dodając mi otuchy.-Niedługo pojawi się tu policja, nie mam ochoty wdawać się z nimi w dyskusję. Jeżeli szybko czegoś nie zrobimy, będziemy miały kłopoty.-popatrzyła na mnie znacząco po czym ruszyła w stronę frontowych drzwi.
-Zaczekaj.-powiedziałam, gdy w końcu udało mi się wyrwać z natłoku negatywnych myśli.-A co z nim?-trzęsącą się ręką wskazałam na martwego Frosta.
Mój umysł dosłownie krzyczał "Jack! Jack!" nie dając mi spokoju, jego imię bez przerwy krążyło w mojej głowie.
Spojrzała na mnie ze współczuciem, wiedziała że nie mam zamiaru go tu zostawiać. Chociaż nie żył i tak miałam wrażenie, że błędem byłoby pozostawienie jego ciało policji. Wywołałoby to mnóstwo kontrowersji w ślectwie, a przecież nie chciałyśmy nagłaśniać tej sprawy.
-Dobrze zabierzemy jego zwłoki ze sobą.-skrzywiłam się, wyobrażając sobie jak je podnosimy. Nawet spojrzenie w stronę Jacka, wywoływało u mnie rozpacz, a co dopiero dotykanie jego zimnej i martwej skóry. Starałam się  nie dopuszczać do siebie podobnych myśli. Zacisnęłam ręce w pięści, moja moc dawała o sobie znać.
-Zróbmy to szybko.-powiedziałam, chcąc mieć to jak najprędzej za sobą. Jednak zanim się obejrzałam, Susan stała już przy chłopaku i wypowiadała jakąś formułkę. Zrozumiałam co chciała zrobić. Nie minęło parę sekund, jak ciało Jacka zaczęło lewitować w powietrzu po czym skierowało się w stronę wyjścia. Wiedziałam że ona także nie miała ochoty dłużej pozostać w tym okropnym miejscu. Była światkiem tego wydarzenia, jej wyraz twarzy mówił wszystko.
Dziewczyna nie pytając mnie o zdanie, szarpnęła moją rękę i pociągnęła w stronę drzwi. Umiała zachować zimną krew. Kiedy znalazłyśmy się na ulicy Susan szepnęła mi do ucha.
-Musimy zdobyć jakieś auto. Dasz radę otworzyć któreś ze stojących na parkingu?
Pokiwałam twierdząco głową, po czym biegiem ruszyłam w stronę najbliższego pojazdu. Było to czerwone Porsche, idealnie nadawało się do szybkiej jazdy. Długo się nie zastanawiając, wskoczyłam na rozsuwany dach auta, po czym robiąc w nim dziurę wskoczyłam do środka. Jak się spodziewałam w stacyjce nie było kluczyków, dlatego otworzyłam klapę pod kierownicą i za pomocą dwóch drucików uruchomiłam silnik. Kiedy burczący dźwięk rozniósł się po okolicy, do pojazdu wskoczyła Susan, a zaraz po niej na tylnym siedzeniu wylądowały zwłoki Jacka. Kiedy spojrzałam na jego bladą twarz, moja także przybrała ten sam odcień. Miałam ochotę wtulić się jego pierś i całować go bez przerwy aż do utraty tchu, chociaż wiedziałam że już tego nie odwzajemni. Jęknęłam pod nosem, a twarz wykrzywiłam w grymasie. Nie mogłam przestać o nim myśleć, w mojej głowie pojawiały się jego szarobłękitne oczy i śnieżnobiały uśmiech jakim mnie obdarzał, kiedy się spotykaliśmy. A przede wszystkim, ciągle czułam do niego nie opisaną wdzięczność za to że mnie nie wydał. Zachował moje zdolności w tajemnicy i mi zaufał.
-Elsa ja prowadzę!-dopiero gdy Sus ryknęła mi tuż pod uchem, zrozumiałam gdzie się naprawdę znajduję, szybko zamieniłyśmy się miejscami po czym moja przyjaciółka z piskiem opon ruszyła w stronę autostrady. Na razie miałyśmy spokój.
***
Wpatrywałam się w krople spływające po szybie auta, śledząc kierunki w których spływały. W głowie miałam totalną pustkę, niczym nie związaną ze zmęczeniem, zdążyłam się już wyspać podczas gdy Susan jechała do jednej z naszych starych kryjówek. Nawet nie próbowałam obracać się do tyłu, wiedziałam że jeżeli choć na chwilę tam spojrzę, już przez całą drogę będę płakała, a żal i smutek nie dadzą mi spokoju. Dlatego wolałam zastąpić uczucia pustką, znałam tą sztuczkę z dzieciństwa, kiedy umarli moi rodzice. Była jedynym lekarstwem na cierpienie.
Spojrzałam na moją znajomą, byłam już znudzona milczeniem.
-Gdzie jedziemy?
-Do "Schronienia dzikiej przyrody"....nie oddalamy się zbytnio od miasta. Musimy załatwić jeszcze sporo formalności w New Yorku.
Kiwnęłam ze zrozumieniem głową, to była nasza najlepsza kryjówka w tej okolicy. Podjęła dobrą decyzję.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak więc witam po długiej przerwie.....mam nadzieję że nie jesteście źli chociaż macie do tego pełne prawo 
(━┳━ _ ━┳━), jeżeli chodzi o rozdział... w ogóle nie jestem z niego zadowolona... jest koszmarny ... (╥_╥) zaraz normalnie pójdę się pociąć mydłem XD jestem wykończona bo mam za sobą dość aktywny dzień... i ten post jest chyba odzwierciedleniem mojego zmęczenia (¬_¬) słaby i jeszcze raz słaby... jeżeli wam się nie spodoba.. usunę go i napiszę nowy. (chciałam w nim wstrząsnąć waszymi uczuciami ale chyba jednak nie wyszło?) Przyznaję jest krótki, ale nie mam siły by pisać dalej :P ZA to mogę napisać jakiś specjalny one-shot na Halloween? Będzie mrocznie XD


Wesołego Halloween!



░░░░░░░░░▄░░░░░░░░░░░░░░▄░░░░
░░░░░░░░▌▒█░░░░░░░░░░░▄▀▒▌░░░
░░░░░░░░▌▒▒█░░░░░░░░▄▀▒▒▒▐░░░
░░░░░░░▐▄▀▒▒▀▀▀▀▄▄▄▀▒▒▒▒▒▐░░░
░░░░░▄▄▀▒░▒▒▒▒▒▒▒▒▒█▒▒▄█▒▐░░░
░░░▄▀▒▒▒░░░▒▒▒░░░▒▒▒▀██▀▒▌░░░
░░▐▒▒▒▄▄▒▒▒▒░░░▒▒▒▒▒▒▒▀▄▒▒▌░░
░░▌░░▌█▀▒▒▒▒▒▄▀█▄▒▒▒▒▒▒▒█▒▐░░
░▐░░░▒▒▒▒▒▒▒▒▌██▀▒▒░░░▒▒▒▀▄▌░
░▌░▒▄██▄▒▒▒▒▒▒▒▒▒░░░░░░▒▒▒▒▌░
▀▒▀▐▄█▄█▌▄░▀▒▒░░░░░░░░░░▒▒▒▐░
▐▒▒▐▀▐▀▒░▄▄▒▄▒▒▒▒▒▒░▒░▒░▒▒▒▒▌
▐▒▒▒▀▀▄▄▒▒▒▄▒▒▒▒▒▒▒▒░▒░▒░▒▒▐░
░▌▒▒▒▒▒▒▀▀▀▒▒▒▒▒▒░▒░▒░▒░▒▒▒▌░
░▐▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒░▒░▒░▒▒▄▒▒▐░░
░░▀▄▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒░▒░▒░▒▄▒▒▒▒▌░░
░░░░▀▄▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▄▄▄▀▒▒▒▒▄▀░░░
░░░░░░▀▄▄▄▄▄▄▀▀▀▒▒▒▒▒▄▄▀░░░░░
░░░░░░░░░▒▒▒▒▒▒▒▒▒▒▀▀░░░░░░░░



poniedziałek, 14 września 2015

Kolejne trzy LA!!!

Nawet nie wiem czy zasłużyłam (chyba nie...) ale cóż, odpowiem na pytania. Dziękuję Juli, Olce PL i aniasam10 za nominację!!!!! Jestem bardzo wdzięczna. :*

Pytania od Oli! Dziękuje!
1. Masz Metina 2? Jak tak to jak się nazywasz? Jak nie to nie.
Chyba nawet nie wiem co to jest. Jakaś gra, co nie?
2. Ulubione zwierzątko?
Zdecydowanie moim ukochanym zwierzątkiem jest kot.
3. Piosenka która najlepiej ciebie opisuje?
Heart Attack Demi Lovato.
4. Czy jesteś zła że ciebie nominowałam?
Oczywiście że nie.
5. Piosenka którą uwielbiasz?
Hopefull autorstwa BAM.
6. Dopada ciebie Mały Głód (ten mały stworek). Co robisz?
Jem Danio. :D
7. Co sądzisz o Jaridzie, Helsie i Jelsie? (Ale się ułożyło =D)
Jaridę lubię, Helsy nienawidzę, a Jelsę kocham.
8. Żeby w tradycji stało się zadość... Napisz krótki i głupi kawał.
Dlaczego ośmiornica nie może tańczyć trojaka?
Bo osiem nie dzieli się przez trzy.
BADUM Tssssssssssssssssssss..............
(nie śmieszne)
9. Co sądzisz o mym blogu?
Jest świetny, tak jak reszta. ;)
10. Której pory dnia nie dzierżysz?
Chyba poranków, dla mnie najgorsze jest wstawanie o 5:40 do szkoły. ;-;
11. Czy cieszysz się że może będzie Jelsa w Krainie Lodu 2 (czyt. Frozen 2)?
Ja o tym marzę. :D Chociaż nie do końca wierzę żeby się to miało wydarzyć.

Teraz pytania od aniasam10! Dzięki :*
1.Jak się nazywasz? Tak naprawdę.
Nazywam się Zuzia. (chyba wszyscy już wiedzą)
2.Skąd czerpiesz inspiracje?
Z otoczenia i codziennych przygód jakie mnie spotykają.
3.Lubisz pisać opowiadania?
Tak, wręcz nawet kocham.
4.Jakie książki/filmy lubisz?
Najbardziej przepadam za filmami fantasy, akcji i science fiction. Uwielbiam też horrory. A z książek lubię historie o miłości pomieszanej z dramatem.
5.Gdybyś spotkała dżina, jakie by były twoje 3 życzenia?
a)pokój na świecie
b)zniknięcie wszystkich chorób
c)999milardiów dolarów na koncie. XD
6.Kto z twojego otoczenia (rodzina, znajomi) wie, że piszesz?
Tak.....dosyć sporo osób. 

Jeszcze została nominacja Juli! Thank's you so much!! (perfect english XD)
1. Jaki jest twój wymarzony świat? Jak by wyglądał, gdybyś ty go stworzyła?
Pełen słodyczy, bez szkoły i nauczycieli. Każdy człowiek miałby jakąś super moc....mam dużo pomysłów. :D
2. Gdyby ktoś powiedziałby ci, że jesteś okropną blogerką, co mu odpowiesz i czy mu nie przyłożysz?
Nie zwróciłabym na niego uwagi.
3. Czy ktoś wie, że piszesz?
Dużo osób.
4. Jeśli wie, że piszesz- to dlaczego powiedziałaś?
Sama nie wiem dlaczego, możliwe że chciałam się pochwalić.
Jeśli nie wie- to dlaczego się ukrywasz?
Niektóre osoby nie powinny chyba czytać moich wypocin.
5. Czy miałaś już miłość swojego życia na oku? Wykorzystałaś szansę?
Miałam, ale nie wykorzystałam. Bo chłopak który kiedyś mi imponował stoczył się na dno i już dla mnie nie istnieje. Chyba od początku taki był. jego wygląd mnie tylko zamroczył. XD
6. Marzenia... Masz jakieś??
Nie wiem dlaczego, ale chciałabym kiedyś mieć moc latania i poczuć się wolna jak ptak.
7. Czy postąpiłaś kiedyś jak czarny charakter?
Raczej nie......
8. Co uwielbiasz robić?
Pić herbatę. :D
9. Jeśli masz się opisać w pięciu słowach- jakie one są?
Szalona, dziwna, zbuntowana, wesoła i towarzyska.
10. Masz rodzeństwo? Jeśli tak czy żałujesz?
Mam trzech braci (chociaż dwaj z nich są przyszywani, to i tak ich kocham) W ogóle nie żałuję że pojawili się w moim życiu, właśnie bez nich byłoby one smutne.
11. Czy zerwałabyś ze swoim obecnym chłopakiem dla swojego wymarzonego idola, który wyznał, że cię kocha???
Odpowiedź jest prosta, nie. Nienawidzę ranić uczuć ludzi. 

Ja nikogo nie nominuję, chyba każdy ma już dosyć tego LA. :D

I to wszystko co miałam do napisania :D, ponownie dziękuję za nominacje i do zobaczenia! 

Rozdział 9 #Szok.

Z perspektywy Tajemniczego:
Ciemność.
Była wszystkim. Życiem, śmiercią i każdą inną istniejącą siłą. Pielęgnowała mnie od dawna, pokazując swoją matczyną troskę. Chociaż wydawałoby się że jej nie posiada. Otulała mnie swoimi ramionami, chociaż przypominały macki koszmarnego potwora czułem się w nich bezpiecznie. Karmiła mnie strachem i cierpieniem, momentami czułem ból i traciłem siły, ale zawsze z powrotem stawałem na nogi wiedząc że to jest moje przeznaczenie.
W końcu przez długie lata życia pod jej opieką, stałem się na nie całkowicie odporny. Nie odróżniałem uczuć, stały się dla mnie całkowicie obojętne. Liczyło się tylko zadanie które miałem wykonać w przyszłości. Wiedziałem, że tylko po to się urodziłem, miałem co do tego całkowitą pewność.
Kiedy osiągnąłem już wiek szesnastu lat, nadeszła pora na wyruszenie z cienistego świata. Nie bałem się swojej śmierci ani nie odczuwałem strachu. Matka sprawiła że stałem się nie pokonany. Pewnym krokiem ruszyłem w kierunku oślepiającego światła. Dzięki magicznej zbroi w którą mnie przyodziała, czułem się silniejszy. Przylegała do mnie jak twarda skorupa okalając całe moje ciało. Miała za zadanie chronić mnie przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Zasłaniała nawet moją twarz wraz z czaszką, ale i tak widziałem wszystko oraz żaden dźwięk nie uchodził mojej uwadze. Była w kolorze smolistej czerni i przypominała kombinezon bez żadnych dodatkowych elementów. Wyglądałem jak mroczny manekin bez gałek ocznych, ust, brwi i powiek. Każdy przeraziłby się na mój widok, dlatego matka dała mi możliwość przybierania mojej pierwotnej postaci.
Chociaż byłem synem Ciemności, w środku drzemała we mnie natura człowieka. Dlatego wyglądałem jak zwykły nastolatek, należałem do ludzkiej cywilizacji i nic nie mogłem na to poradzić. Taka była część planu. Gdyby nie starania mojej matki byłbym nic niewartym i słabym śmiertelnikiem. Na szczęście odziedziczyłem po niej niektóre moce, ale nie czyniło mnie to kimś wyjątkowym. Ciągle przecież byłem człowiekiem.

Z perspektywy Elsy:
Doznałam ogromnego szoku, o mało nie tracąc przytomności z przerażenia.
Czułam się jakbym niespodziewanie została uderzona kulą do kręgli. Chociaż w rzeczywistości nie było to prawdą. 
Przez mój mózg przetoczyła się fala pytań. Jak to się mogło wydarzyć? 
Jack leżał zakrwawiony na granitowej posadce i nie dawał oznak życia. Z tyłu głowy wylewał się potok czerwonej cieczy, a siniaki na całym ciele także nie wyglądały najlepiej. Kto mógłby być tak podły by mu to zrobić? 
Wstrzymałam oddech. Sekundy zaczęły mijać jak godziny. Lustrowałam wzrokiem całe ciało białowłosego poszukując impulsów świadczących o tym że jeszcze jest szansa. Coraz bardziej zaczęłam wierzyć w to że dopadła go śmierć. Moje oczy zaszkliły się, po czym po policzkach zaczęła mi spływać kaskada łez. Szybko podbiegłam do Jacka i złapałam go za rękę sprawdzając puls. Rozpaczliwie próbowałam zatamować krwotok z jego głowy, ale moja pomoc na nic się zdała. Wiedziałam że nic już nie mogę zrobić, chociaż uporczywie uciskałam jego klatkę piersiową. Nie chciałam dopuścić do siebie świadomości że go straciłam
-Elsa.-usłyszałam lamentujący głos za moimi plecami. 
Kiedy odwróciłam głowę ujrzałam skatowaną Susan. Wyglądała jak straszna zjawa w ogóle nie przypominająca nastolatki. Jej ubrania były podarte, a twarz miała bladą jak ściana. W oczach było widać czyste przerażenie.
Zakryłam usta dłonią, z początku jej nie poznałam.
-Pomocy-wyszeptała, po czym zaczęła osuwać się na ziemię. Na szczęście w porę zdążyłam ją złapać i ułożyć na krześle. 
-Co się stało?-zaczęłam męczyć ją pytaniami, co chwila przykładając do jej twarzy okład z lodu gdy już odzyskała przytomność.
-Nie mam pojęcia...chyba częściowo straciłam pamięć.-odparła nerwowo przełykając ślinę.

Z perspektywy Jacka:
Pusta przestrzeń i nic więcej. Obracałem się w okół własnej osi, czując jedynie strach i przerażenie. Nie było ze mną nikogo, ani żaden dźwięk nie dobiegał do moich uszu. Zastanawiałem się czy zostanę tu na zawsze. Nie miałem pojęcia. Próbowałem przypomnieć sobie szczegóły z ostatniego zajścia, czyżbym był martwy? Raczej tak. Nie było dla mnie szans, ciekawe czy Elsa już o tym wie? Strażnicy na pewno już się domyślili, ale nie obchodziło mnie to. Dla mnie ważna była tylko moja mała, słodka śnieżynka. Martwiłem się jak zareaguje, nie chciałem by zrobiła sobie krzywdę. Kochałem ją nad życie i na samą myśl o tym że mogę jej już więcej nie spotkać robiło mi się słabo. Dlaczego w ogóle wtrącałem się w tą bójkę? Gdybym wtedy postąpił inaczej, nie wirowałbym zamknięty w nieznanej mi czasoprzestrzeni. Ale jednak wtedy mogłaby zginąć Susan...wolałem o tym nie myśleć. Wszystkie myśli kłębiły mi się w głowie, nie dając spokoju. A przecież chciałem być tylko zwykłym nastolatkiem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Witam wszystkich po baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo długiej nieobecności. Wiem że miało być coraz więcej rozdziałów, ale niestety (jak już wspominałam) nawet w wakacje nie miałam ulgi. Wyjechałam na obóz, gdzie nie było internetu. Dodatkowo miałam zadane trzy lektury. (maltretują uczniów w mojej szkole) Nie obeszło się również bez prac na konkurs historyczny. I dochodziły do tego codzienne treningi....Nie chcę was zanudzać moim nudnym życiem ale tak rzeczywiście było, jeżeli mi nie wierzycie to trudno. W każdym bądź razie przepraszam i ogłaszam że wracam do pisania. Można określić czas mojej nieobecności jako zawieszenie bloga, muszę przyznać brakowało mi weny i miałam myśli o zakończeniu tego bloga, ale jednak jestem z powrotem. Ten rozdział dosyć krótki, jednak bardzo ważny, mam nadzieję że się podoba.
DEDYKUJĘ ten rozdział Usi, która zmotywowała mnie do działania i pomogła stanąć na nogi. Bo szczerze, nie uważałam że moje pisanie jest choć w małym stopniu dobre.
Także....do zobaczenia i dzięki za LA!! Jesteście kochani!


wtorek, 7 lipca 2015

LA - cztery pod rząd. Nienadąrzam.

Na początku chciałabym Wam bardzo podziękować za tak liczne nominacje. Nie spodziewałam się że mój blog kogoś jeszcze interesuje. Jestem mile zaskoczona tą niespodzianką. Chociaż nie ukrywam że nie chce mi się odpowiadać na pytania, jest ich około 44. Ale zrobię to dla Was, żebyście mogli się czegoś ciekawego o mnie dowiedzieć.

Serdeczne dzięki dla Lexy z bloga kolorowydym.blogspot.com, na którego bardzo zapraszam. Jest świetny.
Pytania:
1. Czy lubisz Percabeth? Jeśli nie to dlaczego? Jeśli tak, to też dlaczego?
Tak, lubię. Ponieważ uważam że razem wspaniale się dopełniają i są świetną parą. Myślę że obydwoje idealnie do siebie pasują. Ale nie przekreślam też innych fanowskich parlingów.
2. Czy uprawiasz jakiś sport? Jaki?
Trenuję biegi.(długo i krótko dystansowe)
3. Dlaczego piszesz bloga?
Mam dużą wyobraźnię i chcę wypróbować swoje możliwości. Ciągle staram się je udoskonalać.
4. Często czytasz książki? Na przykład jakie?
Bardzo często sięgam po literaturę fantasy, kryminałów, science fiction, dramatów oraz uwielbiam romantyczne historie.
5. Lubisz placki? (Wybaczcie musiałam się o to spytać, bo ja je kocham!)
Nie przepadam za plackami ziemniaczanymi... a jeżeli chodziło ci o te "krowie", również nie darzę ich sympatią.
6. Czy lubisz mój blog?
Oczywiście, jak już wcześniej wspomniałam, jest świetny.
7. Czy masz chłopaka? (Jeśli nie witaj w klubie)
Nie mam, ale w przeciwieństwie do niektórych dziewczyn, cieszę się że jestem singielką. Spotkałam na swojej drodze zbyt dużo palantów.
8. Czy oglądasz filmy Disney'a i Dream Works'a?
Tak, chociaż może to się wydawać dziecinne. Bajki tych wytwórni są niezwykle ciekawe, nawet dla osoby w moim wieku.
9. Ile masz lat?
14.
10. Jaki masz kolor włosów?
Ciemny blond.
11. Wolisz spędzać czas na powietrzu czy w domu?
Zdecydowanie na powietrzu, jednak czasami lubię też zakopać się pod kołdrą i popijając zieloną herbatkę czytać ulubione książki.

Również dziękuję Olce PL z bloga
jack-mroz-jako-syrena.blogspot.com
Przepraszam że nie komentuję twoich rozdziałów, ale ledwie nadążam z obowiązkami. Mam nadzieję że mi wybaczysz.
Pytania:
1. Jaki był najdziwniejszy parring jaki widziałaś?
Zdecydowanie Pitchack. (Czarny Pan+Jack Frost....brrr)
2. Ulubiony zespół/piosenkarz?
Ubóstwiam zespoły Union J i Bangtam Boys. Kocham ich muzykę. A jeżeli chodzi o wokalistę, pierwsze miejsce zajmuje Austin Mahone. Mam też wiele innych idoli. Między innymi należą do nich Bars and Melody.
3. Lubisz truskawki?
Wręcz kocham.
4. Zima, Wiosna, Lato, Jesień? Które najbardziej lubisz?
Lato jest moją najukochańszą porą roku, ale lubię też zimę.
5. Opowiedz kawał. Może być nawet krótki i beznadziejny.
Co Małysz ma w szufladzie? Ma łyżki. Hue hue taki suchar. Nie śmieszne.
6. Co sądzisz o polskich  youtuberach?
Uważam że dobrze sobie radzą, powoli zaczynają doganiać zagraniczne gwiazdy You Tube'a w ilości subskrybcji, co oczywiście mnie bardzo cieszy. Ich materiały stają się coraz lepsze.
7. Masz jakiś ukryty talent? Jak masz to jaki? A jak nie to nie xd
Większość ludzi mówi mi że potrafię ładnie śpiewać, chociaż sama tak nie uważam.
8. Kiedy masz urodziny?
Obchodzę je 18 lipca.
9. Ulubione słodycze?
Żelki w kształcie i o smaku truskawek. Mogłabym je pożerać tonami, są takie pyszne!
10. Jak masz na imię?
Nazywam się Zuzia.
11. Czy wierzysz w Jack'a Frost'a?
Oczywiście! Między innymi, właśnie ze względu na niego prowadzę tego bloga!

Kolejna nominacja od Marti i Hani! Dziękuję dziewczyny!
jelsanalodzie.blogspot.com
Pytania:
1. Jak wygląda twój świat ?
Trochę ciężko mi to określić. Jest szalony, pełen radości i szaleństwa. Znajdzie się w nim sporo smutku i zawirowań, ale także nie brakuje mu optymizmu i różnorodności.
2. Twój ulubiony muzyk ? 
Jak już wspominałam, Austin Mahone.
3. Piosenka twojego życia ?
Do dzisiaj piosenką która potrafi wzruszyć mnie do łez, lub pocieszyć w trudnych chwilach jest "Hopefull" autorstwa BAM.
4. Twoje marzenie?
Nie marzę o pieniądzach, ani żadnej podobnej do nich rzeczy. Chciałabym tylko spotkać prawdziwą miłość, swoją drugą połówkę, z którą byłabym szczęśliwa. 
5. Opisz swoje wymarzone życie?
Życie wśród przyjaciół i miłości. Niczego mi więcej do szczęścia nie potrzeba.
6. Twój ulubiony cytat?
"Never lose Hope" - Nigdy nie trać nadzieji.
7. Co robisz żeby uśmiech zagościł u bliskiej ci osobie?
Jestem mistrzem w fachu gilgotek. Nikt mi w tym nie dorównuje. Nawet największy twardziel roześmiałby się gdybym zaczęła go łaskotać.
8. Czego się boisz?
Swojej wyobraźni. Czasami potrafię wymyślać dziwaczne historie.
9. Co jest u ciebie charakterystyczne?
Zawsze noszę jakąś bransoletkę lub wisiorek na prawej ręce. Gdy nic a niej nie mam czuję się dziwnie i nieswojo.
10. Zrobiłaś/eś coś szalonego, jak tak to co?
Przejechałam się raz na ogromnym Roller Costerze, wrażenie było niesamowite. Nigdy tego nie zapomnę, czułam się jak ptak, wolna. Chciałabym to powtórzyć. Uwielbiam adrenalinę.
11. Twój styl, ubierania się i nie tylko?
Jestem raczej typem chłopczycy, ale czasami też lubię się wystroić. Jednak nigdy się nie maluję, nienawidzę makijażu. Wolę być naturalna. Zazwyczaj ubieram bluzy i lekkie, zwiewne koszulki. Nie przepadam za sukienkami, ale raz na jakiś czas je zakładam. Spódniczki są moim przekleństwem, wkładam je na siebie tylko w ostateczności. 

Na końcu kochana Your Nightmare. Dzięki za nominację!
http://wolf-love-jelsa.blogspot.com
Pytania:
1.Lubisz smoki?
Oczywiście! Kocham te ziejące ogniem stworzenia. Są takie majestatyczne i piękne, a zarazem groźne i zabójcze.
Uwielbiam książki fantasy opisujące ich przygody. Jedną z nich szczególnie sobie upodobałam. "Talon" autorstwa Julie Kagawy jest świetną opowieścią o miłości smoka i człowieka w czasie wojny. Polecam przeczytać.
2.Co sądzisz o Helsie?
Jedno słowo. Nienawidzę. (przepraszam wszystkich zwolenników tego parlingu.)
3.Masz pluszaki w swoim pokoju?
Oczywiście, i wcale się tego nie wstydzę. Niektóre z nich towarzyszą mi od dnia narodzin,więc jestem do nich bardzo przywiązana i nie oddałabym ich za żadne skarby.
4.Mieszkasz w bloku czy w domku jednorodzinnym?
Aktualnie mieszkam w domu jednorodzinnym, ale kiedyś miałam swoje lokum w malutkim mieszkanku na poddaszu.
5.Lubisz rysować? Jeżeli tak to co?
Rysowanie to moja pasja, maluję wszystko co jest związane z moimi zainteresowaniami, oraz wiele innych rzeczy o różnorodnej tematyce. Chociaż niekoniecznie mi to wychodzi, ale staram się udoskonalać moje prace poprzez wielokrotne ćwiczenia.
6.Jakie parringi lubisz? Oprócz Jelsy?
Jarida, Jackunzel, Emrrett, Willott, Willys, Percabeth, Relsey, Wintreth......oraz wiele, wiele innych.
7.Masz chłopaka? Jeżeli nie witam w KLUBIE *-*
Jak już wspominałam, też nie mam chłopaka, ale się tym nie przejmuję.
8.Co Cię skusiło by pisać bloga?
Zawsze chciałam zostać blogerką, ale nigdy nie mogłam się na to zdobyć. Bałam się że ludzie czytający moje wypociny mnie wyśmieją, dlatego nie robiłam sobie nadziei. Na szczęście natrafiłam na wspaniały blog, który zmotywował mnie do działania. Chciałam stać się tak dobra jak jego autorka. Dlatego właśnie założyłam tego bloga.
9.Masz jeszcze jakiegoś innego bloga?
Tak, nawet dwa. Serdecznie zapraszam do czytania.
syn-chaosu.blogspot.com
pacificrim-secondage.blogspot.com
10.Lubisz czytać książki?
Jestem molem książkowym, literatura jest dla mnie życiem.
11.Jak masz na Imię?/Ile masz lat?
Już odpowiadałam na podobne pytanie, ale napiszę jeszcze raz. 
Jestem Zuzia i mam 14 lat. 

Nominuję:
1.smoczkrewtina.blogspot.com
2.jelsa-serceskutelodem.blogspot.com
3.frozenlifejackfrost.blogspot.com

Przykro mi, ale nie znam innych blogów, które jeszcze nie zostały nominowane.

Moje pytania:
1.Wolisz herbatę czy kawę?
2.Jakie zwierzę odzwierciedla twój charakter?
3.Lubisz towarzystwo czy jesteś zwolennikiem samotności?
4.Jaki jest twój ulubiony superbohater?
5.Masz jakiś ukochany film, którego mógłbyś komuś polecić?
6.Wolisz oglądać filmy czy czytać książki?
7.Jaki jest twój szczęśliwy numer?
8.Twój ulubiony aktor?
9.Masz jakieś śmieszne wspomnienia z dzieciństwa? Jeżeli tak, to jakie?
10.Twoje ulubione danie/potrawa?
11.Dasz radę wytrzymać miesiąc bez internetu i technologii?

Na koniec chciałabym jeszcze raz podziękować wszystkim osobom które mnie nominowały, oraz przeprosić autorów odwiedzanych przezemnie blogów za brak moich komentarzy.Jak już wspominałam, ledwo znajduję czas na napisanie tego posta, więc nie mam ani chwili na komentowanie.(oczywiście czytam wszystkie Wasze wpisy) Proszę o wybaczenie i obiecuję że niedługo ponownie wrócę do pisania komentarzy.

Dziękuję!!!!!!!!!!

Pozdrawiam. ;*

środa, 24 czerwca 2015

Rozdział 8 #Napięcie.

Z perspektywy Elsy:
Siedziałam na balkonie rozwiązując zadanie z matematyki. Nie należało ono do najłatwiejszych, ale wykorzystałam nieprzygotowania w bierzącym roku. 
Nie byłam orłem z algebry, wolałam zajęcia związane z używaniem wyobraźni. 
Miałam swój specjalny notesik gdzie zapisywałam wymyślane przeze mnie historie. Postanowiłam w przyszłosci wykorzystać je do własnych książek, miałam co do nich wielkie plany. 
Moja wyobraźnia nie znała granic, potrafiłam tworzyć nieziemskie opowiadania. O czym świadczyły wielokrotnie wygrane przeze mnie konkursy. 
Lubiłam spokój i przyrodę, dlatego zawsze odrabiałam lekcje na balkonie, gdzie rosły wyhodowane przeze mnie białe róże. Kochałam ich zapach, dawał ukojenie moim zszarpanym nerwom.
Żeby zagłuszyć odgłosy miasta i przejeżdżających aut, zakładałam słuchawki podłączone do MP-3 i dawałam się ponieść muzyce. Była ona dla mnie pomostem do innego świata. Gdzie mogłam w spokoju skupić się na aktualnie wykonywanym zadaniu. W brew pozorom, muzyka wcale mnie nie dekoncentrowała. Chociaż innym ludziom zapewne by to przeszkadzało. Byłam po prostu inna.
Kochałam pisać referaty, chociaż reszta mojej klasy ich nienawidziła, włącznie z Hiccupem, był on zdecydowanie lepszy w przedmiotach ścisłych.
Uśmiechnęłam się na samą myśl o następnym zadaniu, było nim wypracowanie z angielskiego. Temat był dowolny, dlatego mogłam się wykazać. W mojej głowie pojawiło się mnóstwo pomysłów dotyczących fabuły. Nie musiałam się wysilać, to była dla mnie przyjemność.
Dlatego zaraz po skończonym zadaniu z matematyki, od razu wzięłam się za referat. Resztę lekcji odłożyłam na później, całkowicie pochłonął mnie trans pisania. Kiedy tylko dotknęłam długopisem kartki, cała historia w mgnieniu oka zaczęła się kreować. Miałam już zarys całego opowiadania, w tej chwili potrzebne mi były tylko trzy rzeczy: długopis, kartka i moja wyobraźnia. Nie liczyło się nic więcej poza pisaniem.
Nagle mój telefon zaczął wibrować, uruchomiła się muzyka którą ustawiłam sobie jako dzwonek. Zdziwiona i zdezorientowana, o mało nie spadłam z krzesła. Przecież wyłączyłam mojego smartphona.
Wybita z równowagi, chwyciłam telefon i spojrzałam na kontakt wyświetlający się na ekranie. Imię które na nim widniało przyprawiło mnie o zawroty głowy. To było niemożliwe. Dzwoniła do mnie Susan Burrows. Jej stare zdjęcie migało nad ikonką zielonej słuchawki. Czego ode mnie chciała? Przecież sama zakończyła naszą znajomość. Bałam się odebrać, nie rozmawiałam z nią od paru lat. Nie chciałam ponownie przypominać sobie o naszej dawnej przyjaźni, która pozostawiła widoczne i głębokie blizny na mojej duszy. Nie miałam zamiaru jeszcze raz ranić bliskich, bałam się samej siebie.
Ze zdenerwowania telefon zaczął zamarzać w mojej dłoni. Traciłam kontrolę, ogarniała mnie panika. Chcąc się uspokoić zaczęłam szybciej i mocniej oddychać. Lecz to nic nie dało. Podjęłam kolejną próbę, usiłowałam przypomnieć sobie słowa piosenki która zawsze mi pomagała. Ale jednak tym razem, stres nie pozwolił mi jej odszukać w pamięci. Zaczęłam nerwowo tupać nogą, wszystko zaczęło mnie przerastać. Nie mogłam nic zrobić, a moja moc coraz szybciej zaczęła się wymykać z pod kontroli.
-Elsa?-chociaż w cale nie odebrałam połączenia, z głośnika telefonu wydobył się dobrze znany mi głos.-Wszystko dobrze?-Susan wydawała się być przejęta moją bezradnością.
Nie wiem dlaczego, ale wypowiedziane przez nią słowa, sprawiły że się uspokoiłam. Czułam się przy niej bezpieczne. Chociaż w rzeczywistości bałam się spotkania z nią twarzą w twarz.
-Tak.-odparłam zszokowana.-Po co zadzwoniłaś? Przecież sama mówiłaś że...
-Nie wracajmy teraz do tego.-przerwała mi tonem nie znoszącym oporu.-Mamy ważniejsze sprawy do załatwienia...potrzebuję twojej pomocy.
Ostatnie zdanie wprawiło mnie w osłupienie. Susan zawsze radziła sobie sama, od kąd pamiętam nigdy nie prosiła nikogo o cokolwiek. Żyła na własnych warunkach i nie słuchała nikogo. Za co ją podziwiałam. Potrafiła sama o siebie zadbać i nie potrzebowała niczyjej pomocy.
-Co się stało?-moja ciekawość dawała o sobie znać.
-Znasz Jacka Frosta?
Doznałam kolejnego szoku. Co Susan mogła mieć wspólnego z białowłosym? Przecież nigdy się nie poznali. A gdyby jednak, Jack z pewnością by mnie o tym poinformował.
-Tak...-odparłam, mając złe przeczucia. Susan była nieobliczalna.
-Po skończonych lekcjach, przyjechał do pizzerii w której pracuję. Niestety zaraz po nim w lokalu pojawili się pijani nastolatkowie. Nienawidzę takiego typu ludzi, dlatego wyprosiłam ich na zewnątrz. Nie byli z tego powodu zadowoleni, chcieli mnie pobić. Jeden z nich bezczelnie mnie pocałował, dlatego zdzieliłam go po twarzy. Wtedy ewidentnie wkurzyłam jego partnerkę, dziewczyna ruszyła na mnie z mordem w oczach. Jack stanął w mojej obronie. Ale ich było więcej, jego interwencja od początku była skazana na porażkę. Zaczęli go kopać i wyzywać. Byłam przerażona, dlatego zatrzymałam czas, przy okazji usypiając zbirów i Frosta. Boję się że coś zapamiętał. Nie wiem co mam dalej robić. Jeżeli śmiertelnicy to zobaczą...-w tej chwili głos jej się załamał.
Ja także nie byłam w lepszym stanie. Dzisiejszy natłok negatywnych informacji całkowicie naciągnął moje i tak już zszarpane nerwy. Było ich zbyt dużo. Susan w tarapatach, Jack pobity, ja na granicy wytrzymałości. Brakowało jeszcze królewskiego orszaku z Arendelle szukającego mnie w New Yorku. Miałam wszystkiego dosyć, chciałam wreszcie uciec od starych problemów. Ale najwyraźniej nie dane mi było żyć w spokoju, starzy wrogowie ponownie budzili się do życia. Każdego dnia czułam jak zwiększają swoja siłę, ale chciałam być na te znaki obojętna. Marzyłam o normalnym życiu, jednak w końcu dopadły mnie kłopoty, przed którymi dotychczas skutecznie umykałam.
Niestety nadszedł ten dzień, kiedy moja historia związana ze światem magii rozpoczęła się na nowo. Ponownie będę musiała wraz z Susan odciąć się od cywilizacji i uciec w odległe miejsca. Dlaczego spotkała mnie taka kara? Nie wiedziałam. Ale jednak w głębi duszy miałam nadzieję, że kiedyś w końcu doznam spokoju. Nie chciałam wracać do znienawidzonego Arendelle.
Znowu naszły mnie ponure myśli, zaczęłam nerwowo poruszać nogą. Miałam dosyć paskudnych wspomnień z przeszłości. Przyspieszyłam ruch swoich mięśni, chcąc dać upust emocjom. Chociaż wiedziałam że i tak nic nie wskóram.
Kubek z kawą, stojący na stoliku poruszonym moją stopą, z hukiem spadł na balkon rozsypując się na miliony małych kawałeczków.
Westchnęłam roztargniona, jak zwykle nie potrafiłam opanować swoich emocji.
Postanowiłam, dalej skupić się na rozmowie i zapomnieć o dawnych dziejach.
-Jak to?-spytałam udawanym opanowanym głosem.
-Sama jeszcze nie zdążyłam się z tego otrząsnąć. Dlatego potrzebuje twojej pomocy. Proszę.- Była przerażona.
-Gdzie jesteś?-spytałam, chcąc jej jak najszybciej pomóc.
Susan opiekowała się mną przez lata jak starsza siostra, byłam jej to winna. Nie mogłam zwlekać.
-W Mike's Pizza na Wall Strett. Pośpiesz się. Nie dam rady długo utrzymać bariery niewidzialności.
-Postaram się.-odparłam, w pospiechu sprzątając drżącymi rękami resztki rozbitego kubka.
-Zobaczymy się na miejscu.-dodałam po czym zakończyłam rozmowę.
Nie chciałam tego spotkania, ale jeżeli Susan była w tarapatach musiałam się do niego zmusić. Obiecywałam sobie że po ostatniej walce i ucieczce nie będę z nią rozmawiać. Jednak każda z nas wiedziała że dzieje się coś niedobrego. Susan zawsze była opanowana, nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Nikomu jeszcze nie udało jej się wyprowadzić  z równowagi, miała stalowe nerwy. Tylko czarna magia potrafiła wzbudzać w niej lęk, strach czy rozpacz. Nigdy nie działała pochopnie, nawet jeżeli chodziło o życie drugiej osoby. Była rozważna, podczas tej bójki ktoś potężny musiał nad nią zapanować. Na pewno nie miał dobrych zamiarów, jeżeli zmusił ją do naruszenia czasoprzestrzeni.
Te przemyślenia jeszcze bardziej mnie przestraszyły dlatego zwiększyłam prędkość swoich przygotowań.
Strój Elsy
W mgnieniu oka założyłam swoją skórzaną  kurtkę i ulubione szpilki. Spakowałam ciuchy na zmianę, szykując się na podróż. Na koniec włożyłam jeszcze do plecaka przydatne rzeczy, czyli apteczkę, swoje stare, dawno nie używane rękawiczki i prowiant. Nie wiedziałam co mnie tam czeka, ale miałam przeczucie że to nie będzie przyjemny widok. Bardzo martwiłam się o Jacka. Myśli o jego cierpieniu przyprawiały mnie o dreszcze. Kochałam go i nie chciałam by cokolwiek mu się stało. Nie zniosłabym gdyby okazało się że to wszystko moja wina. Powinnam być przy nim i go wspierać. A zamiast tego siedziałam sobie wygodnie we własnym domu rozkoszując się spokojem. Nie byłam wzorem godnym naśladowania. Już wcześniej odbierałam ostrzegawcze sygnały telepatyczne od Susan, ale nie zwracałam na nie uwagi. Byłam lekkomyślna, myślałam tylko o sobie, zapominając o reszcie ludzi. Gdybym w porę zareagowała, być może Jackowi nic by się nie stało. Teraz miałam okropne wyrzuty sumienia, żałowałam że nie mogę cofnąć czasu. Pragnęłam tego najbardziej na świecie. Ale już nic nie mogłam zrobić. Pozostało mi tylko naprawianie własnych błędów.
Powłócząc nogami ruszyłam w stronę wyjścia. Wiedziałam że może już nigdy tu nie wrócę. Pogładziłam koniuszkami palców jedną ze ścian, wyłożoną niebieską tapetą. Będę tęsknić za tym miejscem, chociaż było to tylko stare i zakurzone mieszkanie w centrum miasta. W nim po raz pierwszy stałam się samodzielna i przejęłam stery własnego życia. Nauczyłam się w pewnym stopniu kontrolować moce oraz odkryłam w sobie nowe zdolności. Nie byłam już taką samą wystraszoną dziewczynką co kiedyś. Stałam się odpowiedzialną kobietą, która potrafiła radzić sobie w ciężkich warunkach. Właśnie dlatego to miejsce miało dla mnie tak wielkie znaczenie. Nie chciałam go opuszczać, ale ze względów bezpieczeństwa najprawdopodobniej będę musiała zmienić adres zamieszkania. W każdej chwili mógł mnie zaatakować mój stary wróg, który z pewnością tylko czekał na odpowiednią chwilę. Dlatego musiałam zachować wszelkie środki ostrożności.
Kiedy pożegnałam się już z swoim starym mieszkaniem, ze łzami w oczach zbiegłam po schodach. Chętnie skorzystałabym z windy, ale niestety dzisiaj była zepsuta. Zresztą jak zwykle. Nikt jej nie naprawiał odkąd przyjechałam tu dwa lata temu. Wszyscy mieli ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się przestarzałą maszyną.
Przeklęłam się w duchu, wiedząc że nie pozostało mi nie wiele czasu. Powinnam wcześniej zainterweniować w sprawie windy i poprosić o jej naprawienie, ale jednak tego nie zrobiłam. Przydałoby mi się teraz kilka dodatkowych minut na dojazd do pizzerii.
Wiedząc że na drodze najprawdopodobniej napotkam utrudnienia, postanowiłam pojechać tam rowerem. Uważałam go za najlepszy środek transportu w tak dużym mieście. Mogłam nim jechać przez najmniejsze ulice nie musząc przepychać się pomiędzy stłoczonymi autami. Dodatkowo był wystarczająco szybki bym mogła zdążyć na czas. Teraz liczyła się dla mnie każda sekunda.
W mgnieniu oka wskoczyłam na siodełko, po czym mocno odepchnęłam się nogami od podłoża. Kiedy znalazłam się na ulicy, od razu zwiększyłam swoją prędkość. Musiałam dotrzeć tam jak najszybciej. Nie patrząc na kolory świateł, pędziłam przed siebie co chwila robiąc mocne skręty żeby uniknąć zderzenia z samochodami. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na miejscu, Susan potrzebowała mojej pomocy. 
Nie mogłam zatrzymywać się przy każdych pasach, wtedy cała droga zajęłaby mi z dwie godziny. Dlatego zręcznie mijałam przechodniów. Byłam wprawiona w tego typu akrobacjach. Często spóźniałam się do szkoły, więc niebezpieczne podróże nie były mi obce.
                                ***
Kiedy zza zakrętu wyłonił się szyld z nazwą pizzerii, odetchnęłam z ulgą. Byłam wykończona całą tą szaleńczą jazdą, ale jednak sama byłam sobie winna. W momencie kiedy zeszłam z siodełka, nogi ugięły się pod moim ciężarem. Nie miałam energii żeby ruszyć się z miejsca, ale niestety musiałam pomóc Susan.Westchnęłam zdenerwowana, dzisiaj wszystko było przeciwko mnie. 
Chcąc jak najszybciej zobaczyć się z Jackiem, ruszyłam biegiem w stronę drzwi. Miałam nadzieję że nic poważnego mu się nie stało. Chociaż i tak wiedziałam że na pewno nie wyszedł z tej bójki bez szwanku.
Kiedy przekroczyłam próg drzwi, scena która rozgrywała się na moich oczach wprawiła mnie w osłupienie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich po długiej nieobecności! Jest mi bardzo wstyd za moje spóźnialstwo. Jednak było to spowodowane kompletnym brakiem czasu. Wiem że już są wakacje, ale ja niestety wciąż mam ręce pełne roboty.(której przybywa) Bardzo Was przepraszam, ale nic na to nie poradzę. Postaram się w wakacje wstawiać posty coraz częściej. Mam nadzieję, że będę miała więcej wytchnienia.(nie obiecuję) 
Jeżeli chodzi o rozdział...jest nudny..bezsensowny..itp. 
Czasami mam chwilę zwątpienia.
CZY WARTO DALEJ PROWADZIĆ TEGO BLOGA? 
Właśnie się nad tym zastanawiam. 
W każdym bądź razie, proszę o komentarze, chociaż moje wypociny nie są ich warte. :P 

Pozdrawiam ;D


piątek, 12 czerwca 2015

Spam, czyli zapraszam na mojego drugiego bloga.

Hejo! Chciałabym Was zaprosić na mojego drugiego bloga. (niestety nie o jelsie) Ale jeżeli któś lubi magię i fantasy to zachęcam. Nie wiem czy będę go w ogóle prowadzić, więc proszę o jakąkolwiek wypowiedź. :)
Na razie nie mam motywacji.
A next z "Icy Heart" pojawi się w czwartek. Bo mam 3 sprawdziany. Heh xc
Link:
http://syn-chaosu.blogspot.com/2015/06/prolog.html?m=0
Pozdrawiam! :D

sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 7 #Tajemnica.

Ciao a tutti!(język włoski jest taki śliczny ^-^)
Długo mnie nie było, ale powracam z nowym rozdziałem, który mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Będzie w nim dużo przemyśleń Jacka, więc uprzedzam że może być nudno. ;d
Zapraszam do czytania! $-$


Z perspektywy Jacka:
Znudzony siedziałem na krześle, przyglądając się pracy mojej koleżanki. Dziewczyna szybko wyjęła potrzebne składniki z lodówki, po czym pokroiła pomidory. Byłem pod wielkim wrażeniem szybkości z jaką wykonywała kolejne punkty przepisu. Nim się obejrzałem, Susan już obracała w rękach ciasto do pizzy co chwila podrzucając je do góry. Kiedy zostało już odpowiednio uformowane, ułożyła je na drewnianej tacy. Obficie posypała ciasto żółtym serem i równomiernie rozlała pomidorowy sos.  Pod koniec położyła jeszcze listki bazylii na wcześniej pokrojonych plasterkach szynki i serka feta, po czym włożyła smakowicie wyglądającą pizzę do rozgrzanego pieca. Prędko ustawiła czasomierz na dwadzieścia minut i w równie szybkim tempie znalazła się z powrotem przy moim stoliku, niosąc dopiero co rozpuszczoną gorącą czekoladę.
-Proszę.-wręczyła mi kubek.
-Dzięki Sus.-blondynka posłała mi złowrogie spojrzenie, najwyraźniej nowe przezwisko nie przypadło jej do gustu.
Wyszczerzyłem zęby w jednym z moich zniewalających uśmiechów, ale nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. Dalej wpatrywała się we mnie z mordem w oczach. Wolałem nie ryzykować spotkania z jej gniewem dlatego bąknąłem ciche "przepraszam", na co Susan uśmiechnęła się kwaśno.
-Ciągle zachowujesz się jak dziecko.-stęknęła siadając na krześle.
-Ktoś musi denerwować innych ludzi.
-Widzę że jesteś zawodowcem.-podobał mi się jej cięty humor.
-Beze mnie byłoby nudno.-mrugnąłem do niej porozumiewawczo.
Susan w odpowiedzi tylko przewróciła oczami, miała zamiar coś powiedzieć ale ostatecznie powstrzymała się od kąśliwych komentarzy.
-Znasz Elsę?-spytałem.
-Tak, przecież chodzimy do tej samej klasy.-popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym dezaprobaty, nie popisałem się inteligencją.
-Kolegujecie się?
-Kiedyś byłyśmy przyjaciółkami, ale teraz ze sobą nie rozmawiamy.
-Dlaczego?-Susan znowu posłała w moją stronę mordercze spojrzenie, tylko tym razem znalazłem w nim namiastkę bólu.
-Nie wiem czy mogę ci zaufać.-odparła szeptem, więc żeby ją usłyszeć musiałem się do niej przybliżyć.
-Spokojnie nikomu nie powiem.-starałem się przekonać dziewczynę do wyjawienia tajemnicy.
-Znamy się dopiero od paru godzin, naprawdę myślisz że ci uwierzę?-tym razem w jej głosie nie dało się słyszeć żadnych emocji. Jej twarz miała kamienny wyraz, nie zdradzający jakichkolwiek uczuć.
-Przepraszam, nie powinienem pytać.-chciałem rozładować napiętą atmosferę.
Susan nic nie odpowiedziała, tylko popatrzyła się na mnie pustym wzrokiem. Wiedziałem że dusi w sobie wszystkie emocje, dziewczyna nerwowo ruszała ręką, próbując się uspokoić. Chociaż wyraz jej twarzy mówił zupełnie co innego.
-Nie chcę o tym rozmawiać. Zakończmy temat.-posłała mi wymuszony uśmiech.-Pójdę po pizzę.
W odpowiedzi tylko lekko przytaknąłem głową, Susan potrzebowała teraz spokoju. Niechcący poruszyłem drażliwy dla niej temat, co nie było mądrym posunięciem. Czasami jestem zbyt ciekawski.
Chcąc okazać trochę współczucia i wsparcia, spojrzałem jej prosto w oczy, na jej policzkach pojawiły się łzy. Zawstydzona szybko odwróciła głowę. Nie chciała pokazywać swoich emocji, dlatego unikając mojego wzroku, szybko wstała, po czym ruszyła w stronę barku. Wiedziałem że to nie pizza była powodem jej odejścia od stołu. Musiała się w jakiś sposób uspokoić, dlatego poszła do spiżarni pod pretekstem szukania napojów.
Postanowiłem więcej nie pytać jej o tajemniczą kłótnię z Elsą i udawać że całe wydarzenie nie miało miejsca. Chciałem się z nią zaprzyjaźnić, a nie odstraszyć swoim nachalnym zachowaniem. Dalsza dociekliwość z mojej strony nie miałaby sensu, wtedy już nigdy by mi nie zaufała i najprawdopodobniej zamknęła się w sobie. Czego absolutnie nie chciałem. Czułem że w jakimś stopniu jest do mnie podobna, dlatego chciałem ją lepiej poznać. Biła od niej aura siły i mądrości, której nie czułem przy żadnym innym człowieku. Jedynie przy Elsie, jednak u niej było to mniej wyczuwalne. W oczach Susan widziałem piętna przeżytych stuleci, chociaż była ona zwykłą nastolatką. Jej osoba stanowiła dla mnie jedną wielką zagadkę, której nie mogłem rozwikłać.
Do moich nozdrzy dotarł zapach świeżo upieczonej pizzy, najprawdopodobniej Susan zdążyła już ją  wyciągnąć z pieca. Nie myliłem się, wkrótce dziewczyna przyszła do stolika niosąc mój obiad. Kiedy tylko położyła pizzę na blacie, przyjemny zapach nasilił się, zwiększając mój apetyt. Popatrzyłem na nią z wdzięcznością, dziewczyna zarumieniła się widząc mój zachwyt jej pracą.
Wszystko wyglądałoby normalnie gdyby nie fakt, że wcześniej Susan płakała od nadmiaru przykrych wspomnień, a teraz najzwyczajniej w świecie się uśmiechała. Na jej twarzy nie było widać śladów łez ani smutku, jakby w ogóle nie pamiętała o naszej dość niezręcznej rozmowie. Co, muszę przyznać, mi odpowiadało. Chciałem zachować nasze przyjazne relacje.
-Razem 10$.-podała cenę mojego zamówienia.
-Już..już..-mamrotałem pod nosem szukając portfela w zabałaganionym plecaku. W końcu kiedy dogrzebałem się do pieniędzy podałem jej odpowiednią sumę.
-Proszę, a to napiwek.-musiałem jej jakoś wynagrodzić moje głupie zachowanie.
Blondynka podziękowała mi uśmiechem, po czym pożegnała się skinieniem głowy i poszła obsłużyć nowo przybyłych klientów.
-Do jutra.-rzuciłem, wgryzając się w kawałek pizzy. 
 Kiedy dziewczyna zniknęła mi z oczu całkowicie pochłonął mnie trans jedzenia, ciasto było chrupiące, ale zarazem miękkie. Wszystkie dodane składniki, łączyły się w jedną całość, tworząc wyśmienity smak. Ser feta nadawał przyjemnej słoności szynce, a z bazylii wydobywał się zachęcający aromat. Dodatkowo sos pomidorowy miał idealną konsystencję. Byłem pod wrażeniem zdolności kucharskich Susan, w życiu nie jadłem tak dobrej pizzy. Miałem ochotę zamówić kolejną porcję, ale ostatecznie się powstrzymałem. Brakowało mi czasu na dłuższy odpoczynek, szczególnie gdy musiałem nadrabiać zaległości z początku roku. Co nie było łatwym zadaniem. 
-Pośpiesz się!-usłyszałem krzyk dochodzący z przedniej części lokalu. Miałem złe przeczucia, jak się później okazało, były słuszne.
Kiedy skierowałem się w stronę wyjścia, chcąc opuścić lokal, ujrzałem grupę pijanych nastolatków. Nie wyglądali na przyjaznych, ciągle wyzywali obsługę pizzerii i żądali alkoholu. Miałem ochotę powiedzieć im co o tym myślę, ale zdając sobie sprawę z ich liczebności ugryzłem się w język.
Wkrótce podeszła do nich zdenerwowana Susan, nie dziwiłem się jej, sam ledwo trzymałem nerwy na wodzy.
-Z własnej woli opuścicie lokal, czy mam zadzwonić na policję?
-Nie pyskuj mała.-czarnowłosy chłopak popatrzył na nią wściekle. Byłem pewien, że Susan nie miała szans w starciu z tym chuliganem. Był od niej o wiele wyższy i lepiej zbudowany, chociaż jego mięśnie nie były tak dobrze wyrzeźbione jak u siedzącego obok nastolatka. Jego wygląd budził lęk. Miał kolczyk w wardze i brwi, co dodawało mu grozy. Nosił czarną koszulkę z napisem "zabiję cię, jeśli mnie tkniesz!". Oraz czarne dziurawe rurki i trampki w tym samym kolorze. Podsumowując, nie wyglądał na przyjazną osobę.
 -Przyniesiesz nasze zamówienie, czy sama mam sobie je znaleźć?-tym razem odezwała się wysoka blondynka. Ona także nie sprawiała wrażenia miłej dziewczynki. Nosiła szarą bluzkę z czachą i krótkie błękitne spodenki z ozdobnymi kolcami. Na nogach miała niebieskie szpilki, które podkreślały całokształt kreacji. Jej błękitne oczy błyszczały niebezpiecznie, co nie zwiastowało niczego dobrego.
-Nigdzie się z tond nie ruszymy.-odezwał się niedaleko siedzący umięśniony brunet. Możliwe, że był szefem bandy. Na niebieskiej koszulce miał napis "BOSS". Nosił zwykłe dżinsy i białe trampki. 
Co chwila szyderczo uśmiechał się do Susan, bardzo ją to denerwowało.
-Przywalić ci?!-od stołu wstała błękitnooka dziewczyna, o krótko przyciętych czarnych włosach. Miała na sobie bordowe spodenki i czarną bluzę ze znakiem szatana. Wyglądała przerażająco. Całego efektu dopełniały krwisto czerwone buty.
-Masz jakiś problem?
 Łatwo było wyczuć pogardę w tonie, z jakim zwracała się do mojej koleżanki. Nie miała co do niej dobrych zamiarów. W jej oczach pojawił się szaleńczy błysk.
Podciągnęła rękawy swojej bluzy i ruszyła w stronę Susan. Właśnie tego się obawiałem. Szybko ruszyłem do przodu, chcąc zapobiec katastrofie, ale czarnowłosy zdążył mnie wyprzedzić.
-Spokojnie Lena, ja się tym zajmę.-chłopak uśmiechną się chytrze, po czym w mgnieniu oka, podbiegł do Susan . Złapał ją za szczękę i nakierował na swoje usta. Dziewczyna, próbowała się wyrwać ale bezskutecznie. Błękitnooki zbliżył swoje wargi do jej twarzy, po czym namiętnie ją pocałował. Zaskoczona Susan, wbiła paznokcie w jego ramię, próbując wyswobodzić się z uścisku.
-Teraz przyniesiesz to o co proszę?-popatrzył na nią udawanym błagalnym spojrzeniem. 
Zaczerwieniona od złości dziewczyna, w odpowiedzi zamachnęła się ręką i uderzyła go w twarz. Dyszała ciężko, próbując opanować nerwy.
 Zdałem sobie sprawę, że stałem jak słup soli, przyglądając się tej sytuacji. Powinienem jakoś zareagować.
-Zostaw ją.-syknąłem, gdy chłopak miał zamiar uderzyć moją znajomą.
-Proszę..proszę.. znalazł się rycerz.-warknęła czarnowłosa.-Zaraz skopię ci dupę, jeżeli dalej będziesz się wtrącał.
-Zaryzykuję.-uśmiechnąłem się szyderczo.
-Chyba nie zauważyłeś że jest nas więcej.-dziewczyna wystawiła mi język.
-Nie liczy się siła tylko umysł.
-Zobaczymy.-syknęła, po czym kopnęła mnie w brzuch. Przez impet i siłę uderzenia, zatoczyłem się do tyłu.
Na chwilkę zrobiło mi się ciemno przed oczami, byłem zdezorientowany, nie spodziewałem się tak szybkiego ataku. Szczególnie ze strony dziewczyny, która była ode mnie o wiele niższa. Próbowałem zebrać w sobie wszystkie siły, żeby móc oddać czarnowłosej, ale kiedy tylko się wyprostowałem, ktoś ponownie uderzył mnie w brzuch.
Z hukiem poleciałem na podłogę, okropny ból rozszedł się po całym moim ciele. Na de mną stał tajemniczy brunet, patrzył się na mnie wzrokiem pełnym pogardy. Wkrótce obok niego pojawił się czarnowłosy, wymierzył mi porządnego kopniaka w żuchwę, czułem jak była miażdżona przez jego twardy but. Nic nie mogłem zrobić, cała banda otoczyła mnie w kółko i zaczęła niemiłosiernie bić i kopać. Z każdą chwilą robiłem się coraz słabszy, pragnąłem żeby nastąpił kres tego okropnego bólu, żebym w końcu mógł odpłynąć w odmęty nieprzytomności. Jednak ciągle wszystko czułem, widziałem jak Susan próbuje wyrwać się chuliganom i mi pomóc. Ale nic nie mogła zrobić.
Nagle, ku mojemu zdziwieniu, oczy mojej znajomej zrobiły się całkowicie białe. Jej włosy samoistnie uniosły się w powietrze. Wszystko w okół zaczęło wirować. Nawet pijani nastolatkowie przestali mnie bić, wpatrywali się zdumionymi oczami w Susan. Dziewczyna zaczęła wykonywać dziwne gesty rękami i wypowiadać nieznane mi słowa. Zaskoczony całkowicie zapomniałem o bólu.
-Homulus farum dostillus exidium gori manculus.
Kiedy skończyła swój monolog, wszystko w okół znieruchomiało. Zdałem sobie sprawę że brązowooka zatrzymała czas. Ciągle wpatrywałem się z nią z otwartymi ustami. W głowie bez przerwy pojawiały mi się te same pytania. Kim ona jest?! Lub może, czym jest?! 
Ale nie odważyłem się zadać żadnego z nich.
Susan podeszła do mnie powolnym krokiem, zacząłem trząść się ze strachu. Jeżeli potrafiła zatrzymać czas, na pewno była bardzo potężna. Popatrzyła się w moją stronę tymi pustymi białymi oczami, przeszły mnie ciarki. Jeszcze około dziesięć minut temu, rozmawiałem z normalną nastolatką. Teraz stała przede mną silna istota, której nie chciałem wchodzić w drogę.
Kiedy uklękła i dotknęła mojego czoła, uderzyła we mnie fala energii. Zdałem sobie sprawę że kiedyś już ją czułem, ale nie pamiętałem gdzie tego doświadczyłem.
Chociaż starałem się odepchnąć jej lodowatą dłoń, nie mogłem się ruszyć. Dziewczyna, chociaż nie wiem czy mogę ją tak nazwać, ponownie zaczęła wypowiadać dziwne słowa.
-Lilans moi drui san.-ku mojemu zdziwieniu, oczy Susan przybrały normalną barwę. Tym razem w jej spojrzeniu dojrzałem smutek przemieszany z troską. Naprawdę byłem mocno zdenerwowany. Cała dzisiejsza sytuacja mnie mnie przerażała. Miałem dość dziwnych i niemiłych niespodzianek.
Po chwili blondynka mocniej przycisnęła kciuk do mojego czoła. Poczułem w swoim umyśle ogromną pustkę, jakby wyrwano cząstkę mnie. Wiedziałem, że Susan ma coś wspólnego ze Strażnikami. Po prostu czułem jej nieziemską moc. Zacząłem się nad tym zastanawiać, ale nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i zemdlałem. A potem nie czułem i nie pamiętałem już nic.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział mi nie wyszedł, krótki i nudny. Za bardzo skupiłam się na przedstawieniu historii Susan, ale niestety będzie to potrzebne w następnych rozdziałach. Jak Wam się podobał? Proszę o wypowiedź w komentarzach :D.
PS:Obiecuję, że w następnym rozdziale będzie dużo Jelsy.



Ważne informacje!!!
1.Postanowiłam, że od dzisiaj będę dodawać tytuły do rozdziałów, żebyście chociaż w pewnym stopniu wiedzieli o czym będą.:D
2.Mam jedno pytanie. Czy przypadkiem nie przeszkadzają Wam zdjęcia które zamieszczam we wpisach? Mogą one niektórych dekoncentrować, więc jeżeli coś Wam przeszkadza w wyglądzie bloga piszcie w komentarzach.;)
3.Chcecie żebym dodała muzykę na blogu? Jeżeli tak, to jaką byście chcieli? Podawajcie tytuły/linki w komentarzach.:)
4.Mam zamiar przeprowadzić ankietę, więc proszę wszystkich o głosowanie.:P

DEDYKACJA DLA: Kiniaa ツ


Polecam :D (spam[nie moje filmiki]):
Zapraszam na blogi mojej koleżanki:

Dziękuję za komentarze i pozdrawiam! ;*

środa, 20 maja 2015

Rozdział 6 ^-^

Cześć wszystkim! Mam nadzieję, że jesteście gotowi na następny wpis. Ponieważ będzie on trochę inny od reszty postów. Mam zamiar napisać rozdział z ogólnej perspektywy, a nie opowiadania jednego bohatera. Będzie to taki mały eksperyment, więc proszę o wyrozumiałość, jeżeli znajdą się jakieś błędy językowe itp.
Nie przynudzając zapraszam do czytania i życzę miłej lektury. ;D
PS:Pojawią się  nowi bohaterowie.

Z ogólnej perspektywy:
Rudowłosy chłopak zwinnie podał krążek do Jacka, który idealnie wykorzystał nadarzającą się okazję i trafił po raz czwarty do bramki.
Po hali rozniósł się okrzyk tryumfu, wszyscy byli pod wielkim wrażeniem talentu białowłosego. Nawet drużyna przeciwna z szacunkiem patrzyła na wyczyny Frosta. Nigdy nie widzieli tak znakomitego gracza, bez problemu omijał obrońców i z łatwością trafiał do bramki. Jakby grał w hockeya od najmłodszych lat i trenował go sam Grek Łejn. 
-Niezła robota.-Pan Rither z siłą dawnego zawodnika hockeyu, klepnął Jacka w plecy.  
Białowłosy przez impet uderzenia o mało nie upadł na twardy lód. Na szczęście w porę zdołał podtrzymać się swoim kijem. 
Dave (tak miał na imię nauczyciel wf ),pomimo sędziwego wieku, był dobrze zbudowanym mężczyzną. Chociaż na jego twarzy majaczyły lekkie zmarszczki, nie sprawiało to że wyglądał jak emerytowany staruszek. Nawet jego szare włosy, nie dawały ujmy umięśnionej posturze która była idealnie widoczna dzięki obcisłej sportowej koszulce. Wydawałoby się że jest surowym człowiekiem, ale na przekór pozorom był bardzo sympatyczny.
-Dziękuję.-odparł Frost, nieco zmieszany pochwałami nauczyciela. 
-Nie musisz być taki skromny.-Rither zmierzwił mu włosy, gdy ten zdjął kask.-Pokonałeś moich najlepszych uczniów.
-Nie ma czym się ekscytować...-błękitnooki próbował zmniejszyć zapał nauczyciela, ale ten przerwał mu w pół zdania.
-Nadajesz się do naszej szkolnej drużyny. Może dałbyś się namówić?
W oczach Jacka rozbłysła iskra zainteresowania.
-Naprawdę?-spytał z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. 
-Grasz jakbyś był zawodowcem, właśnie takich talentów potrzebuje nasza szkoła.-powiedział zachęcająco.
Białowłosy bez dłuższego zastanowienia przyjął propozycję nauczyciela.
-Kiedy odbędzie się trening?-spytał zaciekawiony.
-Jutro, zaraz po siódmej lekcji. Mam nadzieję, że się pojawisz.-Dave posłał mu znaczące spojrzenie.
-Oczywiście.
-Trzymam cię za słowo.-odparł żegnając się skinieniem głowy, po czym wyszedł z hali.
Jack stał jeszcze przez chwilę w całkowitym bezruchu, wpatrywał się w tablicę wyników. Był oszołomiony wydarzeniami dzisiejszego dnia. Nie spodziewał się, że tak łatwo uda mu się zaadaptować w nowej klasie. Szczególnie zdziwiła go propozycja, którą dostał od Pana Rithera. Nie mógł uwierzyć w to, że został przyjęty do Ice Bolt pierwszego dnia nauki. Chciało mu się skakać z radości. Jednak miał dziwne przeczucie, że coś w końcu pójdzie źle. Nie mogło przecież być aż tak łatwo. 
Powłócząc nogami, ruszył w stronę wyjścia. Cały czas nie mógł zapomnieć o swoich obawach, jego intuicja podpowiadała mu, że wkrótce nadejdą kłopoty, które wywrócą jego życie do góry nogami.
***
(pięć minut później, przerwa)
-Elsa!-krzyknął białowłosy, kiedy ujrzał dziewczynę spośród tysięcy innych uczniów.
Blondynka popatrzyła na Jacka, po czym uśmiechając się ruszyła w jego kierunku.
-Cześć.-powiedziała całując się z nim na przywitanie.
Policzki błękitnookiej były zarumienione od wysiłku, Jack musiał przyznać, że róż dodawał jej niezwykłego uroku.
-Co robiliście na wf?-spytał zaciekawiony.
-Łyżwiarstwo figurowe.-odparła stękając pod nosem.
-Kupić ci wodę?-zaproponował, widząc wykończoną dziewczynę.
Elsa tylko skinęła głową, była bardzo zmęczona.
Na dzisiejszych zajęciach Pani Earn nie dała im ani chwili odpoczynku. Powodem były najważniejsze zawody łyżwiarskie w tym roku, które miały się odbyć za miesiąc. Ze względu na to, że nauczycielka była osobą o niezłomnym temperamencie, wraz ze swoimi podopiecznymi ćwiczyła umiejętności długo przed terminem. 
-Proszę.-Frost wręczył jej butelkę wody z niedaleko stojącego automatu. 
-Dziękuję.-odparła zachrypniętym głosem.-A co u ciebie?-zagadnęła.
-Graliśmy w hockeya, przyjęli mnie do szkolnej drużyny.-powiedział w prost.
-Gratulacje!-dziewczyna wtuliła się w jego koszulkę.-Przyjdę na twój trening i popatrzę jak sobie radzisz.-zachichotała łobuzersko.
Jack zachęcony, jej uśmiechem. Objął ją ramieniem i pocałował w nos. Uradowana blondynka ponownie zaśmiała się cicho pod nosem.
Obydwoje wymienili porozumiewawcze  spojrzenia, po czym złączyli swoje usta w długim pocałunku. Nic nie mogło przeszkodzić im w tej cudownej chwili, nawet dzwonek, którego drażniący dźwięk rozniósł się po korytarzach. 
Nawzajem wpatrywali się w swoje oczy i nie zwracali uwagi na rozpoczynające się lekcje. Chcieli pobyć razem w ciszy i spokoju. O które trudno było w szkole.
Siedzieli tak przez dłuższy czas rozkoszując się swoim towarzystwem, a kiedy w końcu zakończyli kolejny pocałunek. Śmiejąc się, ruszyli biegiem w stronę klasy. Ich miłość niemalże unosiła się w powietrzu. Była najsilniejsza, jaką kiedykolwiek widział świat. 
***
(4 godziny później, karna lekcja)
-Flynn Rider.-znudzona Pani Green wyczytywała listę uczniów, którzy dopuścili się wykroczeń.
-Jestem.-umięśniony brunet odparł niemrawo, próbując zdobyć się na kulturalny ton.
-Astrid Hofferson.
-Yhm.-blondynka burknęła pod nosem.
-Danny Blood.
-Obecny.-czarnowłosy chłopak siedzący na końcu sali warknął lekceważąco.
-Lena Evil.
-Jestem.-krótkowłosa dziewczyna uśmiechnęła się kwaśno.
-Standardowy zespół.-dyrektorka stęknęła pod nosem, wiedząc że to nie będzie spokojna lekcja.
-Zacznijmy od fizyki.-zaproponowała i pomimo protestów uczniów, wypisała przykłady na tablicy.
-Danny ty pierwszy.
Chłopak klnąc pod nosem, powolnym krokiem ruszył w stronę tablicy. Nie zamierzał obliczać żadnych działań.
-Do roboty.-nauczycielka skarciła go wzrokiem.
Błękitnooki zamiast odpowiedzi, wyzywająco wydął usta i zaczął obracać swoim kolczykiem w wardze.
-Nie będę czekać.-Pani Green starała się mówić opanowanym tonem.
-Czyli mogę już sobie pójść?-Danny wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu.
Zdenerwowana nauczycielka zapała się za głowę, najchętniej wróciłaby do swojego domu i odpoczęła od nieznośnych uczniów. Ale niestety to był jej obowiązek.
-Wracaj do ławki.-rozkazała wyjmując z torebki tabletki uspokajające.
Na końcu sali dało się słyszeć ciche śmiechy, nastolatków bawiło zachowanie dyrektorki.
-Cisza.-warknęła, ale to i tak nie przyniosło skutków.
-Chodźmy z tond.-Flynn lekceważąco popatrzył na nauczycielkę, która rozpaczliwym gestem ręki kazała im usiąść.
-Nie wolno wam nigdzie iść, jeszcze wasza odsiadka się nie skończyła.-Pani Green ruszyła w stronę drzwi, żeby zablokować im wyjście. Chociaż z przyzwyczajenia wiedziała że ich nie powstrzyma. 
Astrid bezceremonialnie popchnęła ją na ścianę i wraz ze swoją bandą wybiegła z sali.
-Stójcie!-krzyknęła jeszcze, ale po uczniach nie było już śladu.
-Oni nigdy się nie zmienią.
***
(ławka przed szkołą, ten sam moment)
Jack siedział na ławce, wsłuchując się w bicie serca Elsy. Czuł jej miętowy oddech, który go uspokajał. Delikatnie przejechał dłonią po zaróżowionych policzkach dziewczyny, po czym odgarnął niesforny kosmyk jej włosów.
-Odprowadzisz mnie na przystanek autobusowy?-blondynka zrobiła błagalną minę.
 (coś w tym stylu ;D)
-Z przyjemnością.-odparł, łapiąc ją za rękę.
Elsa uśmiechnęła się zadowolona z obrotu spraw, po czym podśpiewując fragment swojej ulubionej piosenki ruszyła za chłopakiem.
-Będziesz jutro w szkole?-spytała po dłuższej chwili niezręcznej ciszy.
Białowłosy skinął głową.
-Pamiętaj o sprawdzianie z historii.-zaśmiała się widząc zaskoczoną twarz Jacka.
-Kompletnie zapomniałem, co ja bym bez ciebie zrobił?-spytał ironicznie, po czym złapał dziewczynę za talię i uniósł do góry. 
-Jesteś szalony.-pisnęła podekscytowana.
-Oszalałem jedynie na twoim punkcie, jestem zupełnie normalnym człowiekiem.-Jack udawał urażonego.
-Nie gniewaj się.-potargała go za włosy.
-Pod jednym warunkiem.-odparł łobuzersko.
-Jakim?
Błękitnooki zamiast odpowiedzi, nadstawił policzek, a Elsa bez dłuższego zastanowienia cmoknęła go w to miejsce.
-Dziękuję.-powiedział, przytulając się do dziewczyny.
-Dla mojego księcia wszystko.
-Muszę ci się odwdzięczyć Madame.-szepnął szarmanckim tonem, po czym namiętnie pocałował ją w usta.
Dziewczyna chcąc mu dorównać, delikatnie złapała go za ramię, powtarzając pocałunek.
-Chodźmy już. Spóźnię się na autobus.-odparła, po długiej serii pieszczot.
Jack uśmiechnął się smutno, nie chciał rozstawać się z Elsą. Ale widząc stanowczą minę dziewczyny, zrozumiał że nie uda mu się jej przekonać
 ***
Frost włożył kask, po czym odpalając silnik ruszył z głuchym łoskotem ze szkolnego parkingu. Ucieszył się, że wreszcie będzie mógł wrócić do domu. Był bardzo zmęczony, wszystkie lekcje i dzisiejsze wydarzenia kompletnie go wykończyły. I tak pozostało mu jeszcze wiele spraw do załatwienia, których nie mógł odstawić na dalszy plan.
-Brrrr.-jego brzuch wydał głośny pomruk. Zdał sobie sprawę, że nie jadł nic od samego rana.
 Miał ochotę na ciepłą czekoladę i solidny obiad. W głowie pojawił mu się obraz pizzy, doprawionej bazylią i innymi przyprawami. Postanowił zajrzeć do pierwszego napotkanego lokalu.
Nie musiał długo czekać, ponieważ tuż za zakrętem pojawił się budynek pizzerii.
 Z głośnym piskiem opon, zaparkował swój skuter przy wejściu, nad którym wisiał napis "Mike's Pizza". Po czym wyciągając kluczyki ze stacyjki, wszedł do środka.

W lokalu panował ogromny zaduch, czuć było zapach alkoholu, który drażnił nos Jacka. Na staromodnych krzesłach siedzieli klienci, którzy nie wyglądali na normalnych ludzi. Każdy z nich miał co najmniej jedną dziarę, a ich styl ubierania sprawiał że wyglądali jeszcze straszniej. Frost postanowił nie ryzykować spotkania z dziwnymi osobnikami, dlatego usiadł na samym końcu pomieszczenia.
Przez dłuższą chwilę przyglądał się mężczyznom, zastanawiając się czy nie należą do jakiegoś motocyklowego gangu. 
-Cześć Jack.-z rozmyślań wyrwał go kobiecy głos. 
Zdziwiony spojrzał w tamtą stronę. Widok całkowicie go zaskoczył. Przed nim stała szczupła i młoda dziewczyna, w ogóle nie pasująca do scenerii starego lokalu. Miała błyszczące brązowe oczy, czoło przysłaniała grzywka ułożona na lewą stronę. Włosy były w kolorze ciemnego blondu z jaśniejszym odcieniami na końcówkach. Ubrana była w białą bluzkę z napisem "I believe i can fly.", do której nosiła zwykłe rurki. Przez talię miała przewiązany czarny fartuch, który świadczył o tym, że najprawdopodobniej była kelnerką w tej pizzerii.
-Znamy się?-spytał zdziwiony.
Na twarzy nieznajomej pojawił się grymas zażenowania.
-Chodzimy do tej samej klasy.-burknęła z przekąsem.
-Przepraszam.-zrobił skruszoną minę.-Susan?
-Przynajmniej pamiętasz jak się nazywam.-odparła, a jej słowa ociekały sarkazmem.
-Pracujesz tutaj?-chłopak chciał jak najszybciej zmienić temat.
-Tak, na pół etatu. A co ciebie tu sprowadza?
-Głód.-odparł, uśmiechając się zawadiacko.
-Zachowujesz się jak dziecko.-sprostowała.
-Nic na to nie poradzę. Taki się po prostu urodziłem.
-Chcesz złożyć zamówienie?-spytała nie mogąc opanować śmiechu.
-Oczywiście.-Jack pospiesznie zaczął szukać odpowiedniej oferty w karcie menu.-Poproszę pizzę włoską z serem feta i bazylią. 
-Coś do picia?
-Macie gorącą czekoladę?
-Tak, powinna się znaleźć.
-Chętnie się napiję.-Frost był bardzo spragniony 
-Zaraz wracam.-blondynka zniknęła za barkiem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co myślicie o rozdziale? ;d Według mnie jest średni, trochę mi nie wyszedł. :3  Za bardzo się rozpisałam. heh. ;-; 
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem! ♥♥♥♥♥
Aż się dziwię, że jeszcze moje okropne pisanie Was nie zniechęciło. :D 
Ten rozdział dedykuję wszystkim. Mam nadzieję, że nie usnęliście podczas jego czytania. ;D 

PS:Narysowałam Susan, nie mam talentu do malowania. Xd Więc nie oczekujcie jakiejś cudnej "Mona Lisy". Mam zamiar narysować innych bohaterów, ale dodam rysunki dopiero w następnym rozdziale. C:


Pozdrawiam i ślę mroźne całusy! ;*