Z perspektywy Elsy:
Obudził mnie dudniący stukot kropli deszczu, które z każdą chwilą wydawały coraz większy łoskot uderzając o szybę auta.
Nie mogąc ponownie zasnąć, oparłam swoją głowę na specjalnej wysuwanej podpórce i zaczęłam wpatrywać się w rozpościerający się przed nami krajobraz. Chociaż ciemne chmury częściowo przysłaniały słońce, pojedyńcze jego promyki docierały do ziemi, co w połączeniu z deszczem tworzyło piękną tęczę. Chociaż byłam zafascynowana tymi niesamowicie błyszczącymi odcieniami różnorodnych kolorów, nie mogłam zapomnieć o ostatniej katastrofie, która na zawsze pozostawiła na moim sercu głęboką bliznę. Nie śmiałam nawet na sekundę odwrócić głowę, bo to zapewne skończyło by się kolejnym wybuchem płaczu, a nie chciałam wylewać łez przy Susan, która miała do tego większe powody niż ja.
Westchnęłam poprawiając niesforny kosmyk który opadł na moje czoło i powodował niemiłe łaskotanie.
Przed oczami pojawiła mi się scena, gdy to Jack czule muskając moją skórę wkładał go z powrotem na miejsce.
Dlaczego musiałam sobie o tym teraz przypominać?! Chociaż lubiłam te wspomnienia wywoływały one zbyt wiele bólu.
-Elsa.-Susan zwróciła się do mnie nie odrywając wzroku od jezdni.-Niedługo dojedziemy.....mogłabyś spróbować trochę opanować swoje emocje?-dodała łagodniejszym tonem.
-Skąd.......-chciałam się jej zapytać jakim cudem poznała uczucia, które kłębiły się w mojej głowie. Przecież jak nikt inny potrafiłam zachować kamienną twarz. Do moich myśli też nie zaglądała, wyczułabym to.
-Zamroziłaś szyby.-odparła przerywając mi.
Otworzyłam ze zdziwienia usta i szybko spojrzałam w stronę okna. Rzeczywiście pokrywał je szron.
Moja twarz zrobiła się czerwona. Posłusznie zlikwidowałam mróz, żeby Susan mogła normalnie prowadzić. Nie dość że śmierć Jacka była moją winą, do tego jeszcze nie mogłam się na nic przydać i tylko sprawiałam same problemy. To ja powinnam być na jego miejscu.
Z perspektywy Jacka:
Jak myślicie po jakim czasie człowiek w samotności zaczyna wariować? Nie wiecie? Sam nie mam pojęcia, ale od kiedy siedzę w tej zatęchłej ciemności w której dostrzegam tylko czubek własnego nosa czuję się obserwowany. Jakby z każdej strony ktoś próbował mnie dosięgnąć i mną zawładnąć. Kierować jak marionetką i posłużyć się jak zwykłą rzeczą. To uczucie nie opuszczało mnie ani na chwilę, jestem pewien, że ktoś tu jest. Chyba że jest to tylko wymysł mojej wybujałej wyobraźni, która co chwila podsuwała mi coraz gorsze scenariusze. Wiedziałem, że umarłem, ale to mnie nie przerażało...w końcu już raz straciłem życie. Dobrze wiedziałem co znaczy śmierć, nie była mi obca. Ale chociaż miałem Déjà vu, nie mogłem przypomnieć sobie tego miejsca w którym aktualnie się znajdowałem. Na pewno nie było to niebo, ani piekło.....może coś pomiędzy? Nie wiedziałem, ale miałem zamiar jak najszybciej się dowiedzieć.
Na początku spróbowałem się poruszyć, ale nawet nie mogłem kiwnąć palcem. Moje ciało było całe zdrętwiałe, jakby ktoś powbijał w nie szpilki a potem dobił je młotkiem. Naprawdę wolałem pozostać w nieruchomej pozycji, niż dalej cierpieć te katusze, ale obiecałem sobie że zrobię to dla Elsy. Powoli zgiąłem rękę, która po sekundzie zaczęła niemiłosiernie piec. Pomimo nieznośnego szczypania, ponownie nią poruszyłem co wywołało kolejną falę bólu, ale nie miałem zamiaru się poddać.
Po kilkunastu minutach odzyskałem już czucie w całym ciele, niestety cierpienie nie mijało, a mnie przy świadomości trzymały tylko myśli o mojej kochanej śnieżynce. Kiedy wyobraziłem sobie jej piękne usta, błękitne oczy i jasną cerę na moją twarz wstąpił szeroki uśmiech. Radość sprawiła, że uaktywniła się moja moc, przez co w powietrzu zaczęły unosić się malutkie płatki śniegu. To ona dodawała mi sił.
Z perspektywy Elsy:
Kiedy zajechałyśmy pod podjazd starego malutkiego domu nad jeziorem. nie mogłam uwierzyć własnym oczom, jak to miejsce zmieniło się od mojej ostatniej wizyty. Niegdyś białe drewniane ściany budynku lśniące w blasku słońca, teraz miały zielonkawo-błotnistą barwę i porastał je bluszcz. Chociaż niektóre elementy budowli były podniszczone i spróchniałe, dom stał nadal niewzruszony pomimo upływu lat.
Wysiadłam z auta chcąc odetchnąć świeżym powietrzem, co pozwoliłoby mi oczyścić umysł i myśli. Miałam z tym miejscem wiele miłych wspomnień, a tego potrzebowałam teraz najbardziej.
-Elsa wiem że chciałabyś chwilę odpocząć po tym całym ciężkim dniu, ale mamy coś ważnego do załatwienia.-wskazała palcem na tył samochodu.
Od razu zrozumiałam o co chodzi. Wykrzywiłam usta w niemym grymasie, niestety znów poniosły mnie emocje. Szybko przetarłam oczy wierzchem dłoni, żeby zamaskować spływające po moich policzkach łzy.
-Spokojnie, wszystko się ułoży.-Susan w mgnieniu oka znalazła się przy mnie, położyła rękę na moim ramieniu dodając mi tym samym otuchy.
-Trzymam cię za słowo.-odparłam posyłając w jej stronę wymuszony uśmiech.
-Obiecuję.-szepnęła, jakby nie chciała żeby ktokolwiek ją usłyszał.
Zaraz po tym obydwie skierowałyśmy się w stronę auta, żeby zabrać ciało Jacka.
Z perspektywy Tajemniczego:
Wczoraj przypuściłem atak na ofiarę którą wskazał mi ojciec, była bardzo silna. Nie mogłem jej pokonać polegając tylko na własnych zdolnościach. Na szczęście w odpowiedniej porze i o odpowiednim czasie na miejscu znalazła się osoba na której jej zależało. Z łatwością mogłem ją wykorzystać, wystarczyła drobna zabawa uczuciami i już była na mojej łasce. Jej nędzne życie było jak na wyciągnięcie ręki, mogłem przebić sztyletem jej serce, a jednak tego nie zrobiłem. Dlaczego? Nie wiem.....coś się ze mną stało, coś niedobrego. Odczułem jakieś emocje, a to nigdy nie powinno się przydarzyć. Czyżby były to skutki uboczne życia wśród ludzi? Możliwe. Ale nie mogłem pozwolić by mój ojciec się o tym dowiedział, najprawdopodobniej wymierzyłby mi straszną karę.
Ruszyłem w stronę swojego pokoju, moja zastępcza matka krzyczała coś do mnie o moim bezczelnym zachowaniu, a ja miałem ją w głębokim poważaniu. Nie była moją prawdziwą rodzicielką i w niczym się z nią nie równała.
Kiedy zamknąłem za sobą drzwi, zacząłem szybko szukać specjalnej szczepionki którą miałem ukrytą w starej skrzynce zamykanej na klucz, Miała w sobie serum które pozbawiało mnie wszelkich uczuć i dodawało energii. Właśnie tego potrzebowałem. Jednak nie wiem dlaczego, przed wbiciem sobie igły w ramię zawahałem się. Odezwała się moja słabsza strona....ludzka strona.
Z perspektywy Elsy:
Po owinięciu ciała Jacka prześcieradłem znalezionym w starej szufladzie i umieszczeniem go w jednym z odosobnionych pokoi domu. Wraz z Susan poszłyśmy na rekonesans naszej starej kryjówki, by sprawdzić czy rzeczywiście nikt nie zaglądał do niej przez parę ostatnich lat. Sprawdziłyśmy każdą pułapkę zastawioną przez nas podczas naszej ostatniej wizyty. Wszystkie były nienaruszone, więc nic nie wskazywało na jakąkolwiek obecność ludzi przez długi okres czasu.
Po skończonych oględzinach, poszłyśmy do starej kuchni, która dzięki magi pozostała w takim samym stanie w jakim ją zostawiłyśmy. Również inne pomieszczenia dzięki zaklęciom były czyste i zadbane.
W szafkach znalazłyśmy produkty spożywcze, które tutaj zostawiłyśmy. Były w nich także pyszne pianki, które miałyśmy zamiar upiec na ognisku. Dom był oddalony kilkadziesiąt kilometrów od najbliższego miasta, dlatego nie musiałyśmy się martwić że ktoś zobaczy nas z daleka.
Kiedy ja zajęłam się zbieraniem drewna, Susan zaczęła ostrzyć patyki swoim podręcznym scyzorykiem.
Pod wieczór wszytko było już gotowe, obydwie ze zmęczenia padłyśmy na wyniesione z domu krzesełka i patrzyłyśmy w niebo obżerając się piankami. Była to miła chwila wytchnienia po tym dniu pełnym wrażeń. Siedziałyśmy w milczeniu, rozumiejąc się bez słów, każda z nas potrzebowała spokoju.
Zaczęłam się zastanawiać nad sensem własnego życia, przecież już go straciłam. Dla kogo miałam teraz żyć? Dla Susan? Nie..ona doskonale sobie beze mnie radziła. Dla rodziców? Już dawno zginęli.
Byłam bezwartościowa.
-Wcale nie.-usłyszałam głos Susan w swojej głowie. Czyli wiedziała co mnie trapi.
-Właśnie że tak.-powiedziałam już na głos.
-Nie kłam, sama dobrze wiesz że to nie twoja wina.-popatrzyła na mnie ze wściekłym błyskiem w oczach. Pierwszy raz widziałam u niej takie zachowanie.
-Ale to prawda, gdybym była bardziej odpowiedzialna nic takiego by się nie wydarzyło.
-Skąd wiesz?-zaskoczyła mnie tym pytaniem. Czy o czymś mi nie powiedziała?
-Co masz na myśli?
-Jack nie powiedział ci wszystkiego, wyczułam u niego aurę mocy.
-Niemożliwe, to niby dlaczego chodziłby do zwyczajnej szkoły?
-Z takiego samego powodu co ty.-odparła, a jej odpowiedź wprawiła mnie w osłupienie. Miała zupełną rację. Jak ja mogłam tego do tej pory nie zauważyć?
Czyli przez ten cały czas mnie okłamywał, Susan nigdy się nie myliła, więc wniosek był jednoznaczny. Jack mnie oszukał, a ja mu przez cały czas bezgranicznie ufałam.
-Idę się położyć, zgasisz ognisko?-spytała patrząc na mnie wyczekująco.
Tylko kiwnęłam głową, nie mogłam nic z siebie wydusić. Byłam zszokowana, nie chciałam wierzyć w jej słowa. Ale jednocześnie wiedziałam że były prawdą. Czułam się zdradzona, przepełniały mnie żal i gorycz. Frost nie był ze mną szczery, co oznaczało że mi nie ufał...czyżbym była dla niego jednorazową przygodą?
-Elsa!-usłyszałam rozpaczliwy krzyk Susan dochodzący z wnętrza domu, błyskawicznie zerwałam się z krzesła i popędziłam w tamtym kierunku.
Kiedy ją znalazłam, stała w pokoju w którym zostawiłyśmy Jacka, popatrzyłam na nią zdezorientowana nie rozumiejąc o co chodzi.
-Ciało zniknęło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tam dam dam... Koniec ufff trochę się napracowałam, ale mam nadzieję że się Wam spodoba, przepraszam że w tym momencie ale jednak chcę Was jak najbardziej zaciekawić. Dzisiaj rozdział był dłuższy chyba dlatego że miałam super dzień. :D Tak więc pozdrawiam i ślę mroźnie całusy!
Postaram się częściej dodawać posty. ;) dozobaczonka :*
Bardzo mi się spodobał rozdział! <3
OdpowiedzUsuńNo nie źle... Powiem ci że nie mogę się doczekać następnego rozdziału bo zapaliłaś moją ciekawość!
Dobra muszę iść spać... To pa, buziaki! :*
I weny!
Rozdział był duper. Czy Jack się obudził? Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńWeny i pozdrawiam
I zapraszam do mn: http://jelsahistoriaprawdziwejmilosci.blog.pl/
UsuńKolejna! spłoniesz w piekle za takie zakończenie. Ale tak ogólnie, to rozdział bardzo wzruszający. A jednoczenie trochę straszny.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Nie umiem myślec o 4 rano soooooł
OdpowiedzUsuńWeny
Pozdrawiam ~ Snowmoon
SPAM
OdpowiedzUsuńKara od urodzenia wiedziała, co musi zrobić. Wygrać Test. Na trening ma tylko dwadzieścia trzy lata. Musi być doskonała.
Dziewczyna dokładnie wie jak osiągnąć swój cel, ale na drodze do sukcesu stoi "fałszywa" przyjaźń, cholernie przystojny kujon i największy wróg.
Czy uda jej się zwyciężyć? Czy życie mafijnej księżniczki jest dla niej odpowiednie? Co się wydarzy, kiedy w jej życiu zagości miłość i przyjaźń? Będzie gotowa je zaakceptować?
Zapraszam do mnie: nie-doskonala-doakonalosc.blogspot.com
Kiedy będzie kolejny rozdział mineło już półroku? Ta historia się jeszcze nie skończyła? Nie teraz! Czekam na nexta. Wciągneło mnie. Prosze niech to nie będzie koniec.
OdpowiedzUsuńKlemcia
Kiedy będzie kolejny rozdział mineło już półroku? Ta historia się jeszcze nie skończyła? Nie teraz! Czekam na nexta. Wciągneło mnie. Prosze niech to nie będzie koniec.
OdpowiedzUsuńKlemcia
I to tyle? Koniec?
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że dopiero dziś trafiłam na tego bloga i jest w szoku, że jest taki świetny. Do póki nie zorientowałam się, że dalej nic nie ma..
Nie, to nie koniec....po prostu miałam mały zastój weny, więc zrobiłam sobie przerwę. :"D Niedługo, nawet jutro pojawi się kolejny rozdział :)
Usuń