poniedziałek, 15 maja 2017

OGŁOSZENIE

Niestety z przykrością muszę zawiesić tego bloga na czas nieokreślony. Mam strasznie dużo rzeczy na głowie i nie wyrabiam z pisaniem. Chociaż wena jest to brakuje mi chwili przerwy. Dlatego, przepraszam, ale zawieszam bloga.
Oczywiście go nie usuwam.
Do zobaczenia w przyszłości mrożonki!
Dziękuję za wsparcie i wierne czytanie! :D

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Rozdział 3 Opowiadanie nr 2

-Dyrektorka wspominała coś o drugiej osobie posiadającej podobne do moich moce....-popatrzyłam na granatowowłosego z nieskrywaną ciekawością.
-Ehhh.. Rzeczywiście ... Mówiła o tym..-Sony nie wydawał się zadowolony moim pytaniem. 
Nerwowo przeczesał palcami czuprynę po czym cicho westchnął.
-O co chodzi?-spytałam lekko zaniepokojona.
-Nie ważne.-zbył mnie stanowczym ruchem ręki, najwyraźniej był to dla niego wrażliwy temat.
Chociaż nie chciałam dalej dręczyć Sony'ego pytaniami, moja ciekawska natura wzięła nade mną górę.
-Będę mogła się z nią spotkać?-posłałam w jego stronę błagalne spojrzenie, naprawdę chciałam porozmawiać z kimś podobnym do mnie.
-Jack jest chodzącą bombą atomową..-mruknął cicho pod nosem, jakby nie chciał żebym go dosłyszała.
-Czyli to chłopak...-spojrzałam na niego wymownie, dając do zrozumienia, że chcę dowiedzieć się czegoś więcej.
-Tak, wyjątkowo rozbrajający koleś.-fuknął łypiąc na mnie spode łba.
-Chyba go nie lubisz...-stwierdziłam widząc zaciśnięte usta Sony'ego.-Co nie zmienia faktu, że chcę z nim porozmawiać. Mógłbyś mu mnie przedstawić.
-Nie radziłbym ci się z nim zadawać.
To narcyz i dupek. Jest cholernie wkurzający.
-No cóż...-zrobiłam smętną minę.-I tak prędzej czy później na niego wpadnę. Wolałabym żebyś był przy mnie podczas takiego spotkania.
-Dobrze...-popatrzył na mnie ze zrezygnowaniem widocznym w tęczówkach, robiąc naburmuszoną minę.-...wygrałaś.
-Dziękuję.-podreptałam w jego stronę i uścisnęłam najmocniej jak potrafiłam.
Policzki Sony'ego pokryły się czerwienią.
-Nie ma za co.-zaśmiał się, po czym złapał mnie za rękę ciagnąć w kierunku drzwi.-Musimy się pospieszyć jeżeli chcemy go złapać przed następnymi lekcjami. Chociaż wątpię czy w ogóle się na nich pojawia.
Skinęłam na znak zgody, ruszając za granatowowłosym.
Chociaż odczuwałam mały niepokój  spowodowany moją mocą, doszłam do wniosku, że w magicznym świecie nie będzie ona problemem.
Normalnym osobom takim jak moja siostra mogłam wyrządzić krzywdę, jednak w tej akademii wszyscy byli nadzwyczajni.
Ta świadomość dodawała mi otuchy, dzięki czemu po raz pierwszy od czasu feralnego wypadku mogłam zapomnieć o dręczących mnie problemach.
-Już jesteśmy. Mieszka naprzeciwko ciebie.-mruknął Sony, jeszcze mocniej  zaciskając dłoń na mojej ręce.
Poczułam przyjemne, przeszywające ciepło.
-Narazie nic nie mów. Jest bardzo specyficznym typem człowieka.
-Spokojnie, dam sobie radę.-popatrzyłam na niego rozbawiona.
Chociaż wcześniej Sony był niemiłosiernie denerwującym ławkowym kolegą wtrącającyn się do mojego 
emocjonalnego życia, teraz zaczynałam go lubić.
Powoli stawał się dla mnie prawdziwym przyjacielem, dlatego w jego towarzystwie byłam szczęśliwa. 
Ostatni raz uczucie podobnej radości towarzyszyło mi podczas dziecinnych zabaw z Anką.
-Jak chcesz, nie mów później, że nie ostrzegałem.-błysnął w moim kierunku swoimi śnieżnymi zębami.
Mimowolnie ugięły się pode mną kolana.
Zaczynałam się zachowywać jak bohaterki z tych jakże bardzo "ambitnych" romansideł.
Potrząsnęłam głową, żeby wybić sobie z niej niepotrzebne myśli.
Szybko wyciągnęłam rękę i zapukałam dwa razy w drewniane drzwi.
-Czego?!-z wnętrza mieszkania dało sie słyszeć zdenerwowany głos.-Mówiłem, że dzisiaj nigdzie nie wychodzę.
-Otwieraj te drzwi Jack! Nie będę się z tobą cackać.-Sony też wyglądał na rozgniewanego.
-O matko... Czyżby przyszedł mój ukochany piesek..-chłopak zaśmiał się szyderczo.-Śmiało wchodź, wejście jest otwarte. Wystarczyło nacisnąć klamkę.
-Jeszcze raz nazwiesz mnie pieskiem, a rozszarpię cię na strzępy i wywieszę twoje flaki na balkonie.
Pierwszy raz widziałam granatowolsoego w tak złym nastroju. 
Coś musiało się między nimi wydarzyć.
Sony nie czekając na odpowiedź Jacka, wparował do środka z morderczym wyrazem twarzy.
Podreptałam za nim lekko zaniepokojona.
Chłopak, który tak bardzo denerwował mojego znajomego stał odwrócony do nas tyłem. 
Miał na sobie ciemną bluzę w śnieżne wzorki, która idealnie pasowała do jego czarnych jak smoła włosów.
W jego dłoni znajdował się papieros z którego paprochy spadały na szary dywan. 
-Masz gościa idioto.-Sony patrzył na niego jakby co najmniej zabił mu matkę.
-Ciekawe kto chce się ze mną spotkać.
Jack odwrócił się do nas, a jego wygląd wprawił mnie w osłupienie. 
Żółte oczy chłopaka przeszywały mnie od stóp do głów, a z twarzy nie znikał mu kpiący uśmiech.
Biła od niego niesamowita aura mocy. 
Coś w jego zachowaniu i wyglądzie sprawiło, że się zaczerwieniłam.
-Kolejna fanka?-spytał patrząc na mnie krzywo.
-Słucham?!-posłałam mu nienawistne spojrzenie.-Wypraszam sobie, jestem nową mieszkanką strefy lodu. Przyszłam się przywitać.
-Jak to? Też masz moc śniegu?-wyglądał na mocno zaskoczonego.
-Tak, to logiczne skoro zostałam tu przydzielona.
-W takim razie witam w moich skromnych progach.-Jack ukłonił się i uśmiechnął łobuzersko.
Sony w reakcji na jego gest wykrzywił usta w niemym grymasie.
-Nie przyszliśmy tu po to żebyś ją podrywał.
Pomimo panującej napiętej atmosfery, nie udało mi się powstrzymać prychnięcia wywołanego komentarzem granatowowłosego.
-Zachowujecie się jak przedszkolaki.-sprostowałam widząc zdezorientowane miny chłopców.
Żaden z nich jednak nie skomentował mojej wypowiedzi, obydwoje cały czas dalej wpatrywali się w siebie nawzajem z pod przymrużonych powiek
-Nie chciałabym przeszkadzać, w tej jakże interesującej batalii na wzrok, ale przyszłam tu z jakiegoś powodu...
-Właśnie miałem się ciebie o to zapytać....-Jack przestał podejrzliwie przyglądać się Sony'emu.-Co cię do mnie sprowadza?
-Chciałam porozmawiać o naszych zdolnościach, jeżeli nie miałbyś nic przeciwko.
-Myślałem, że raczej miałaś zamiar spędzić ze mną trochę romantycznych chwil.-chłopak przekierował wzrok na mój tyłek.-Jednak, jeżeli nie chodzi ci o to, muszę cię rozczarować. Nie mam na nic innego czasu.

Zagotowałam się wewnątrz ze złości. Co on sobie wyobrażał?
Chociaż jego wcześniejsze zachowanie mogłam jeszcze znieść, teraz miałam ochotę walnąć go stojącym obok krzesłem.
Odetchnęłam parę razy żeby uspokoić zszargane nerwy. Niestety po chwili Jack ponownie doprowadził mnie do szewskiej pasji.
 Przepełnił czarę goryczy dmuchając mi dymem prosto w twarz.
-No cóż, więc już ci nie przeszkadzam DUPKU.-ostatnie słowo wypowiedziałam głośniej specjalnie je akcentując.
Sony zachichotał na moją zuchwałą odzywkę. Szybko odwrócił głowę, żeby ukryć rozkwitający na jego twarzy uśmiech.
-NIE do zobaczenia.-fuknęłam po czym szybko wyszłam z mieszkania czarnowłosego zatrzaskując drzwi.
Już nienawidziłam mojego nowego sąsiada.
Dosłownie dziesięć minut temu odczuwałam ekscytacje na myśl o możliwości poznania osoby władającej podobnymi mocami....Teraz towarzyszyły mi tylko złość i obrzydzenie.
Nie chciałam mieć z Jackiem nic wspólnego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
YAY! w końcu pojawił się kolejny rozdział nowego opowiadania, wiem, że jest krótki za co Was bardzo przepraszam.
Nie wiem czy jestem z niego zadowolona, raczej nie. (jest taki sobie)
Ale przynajmniej wprowadziłam Jacka do historii, jak myślicie dlaczego ma czarne włosy i żółte oczy? Skąd u niego takie zachowanie?
Na razie nie mogę zdradzić wam tej tajemnicy, dlatego możecie snuć domysły.
(oczywiście w przyszłości wszystko wróci u niego do normy, o to się nie martwcie)
Pozdrawiam i ściskam kochane mrożonki!!! <3 
I wszystkiego najlepszego w nowym roku!!!!

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Rozdział 13 #Miłość jednak istnieje.

Z perspektywy Elsy:

Powoli zaczynało mi się robić niedobrze od fetoru krwi który unosił się w całym pomieszczeniu. 
Jack miał jedną szerszą ranę na głowie z której bez przerwy sączył się strumień tej szkarłatnej cieczy, a z jego czoła spływały krople potu.
Mimo to starałam się zachować trzeźwość umysłu i nie panikować. 
W tej chwili białowłosy mnie potrzebował.
-Elsa..-z ust chłopaka wydobył się pojedyńczy cichy jęk, jednak to wystarczyło żeby moje serce zaczęło szybciej bić. 
-Spokojnie..-pogłaskałam go po jego śnieżnej czuprynie.-Jestem przy tobie.-dodałam splatając nasze dłonie.
Chociaż w mojej głowie panował istny mętlik, postanowiłam trwać przy nim podczas zabiegów wykonywanych przez Susan.
Wiedziałam że Jack mnie okłamywał i nie mówił całej prawdy..ale jednak w jego obecności ciągle czułam się bezpieczna i szczęśliwa. 
Sama nie wiedziałam co mam w tej chwili  myśleć... 
-Przytrzymaj go.. Muszę nastawić mu ramię.-blondynka popatrzyła na mnie wyczekująco, przy okazji wyrywając mnie z moich niekończących się rozmyślań.
Nie czekając dłużej szybko chwyciłam zdrowe ramię Jacka i przycisnęłam je mocniej do podłogi żeby się nie rzucał.
-Na trzy...-brązowooka mrugnęła do mnie porozumiewawczo.
Wiedziałam co chciała zrobić...
-Raz...Dwa...-specjalnie nie doliczyła do trzech żeby wykorzystać moment zaskoczenia.
Usłyszałam głuche i donośne pstryknięcie towarzyszące chrzęstowi przesuwanych kości.
Skrzywiłam się na ten dźwięk, wiedziałam że nastawianie kończyn z reguły było bardzo bolesne.
Chłopak napiął się i zacisnął wargi.
Czułam jak jego ręka ściska moją z niewiarygodną siłą. 
-Miało być na trzy...-powiedział ledwie słyszalnym szeptem lekko się uśmiechając.
-Nie żartuj sobie...to są poważne obrażenia...-Susan posłała mu karcące spojrzenie.-Odkładaj siły na potem i nic nie mów.
-Stęskniłem się śnieżynko.-powiedział przekręcając głowę w moją stronę.-Jesteś jeszcze piękniejsza niż przedtem.-wychrypiał pomiędzy oddechami.
Poczułam jak moje policzki robią się czerwone...
Nie powinnam tak łatwo dawać się ponosić emocjom...
Przecież mogło to być kolejne z jego kłamstw...
-Jeszcze raz zaciśnij zęby.-brązowooka wylała na głowę Frosta wodę utlenioną, po czym złapała chłopaka za ręce.
Jack zaczął się wyrywać i jęczeć z bólu.
Niestety musiałyśmy wyeliminować jakiekolwiek ryzyko zakarzenia.
-Jeszcze chwilę wytrzymaj.-dziewczyna popatrzyła na niego ze współczuciem.
-To tylko letkie szczypanie...-zaśmiał się, ale po chwili tego porzałował bo zaczął się krztusić.
-Elsa, przynieś wodę.-powiedziała blondynka nawet na mnie nie patrząc.
Szybko podreptałam w stronę stołu. Nalałam wody to stojącego na nim kubka, a następnie ponownie uklękłam przy Jacku.
-A teraz daj mu pić. Musimy zwilżyć jego gardło. Taki gwałtowny kaszel może mu coś uszkodzić.
-Nie przesadzajcie... Jest w porządku.
-Co ci mówiłam o gadaniu.-warknęła Susan, gdyby zabijała spojrzeniem, już by nie oddychał.
Jednak nie minęła chwila gdy ponownie złagodniała oglądając kolejne widoczne rany.
-Jakie ładne gwiazdy świecą na niebie... Takie piękne...Oooo... tą nazwałbym "Elsa", bo jest najjaśniejsza...-wskazał palcem w górę, a nasze oczy powędrowały za jego ręką.
Jak się spodziewałyśmy nie było tam żadnego nocnego nieba.. Tylko zwykły szary sufit.
-Majaczy.-stwierdziłam patrząc na chłopaka z przestrachem. 
Działo się z nim coraz gorzej. 
-Jack... Popatrz na mnie.-powiedziała skoncentrowana Susan.-Ile widzisz palców?
Wystawiła całą dłoń.
-Tylko policzę....Ale ostrzegam.. jestem słaby z matmy... -uśmiechnął się ponuro.
-Nie paplaj tyle.-Susan znowu przybrała groźną  minę.-Mów ile ich widzisz.
-Dziesięć.
-Na pewno?
-Oczywiście.
-Mogę zrobić okład z lodu.-zaoferowałam się widząc stan Frosta.
-Dobry pomysł.-odparła-Później razem postaramy się zdjąć mu bluzę. Wszędzie może mieć rany.
Na te słowa przypomniałam sobie dzień w klinice, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam klatkę piersiową chłopaka.
Aż zrobiło mi się cieplej na sercu.
-Jack, nie wykonuj żadnych ruchów.-dopiero słowa Susan wyrwały mnie z rozmyślań.
Wstałam z klęczek i ruszyłam w stronę zlewu.
Namoczyłam leżącą tam ścierkę, a potem zamroziłam ją swoją mocą.
Potem ponownie usiadłam przy Jacku.
Położyłam przygotowany okład na jego czerwonym czole.
-Od razu lepiej.-stwierdził białowłosy patrząc na mnie wdzięcznym wzrokiem.-Było gorąco.-dodał puszczając nam oczko.
-Teraz czas na bluzę.-blondynka przybrała znaczący wyraz twarzy, starając się nie zwracać uwagi na dziwne teksty Frosta.
-Chcecie mnie rozebrać?-na twarzy Jacka pojawił się łobuzerski uśmiech.
-Ughhhh...-jęknęła Susan-Twoje żarty z każdą chwilą robią się coraz gorsze.
Zaraz po tym gdy to powiedziała, zbliżyła się do mnie i szepnęła tak żeby białowłosy nas nie usłyszał.
-Brakuje mu krwi, dlatego się wydurnia...musimy szybko zatamować krwotok.
-Pierwszorzędnie trzeba opatrzyć ranę głowy. 
-Dobrze, bierzmy się do roboty.
***
Po około piętnastu minutach skończyłyśmy opatrywać głowę chłopaka i ranę pod bokiem. Wszystko było starannie zabezpieczone i z żadnego bandaża nie ciekła krew.
Ułożyłyśmy Frosta na kanapie i przykryliśmy kocem, ponieważ parę sekund po naszej "cichej rozmowie" stracił przytomność.
-Będziemy przy nim na zmianę czuwać.
-Mogę zostać jako pierwsza.-zapropownowałam.
-Dobrze, ale pójdę jeszcze zaparzyć herbaty. Masz ochotę?
-Tak, zostały jakieś opakowania miętowej? 
-Jest ich cała szuflada, kupowałaś je na potęgę.-uśmiechnęła się po raz pierwszy od dłuższego czasu.
-Nic nie poradzę na to że uwielbiam miętę. Ale o ile dobrze pamiętam, ty też nagromadziłaś w spiżarni zapas dżemów pomarańczowych.
-Całkowicie o nich zapomniałam.-przyznała blondynka.-Teraz przydałoby się je wykorzystać.-dodała z błyskiem w oku.
-Zrób dużo kanapek, Frost pewnie będzie głodny.-poradziłam Susan domyślając się jej zamiarów.-Same też trochę zjemy.
-Już biorę się do roboty.-uśmiechnęła się szczęśliwa, po czym z szybkością pantery pognała w stronę kuchni. 
A ja zostałam sama z Jackiem.
-Co mam o tobie myśleć?-zadałam retoryczne pytanie, na które sama nie znałam odpowiedzi.
Zapatrzyłam się na jego bledszą niż zwykle twarz. Czy miała taki odcień z powodu ran? A może chodziło o coś więcej? 
W końcu był teraz w swoim prawdziwym ciele. Nie wiedziałam jakie ma zdolności, ani kim naprawdę jest.
-Yrrrrmm...-białowłosy mruknął coś pod nosem, poruszył się, a potem z powrotem znieruchomiał.
-Dlaczego nie mogę mieć normalnego, zwyczajnego i spokojnego życia?-zadręczałam się spoglądając na swoje dłonie. 
Miałam już powoli wszystkiego dosyć.
-Gotowe.-Susan wysunęła się zza rogu pokoju trzymając w dłoniach tacę z kanapkami i trzy kubki z miętową herbatą.
Poruszała się bardzo zwinnie, ani na chwilę się nie zatrzymując. 
Ta umiejętność pozostała jej po pracy w pizzeri.
-Podano do stołu.-rzuciła żartobliwie. 
-Pachnie cudownie.-powiedziałam wdychając woń miętowej herbaty.
-Czy ja czuję jedzenie?-obudzony aromatem Jack zrobił wygłodniałą minę.
Jakby na potwierdzenie jego słów, zaburczało mu w brzuchu. 
Ale nawet ten komiczny zbieg okoliczności nas nie rozbawił.
-Tak.-mruknęłyśmy obie patrząc na siebie porozumiewawczo. 
Wiedziałyśmy że w najbliższym czasie będziemy musiały zadać Frostowi parę niewygodnych pytań. 
Jeżeli odzyskał siły, mogłyśmy zacząć już teraz.
-Ocknąłeś się w samą porę.-westchnęłam.
-Mam ochotę zjeść konia z kopytami.-powiedział sięgając po pierwszą porcję kanapek. 
Kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tego co miało nastąpić.
-Nadszedł czas na ukazanie prawdy.-Susan momentalnie przybrała obojętny wyraz twarzy.-Musimy porozmawiać.
Przysunęła bliżej krzesło, a cała pozornie stabilna atmosfera ulotniła się w przeciągu kilku sekund. Na jej twarzy nie malowały się żadne emocje.
Natomiast z mojego wewnętrznego poczucia spokoju i melancholii pozostały jedynie skrawki. 
-Ale o czym?-wyglądał na zdezorientowanego.-Co takiego zrobiłem?
-Jack, dobrze wiesz o co chodzi.-popatrzyłam na niego z nieskrywaną urazą.-Jak mogłeś trzymać to w tajemnicy?
-Ale ja naprawdę nie wiem o co wam chodzi...
-Nie jesteś zwykłym człowiekiem.-brązowooka nawet nie zadawała pytań, tylko od razu wysunęła swoją trafną hipotezę.
 -Jak...-popatrzył na nas przestraszonym wzrokiem, a jego warga zaczęła się nerwowo trząść.
-Nie trzeba być super wykfalifikowanym detektywem, żeby po poszlakach odgadnąć, że jest w tobie coś magicznego.
-Czyli widziałyście mój powrót? 
-Nie tylko.-wtrąciłam się.-Już podczas walki w pizzeri Susan zaczęła cię podejrzewać.
-Ja....
-Myślałeś że jestem głupia.-zagotowałam się w środku na myśl o kłamstwach białowłosego.
-Ja wcale...-Frost ponownie próbował dokończyć zdanie ale jeszcze raz mu w tym przeszkodziłam.
-Grałeś na moich uczuciach.-przęłknęłam gorzko ślinę.-Powiedz dla kogo pracujesz...
-Elsa...nigdy nie bawiłbym się twoimi emocjami.-powiedział świdrując mnie twardo wzrokiem.-Nie dajecie mi dojść do słowa... Mogę to wszystko wyjaśnić....
-Słuchamy.-brązowooka śledziła każdy jego ruch. Zauważyłaby nawet najmniejsze oznaki kłamstwa.
-Jestem jedynie duchem zimy i zabawy, strzegę dziecięcych marzeń.-zrobił krótką przerwę jakby się nad czymś zastanawiał.-Nie chciałem was zdenerwować... ani tym bardziej szpiegować czy unieszkodliwić. 
Po prostu chciałem poczuć się wolny, brakowało mi mojego dawnego życia.
-Dawnego życia?-popatrzyłam na niego zdziwiona.
-Tak...-odpowiadając na to pytanie Frost wyraźnie zmarkotniał.-Kiedyś byłem śmiertelnikiem i żyłem pośród ludzi. Ale utopiłem się w jeziorze...-przerwał czekając na nasze dalsze pytania.
Szczerze powiedziawszy jego odpowiedź trochę mnie zdziwiła.
-Czyli Księżyc wybrał cię na strażnika?-Susan wydawała się zainteresowana.
-Księżyc?-popatrzyłam na nią pytająco.
-To pan strażników marzeń. Rozdaje moce i umiejętności tylko wybranym przez siebie kandydatom. 
-Już rozumiem.-skinęłam lekko w stronę Jacka żeby kontynuował swoją odpowiedź.
-Poprosiłem go o danie mi ponownie ludzkiego życia. W taki sposób tutaj trafiłem.
-Ale dlaczego się nie przyznałeś? Przecież nawet ja nie kryłam się przed tobą ze swoimi mocami.
-Jak myślisz... Uwierzyłabyś, gdybym ci o tym powiedział bez żadnego poparcia dowodami, przecież zostałem pozbawiony magicznych zdolności.
-Tak, uwierzyłabym ci.-powiedziałam pewnie.
-Uhh...nie wydaje mi się.-Jack poprawił się na kanapie i nerwowo przeczesał włosy.-Prędzej uznałabyś to za wytwór mojej wybujałej wyobraźni. 
-Przestańcie roztrząsać nieistotne sprawy.-Susan popatrzyła na nas błagalnie.-Walczycie z wiatrakami. Przecież do niczego w ten sposób nie dojdziecie. 
-Masz racje.-stwierdziłam po krótkim namyśle.-Opowiedz nam więcej o tym kim jesteś i jakie masz moce.
Frost przez chwilę nic nie odpowiadał.
Wokół nas zaczęły pojawiać się pojedyńcze, błyszczące płatki śniegu.
Przestraszona spojrzałam na swoje ręce, bojąc się stracenia kontroli nad własnymi emocjami.
-Spokojnie Elsa.-oczy Jacka błysnęły iskierką rozbawienia.-To ja.
-Słucham?!-razem z Susan popatrzyłyśmy na niego jak na ducha. 
Którym paradoksalnie był.
-Mam moc lodu. 



***
Z perspektywy Zająca:
Miejsce ~Biegun Północny~ Siedziba Northa

-Uahhag aggfadyff-Yeti popatrzył na mnie krzywym wzrokiem, po tym jak zmroziłem podłogę na której boleśnie się wywrócił.
Musiałem przyznać, że zdolność odziedziczona po Jacku była naprawdę ciekawa. 
Mogłem się nieźle pobawić.
-Uhgugvvfafafaf..-włochaty stwór ponownie zaczął wymachiwać dłońmi zdenerwowany całą sytuacją.
-No już, nie gorączkuj się tak.-cicho zachichotałem.-Sam przyznaj... To było naprawdę zabawne.
Mrugnąłem do niego żartobliwie, na co 
Yeti ze zrezygnowaniem opuścił ręce w geście kapitulacji. 
-Guiuagqcv bsvhiwi!-burknął gniewnie, poczym wychodząc z impetem zatrzasnął drzwi. 
Gwizdnąłem przeciągle na jego reakcję.
-Będę miał kłopoty.
Dzisiaj zdąrzyłem wyprowadzić z równowagi wszystkich strażników.
Najwyraźniej powoli zamieniałem się we Frosta.
-Co za ironia.-wzbiłem się w powietrze i zacząłem robić podniebne fikołki.
Latanie było kolejnym plusem dostania mocy po białowłosym.
Dzięki nowym umiejętnością udało mi się  pozbyć lęku wysokości i zyskać więcej pewności siebie.
Mogłem podróżować w przestworzach razem z chmurami i wiatrem.


Westchnąłem pod nosem przypominając sobie pełne przeżyć loty nad lodowcami.
-North raczej  nie powinien zauważyć mojej nieobecności.-po krótkim namyśle postanowiłem jeszcze raz udać się w ulubione miejsce.
Otworzyłem okno w pokoju i stanąłem na wąskim parapecie. 
Powoli z niego zeskoczyłem i przez dłuższą chwilę spadałem bezwładnie ku dołowi.
Dopiero dwa metry nad śnieżną zaspą wzbiłem się w powietrze.
Adrenalina zaczęła działać.
Skierowałem się w stronę lasu i przyspieszyłem żeby dogonić lecące nieopodal ptaki.
Kiedy mi się to udało, wszystkie rozpierzchły się w różne strony.
Najwyraźniej bardzo je wystarszyłem. 
Po paru minutach, chcąc urozmaicić sobie podróż, zacząłem wykonywać slalomy między chmurami.
Biały puch przyjemnie łaskotał moje futro i uszy.
Niestety, nie mogłem długo nacieszyć się tym uczuciem.
Niespodziewanie poczułem dziwną ciężkość, jakby całe moje ciało było zrobione z ołowiu.
Przestałem się unosić i zacząłem szybko tracić wysokość.
Obraz zamazywał mi się przed oczami od uderzających we mnie śnieżek.
Spadałem na zaostrzone końce gigantycznych świerków z ogromną prędkością i nic nie mogłem na to poradzić.
-Jakim cudem?-spytałem zduszonym przez wiatr głosem, czując że mój lęk wysokości powraca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ;) 
Ostatnia część rozdziału nie za bardzo mi się podoba ale myślę że jakoś to przetrawicie. 
Nie zabijcie mnie za moment w którym skończyłam post. :) plz 
Mam nadzieję że podsyciłam waszą ciekawość. 
Życzę miłego czytania !
Pozdrowienia mrożonki <3







sobota, 17 września 2016

Rozdział 12 #Może lepiej byłoby odejść z tego świata...

Z perspektywy Elsy:

Kiedy Susan powiedziała że ciało Jacka zniknęło o mało co nie zakrztusiłam się powietrzem. 
Przecież pokój, jak i cały dom, były strzeżone magicznym zaklęciem... nawet gdyby komuś udałoby się je sforsować, na pewno już byśmy o tym wiedziały. Więc jakim cudem zwłoki zniknęły?
Czy to oznaczało że nawet tutaj nie byłyśmy bezpieczne? 
-Jak to się stało?-spytałam nie mogąc doszukać się w tej sytuacji żadnego sensu.
-Nie mam pojęcia.-Burrows uklękła przy pustym prześcieradle i zaczęła mu się przenikliwie przyglądać.-To nie powinno się wydarzyć, szczególnie po tym jak postawiłam dodatkowe osłony...
-W takim razie, chyba będziemy musiały się stąd wynieść..-stwierdziłam ze smutkiem, ponieważ była to jedna z moich ulubionych kryjówek.
-Nie wyciągajmy pochopnych wniosków.-Susan wyglądała na skupioną, chyba się czegoś domyślała.
-Żebyśmy mogły tu zostać, musimy mieć pewność, że jesteśmy bezpieczne....W końcu Pitch nie siedzi z założonymi rękoma...wydaje mi się że to jego sprawka. Znalazłaś jakiś ślad?
-Właśnie żadnego... nie ma tutaj ani jednego ziarenka piasku.-zmarszczyła brwi w oznace zdziwienia.
-Nic z tego nie rozumiem.-odparłam, zdezorientowana.-Przecież sam nie mógłby opuścić tego pokoju, w końcu był martwy.
-Nie byłabym tego taka pewna...-Susan ściągnęła brwi w oznace skupienia.-To jest dosyć podejrzane...wyczuwam pozostałości ogromnej mocy....i ślady śmierci....Chyba już wiem co się wydarzyło...
-O czym ty mówisz?-spytałam całkowicie zbita z tropu.

-Kiedyś ja też tak zrobiłam, z pomocą księżyca i dobrych wspomnień ludzi z którymi byłam związana, po tym jak zostałam uśmiercona pod postacią człowieka...
-Wyjaśnisz mi o co chodzi?
-Pamiętasz jak mówiłam ci o aurze mocy którą u niego wyczułam...
-Tak, przecież rozmawiałyśmy o tym dosłownie dziesięć minut temu.-stwierdziłam zniecierpliwiona.
-Gdyby rzeczywiście moje przypuszczenia okazały się trafne, jako istota nadludzka mógłby powrócić  do świata żywych.
-Czyli najprawdopodobniej sam stąd wyszedł?!

-Tak mi się wydaje.
-Możliwe że jego uczucia mogły być nie szczere?
-Na to pytanie nie znam odpowiedzi...ale wydaje mi się że w takiej sprawie na pewno by cię nie okłamał..
-Jednak teoretycznie to może być prawda?
-Nie wiesz jaki był naprawdę, możliwe że szczerze cię kochał, tylko nie chciał żeby ktokolwiek dowiedział się o jego mocy.-Susan starała się mnie pocieszyć, ale ja i tak jej nie słuchałam.
-Gdyby mnie kochał powiedziałby prawdę.
-Może miał ku temu powody? 
-To i tak go nie usprawiedliwia, mógł być ze mną szczery. Przecież obdarzyłam go całkowitym zaufaniem. 
-Elsa, nie wiesz dlaczego tak postąpił...daj mu się wytłumaczyć. 
-Jeżeli w ogóle się tutaj pojawi..-nie dawałam za wygraną, chociaż wiedziałam że brązowooka po części ma rację. 
-Zastanów się, dlaczego niby miałby ci coś takiego zrobić?
-Sama nie wiem...



Z perspektywy Jacka:

Poczułem jak ogarnia mnie światło, a cała ciemność znika. 
W moje ciało wstąpiła nowa siła.
Domyśliłem się, że wracam do świata żywych. 
Jednak pomimo tego, że był to powód do radości, nie mogłem uspokoić swojego rozszalałego od strachu serca. W końcu powstawanie z martwych było bardzo bolesne, około 300 lat temu się o tym przekonałem. 
Chociaż kiedy znalazłem się już w świecie ludzi ból zniknął, to podczas przejścia myślałem, że pęknie mi czaszka. 
Wiedziałem, że tak będzie i tym 
razem. A nawet gorzej. 
Po chwili poczułem rozdzierające uczucie w okolicach serca. 
Zaczęło się.

Z perspektywy Elsy: 

Nagle z pokoju obok dało się słyszeć jakieś niepokojące dźwięki. 
Spojrzałam ze strachem na Susan, próbując odczytać emocje z jej twarzy. Ale jak zwykle żadnych nie znalazłam, skierowała się w kierunku pomieszczenia nie ukazując uczuć.
Nie chcąc zostać sama, ruszyłam za nią. 
-Obserwuj tyły.-szepnęła do mnie, po czym chwyciła kij bejsbolowy, który ukryłyśmy kiedyś w stojaku na parasolki.
Ruszyłam za nią w stronę stronę pokoju, starając się ukradkiem spoglądać w przeciwnym kierunku, żeby nikt nas nie zaskoczył.
Gdy znalazłyśmy się na korytarzu, po którego lewej stronie znajdowało się wejście do pomieszczenia, włosy dosłownie stanęły mi dęba.
Do naszych uszu dotarły rozpaczliwe jęki i stłumione wrzaski, jakby ktoś próbował się wyswobodzić z maszyny tortur. Dodatkowo towarzyszyło temu dziwnie niebieskie światło wydobywające się ze szpar starych drzwi.
-Musimy to sprawdzić.-brązowooka popatrzyła na mnie z zbolałą miną, na co tylko kiwnęłam głową.
Byłam przerażona, dlatego nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
Czułam się jak bohater jakiegoś horroru, który zamiast uciekać od zagrożenia, wręcz biegnie do jego centrum.
Niestety Susan miała rację, musiałyśmy szybko się tym zająć. Inaczej mogłoby się to okazać przykre w skutkach.
-Na trzy wchodzimy...-klepnęła mnie w plecy, w ramach otuchy. Ale niewiele mi to pomogło. Czułam jak moje wnętrzności zwijają się w kłębek ze strachu. A co jeżeli to była jedna wielka pułapka?  A Mrok powrócił  ze swoją armią? Nie dałybyśmy mu rady, bo był zbyt potężny.
-Jeden.....-moje ręce zaczęły drżeć, a oddech nieznacznie przyspieszył.
Wiedziałam, że muszę się uspokoić dlatego mocno ugryzłam swoją wargę. Ból spowodował że emocje buzujące w mojej głowie trochę opadły.
-Dwa....-Susan złapała za klamkę, a ja postarałam się wyostrzyć wszystkie zmysły i skoncentrować na swojej mocy, żeby w razie czego, szybko móc z niej skorzystać.
-Trzy!-blondynka w przeciągu sekundy otworzyła drzwi.
Nie tracąc czasu obie wystrzeliłyśmy jak z armaty i wbiegłyśmy z impetem do pokoju.
Na początku oślepił nas blask wcześniej widzianego błękitnego światła.
Dopiero po paru sekundach zaczął słabnąć.
Długowłosa trzymała kij w górze i cały czas była gotowa żeby się nim zamachnąć.
Ja wyprostowałam  ręce, także szykując się do ataku.
Chociaż nic nie widziałyśmy, byłyśmy przygotowane na wszystko....albo tylko tak nam się zdawało..

Kiedy poświata całkowicie zniknęła, Susan upuściła broń na podłogę.
To co zobaczyłam sprawiło że zmiękły mi kolana i ponownie dostałam ataku paniki....



(Hahaha jestem taka zła i przerywam w najciekawszym momencie. :DDDD_)

Z perspektywy Tajemniczego:

Wspomnienia:

Wykorzystałem nastolatków do zainicjowania bójki i wszystko poszło jak po maśle.
Dziewczyna ujawniła swoje moce i uśpiła nastolatków, dlatego wiedziałem z kim mam do czynienia.
Frost nie był żadnym problemem, stracił moce i leżał kompletnie nieruchomo na podłodze.
Więc bez przeszkód, podczas gdy blondynka zatrzymała czas, mogłem go wykończyć.
Jednak chciałem poczekać na rozwój wydarzeń, dlatego dalej udawałem nieprzytomnego.
Blondynka wróciła normalny bieg chwili, ale stworzyła barierę niewidzialności, żeby żaden człowiek nie zobaczył pobojowiska które wywołała mocą.
Jedną ręką wyciągnęła telefon, po czym wybrała numer i zaczęła rozmowę z jakąś Elsa

-W Mike's Pizza na Wall Street. Pośpiesz się. Nie dam rady długo utrzymać bariery niewidzialności.
Przez chwilę przysłuchiwałem się jej rozmowie z koleżanką. Chciałem to załatwić na spokojnie, ale niestety musiałem się pośpieszyć, bo jak wywnioskowałem z dialogu, nadchodziły posiłki.
Odciągnąłem dziewczynę swoją mocą i uderzyłem o drzwi, żeby na razie ją unieszkodliwić, po czym podszedłem do białowłosego i pstryknięciem palca stworzyłem ranę na jego głowie, żeby się wykrwawił.
Misja mogła być wykonana, a jednak po zabiciu tego szczura coś mnie zatrzymało.
Kelnerka zaczęła się wybudzać dlatego szybko ruszyłem w jej kierunku.
Wiedziałem, że także była ważnym celem mojego zadania, dlatego nie miałem zamiaru się z nią patyczkować.
Jednak gdy przygwoździłem ją do ściany w jej źrenicach widziałem tylko pustkę i brak jakiejkolwiek oznaki strachu. Ba! nawet go nie wyczułem.
Zazwyczaj gdy miałem odebrać komuś życie, rozpacz wylewała im się z oczu. A tutaj widziałem tylko czystą obojętność.
I wtedy w mojej głowie pojawiło się nieznane mi dotąd uczucie ciepła.
Po prostu nie potrafiłem jej zabić. Dlaczego? Sam nie wiem. Może w jakimś sensie była do mnie podobna?
Ostatni raz spojrzałem na tą niską, tajemniczą osóbkę, po czym wykasowałem jej pamięć przy okazji ją usypiając. Położyłem ją za stołem, po czym wróciłem normalny bieg czasu.
Wykurzyłem wszystkich gości, i im także usunąłem wspomnienia żeby nie było żadnych świadków.

Koniec wspomnień.

Przypominałem sobie całą sytuację z dzisiejszego dnia nie mogąc usnąć. Ciągle męczyło mnie jedno pytanie...Dlaczego jej nie wykończyłem? Przecież od dzieciństwa szkolono mnie w tym fachu.
A ja po prostu się zawahałem, to nie było normalne.
Postanowiłem wstrzyknąć sobie kolejną dawkę serum, które dał mi ojciec. Wszystkie poplątane uczucia zniknęły, a ja znowu mogłem rozkoszować się wszechobecną pustką w moim sercu.



Z perspektywy Susan:

Elsa upadła na kolana i zakryła usta dłonią. Ja omal nie zrobiłam tego samego, jednak starałam się zachować kontrolę. Chociaż w tej sytuacji trudno było mówić o jakimkolwiek spokoju.
Na podłodze leżał zakrwawiony Jack.

Szybko podbiegłam do niego i łapiąc za nadgarstek sprawdziłam puls. Na szczęście chłopak oddychał, chociaż wolno i płytko. Z jego nosa i ust leciała krew, a bluza była podarta.
Miał zadrapania na twarzy i plamy krwi w okolicach łokci i ramion.
Najwyraźniej to był jego drugi powrót z zaświatów.
-Jack?-błękitnooka uklękła obok mnie i złapała jego głowę w obie dłonie. Zadrżał.
Każdy ruch sprawiał mu ból. Chyba miał połamane żebra.
-Musimy go opatrzyć, idź po apteczkę do kuchni..-poinstruowałam ją.-I weź butelkę wody.
Frost starał się wstać o własnych siłach, ale mu na to nie pozwoliłam.
Nie po to wrócił, żeby teraz znowu umrzeć od obrażeń.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Stare opowiadanie powraca! Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
Starałam się napisać wszystko jasno, żebyście zrozumieli co tak naprawdę zaszło w restauracji.
Chociaż nie wiem czy ktoś jeszcze czyta moje wypociny.

PS:Mam jedno pytanie, które jest dla mnie ważne...
Pisać czy nie? Wiem że wyszłam z wprawy i moje posty są teraz do bani... Więc zastanawiam się czy ktoś tu jeszcze zagląda i interesuje się tą historią  :3

Pozdrawiam mrożonki :D
Mysterious Rebel

czwartek, 11 sierpnia 2016

Rozdział 2 •Opowiadanie nr 2•

Perspektywa Elsy:

Śniło mi się, że wraz z Anią w czasie lata jeździłam konno po polach naszego wujka w starym miasteczku Arendelle. Za nami wesoło biegł kudłaty pies sąsiada, cały czas merdając ogonem. Niedaleko dało się słyszeć beczenie kóz i owiec przy akompaniamencie świerszczy i żab, które rechotały w pobliskim stawie.
A zapach świeżo ściętego zboża roznosił się po okolicy.
Zupełnie jak za czasów mojego dzieciństwa, gdy wraz z rodzicami przyjeżdżaliśmy tam na wakacje.
Ciocia za każdym razem piekła dla nas cieplutkie bułeczki z jagodami. Był to nasz ulubiony przysmak, który idealnie komponował się z domową, gorącą, czekoladą.
Aż żal było wracać z powrotem do miasta.
Na szczęście rodzice, zabierali nas tam na tak długo jak tylko mogli.
Całymi dniami mogłam przesiadywać w stajni wujka i doglądać koni, to były dla mnie najlepsze czasy, których nigdy nie zapomnę.
Najchętniej pozostałabym w tym śnie jak najdłużej, żeby nacieszyć się towarzystwem rodziny jak i wspomnieniami sprzed wypadku.
Spędziłam w Arendelle wiele cudownych chwil.

Jednak po chwili poczułam lekkie szturchnięcie, co wystarczyło żeby mnie obudzić. Przeklinając w duchu osobę, która zniszczyła mój wyimaginowany świat, otworzyłam powoli oczy.
Jak się domyślałam nade mną stał Sony.

Dlaczego mnie obudził?

-Jesteśmy na miejscu.-odpowiedział na moje nieme pytanie, po czym skinął głową w stronę pięknej alejki, wzdłuż której rosły drzewa kwitnącej wiśni.
Różowe płatki lekko podrygiwały w powietrzu przez podmuchy wiatru, a niektóre z nich delikatnie opadały na ziemię.
Między nimi lawirowały białe ważki i duże, kolorowe motyle, przez co cała ścieżka wyglądała jakby żywcem wyciągnięta z bajki.
Nigdy nie widziałam czegoś podobnego.
-To dopiero początek wrażeń.-brunet uśmiechnął się i położył rękę na moim ramieniu, a po chwili jego włosy zmieniły swój kolor na granatowo niebieski.



Mało brakowało a zachłysnęłabym się powietrzem z zaskoczenia. Chociaż na co dzień miałam styczność ze swoją mocą, taka przemiana była dla mnie nowością.
-Jak to zrobiłeś?-spytałam uważnie na niego parząc.
-Wystarczyła szczypta magi.-odparł.-Nic więcej To była taki mały kamuflaż.
-W takim razie nie mogę się doczekać co zastanę w wewnątrz akademii.- stwierdziłam po małym pokazie Sony'ego.-Skoro takie rzeczy dzieją się poza nią.
-Zaraz się przekonasz.-podał mi swoją rękę, po czym oboje, zostawiając auto na specjalnie przyszykowanym, zakamuflowanym parkingu, ruszyliśmy w stronę bramy.

***

Kiedy Sony wcisnął specjalny kod do zamka ukrytego wewnątrz drzwi, wrota automatycznie się otworzyły. 
Pełna ciekawości spojrzałam za nie gdy tylko się uchyliły. 
Moim oczom ukazał się nieziemski widok. 
Przed nami znajdował się ogromny budynek przypominający konstrukcja zamek lub dwór ze średniowiecza. Cały utrzymany w jasnych barwach z niebieskimi szpiczastymi dachami na wieżach i przy stropach. Obok był umiejscowiony mały park z różnymi roślinami, zwykłymi i magicznymi.
W jego prawym skrzydle znajdowały się małe jeziorka z wodą przejrzystą  jak kryształ. Niedaleko położone były boiska do kosza, siatki, piłki nożnej, tenisa, oraz wielu innych dyscyplin sportowych.
Umiejscowiona tam była ogromna zjeżdżalnia zrobiona z tęczy.
Na niebie wznosił się księżyc który nawet podczas dnia oświetlał cały obszar akademii. Co nadawało jej jeszcze bardziej magicznego wyglądu.
-Chyba bardo ci się podoba?- Sony spojrzał na mnie znacząco jakby dokładnie wiedział co teraz czuję.
-To mało powiedziane.-odparłam uśmiechając się do niego zupełnie jak małe dziecko, które dopiero co dostało cukierka.
-Później oprowadzę cię po całej akademii, ale na razie musimy iść do dyrektorki, która chce się z tobą spotkać.
-Już nie mogę się doczekać.-skinęłam głową na znak zgody po czym ruszyliśmy w stronę wejścia do budynku.

***

Wnętrze szkoły było piękniejsze niż je sobie wyobrażałam. 
Witraże w oknach opisujące dzieje akademii, przepuszczały barwne promyki słońca do pomieszczeń a długie zasłony dodawały nutki tajemniczości. 
Podłoga była wyłożona czarno białymi kafelkami zupełnie jak na szachownicy. 
W rogach stały kunsztowne figury wykonane z marmuru. 
A na suficie wisiały piękne żyrandole zrobione z kamieni szlachetnych. 
Każde drzwi były dębowe i wykończone szpiczastym łukiem. 
Dosłownie jak w prawdziwej bajce. 


Sony lekko uderzył piąstką we framugę drzwi, po czym słysząc ciche...
-Proszę.
...wszedł do środka ciągnąc mnie za sobą. 

Pomieszczenie było utrzymane w ciemnych barwach, dlatego z łatwością można było zauważyć  wyeksponowaną postać dyrektorki w krwisto czerwonej sukni. Kobieta miała czarne włosy i dziwnie białe oczy. Spoglądała na nas spod swoich okularów ani razu nie mrugając.

-Dzień Dobry.-powiedzieliśmy jednocześnie stojąc przed ciemnowłosą.
-Witajcie.-dyrektorka wskazała gestem dłoni na dwa stojące przed biurkiem krzesła.-Możecie usiąść.-dodała.

Skorzystaliśmy z propozycji i usadowiliśmy się na wbrew pozorom wygodnych siedzeniach. 
-Dziękuję Sony, że po raz kolejny bezbłędnie wykonałeś swoją misję. Jak się dowiedziałam od Saula, wystąpiły małe problemy z których jak zwykle wybrnąłeś. Cieszę się, że nic wam się nie stało.
-Ja też.-granatowowłosy wyglądał na rozluźnionego, najwyraźniej czekał na ocenę nauczycielki.-Dziękuję za pochwałę. 
-Należała ci się.-odparła po czym uśmiechnęła się w moją stronę.-Ale przejdźmy do setna sprawy.
Witam nową uczennicę. Jesteś dla nas nie lada skarbem. Teraz w akademii są dwie osoby władające mocą lodu. Chociaż to i tak mało, w porównaniu do przedstawicieli innych magicznych ras. 
-Jest ktoś jeszcze z mocą lodu?-spytałam z niedowierzaniem.
-Tak, jedna osoba. Ale jak już mówiłam to i tak cud, że jesteście tutaj oboje. Wasze zdolności są bardzo rzadkie, ale także najsilniejsze z jakimi dotąd miałam styczność. Dlatego już nie mogę się doczekać wspólnych  lat pracy. 
-Też jestem bardzo ciekawa.-odpowiedziałam zgodnie z prawdą.-Ale gdzie są wszyscy uczniowie?
-Własnie....dziękuję za przypomnienie mi najważniejszej kwestii. Przedstawię ci harmonogram szkoły i twój plan zajęć.  Wszyscy nasi podopieczni  do godziny 17:00 mają zajęcia z przerwami. Każda klasa ma przypisaną salę w której uczy się całego materiału. Naukę dzielimy na przed popołudniową i po południową. Podczas pierwszej uczymy się przedmiotów zwykłych, a w trakcie drugiej odbywają się lekcje magiczne. W czasie tych zajęć co półtora godziny organizowane są piętnastominutowe przerwy na zabawę lub zwyczajny odpoczynek. 
Będziesz miała wszystko dokładnie rozpisane na planie, więc nie martw się o pomyłkę. 
Jeżeli chodzi o tak długie godziny zajęć, uczniowie mogą zażyć miksturki żeby nie odczuwać zmęczenia, spowodowanego brakiem snu. Są w pełni sił, a zażywanie tego magicznego napoju nie ma skutków ubocznych. Oczywiście, mogą także zwyczajnie się położyć spać.
Są jednak takie osoby, które w ogóle nie potrzebują snu. Dlatego w naszej akademii nie ma nocy. Jest tylko fioletowo błękitne niebo z gwiazdami i księżycem. 
-Dla wilkołaków to wielki plus, dlatego że nie ma pełni.-wtrącił się Sony.-Wszystko jest starannie przemyślane. 
-Są sektory dla każdych uczniów, wszyscy mają swój pokój mieszkalny połączony z sypialnią.-dodała czarnowłosa wręczając mi plik kartek z informacjami o zajęciach jak i pomieszczeniach szkoły.-Z mojej strony to już wszystko. Miło mi było cię poznać. Teraz Sony zaprowadzi cię do twojego pokoju nr 2 w strefie lodu. Do zobaczenia.-dodała podając mi rękę, którą uścisnęłam. 
-Do widzenia.-pożegnaliśmy się po czym oboje z Sony'm  wyszliśmy z gabinetu.

-I jak pierwsze wrażenie?-spytał zaraz po tym gdy znaleźliśmy się za drzwiami.
-Jestem mile zaskoczona, myślałam że będzie gorzej.-stwierdziłam
-Nawet nieźle sobie poradziłaś, nie widziałem u ciebie żadnej oznaki stresu.
-Potrafię dobrze ukrywać uczucia w takich krępujących sytuacjach. Nic nadzwyczajnego.
-Może ci się to kiedyś przydać, szczególnie na niektórych zajęciach.-klepnął mnie przyjacielsko po ramieniu.
-A teraz chodźmy do twojego pokoju. Za chwilę ten korytarz zaludni się od uczniów akademii.

***

 Wygląd mojego nowego pokoju niemalże zwalił mnie z nóg. Cały był utrzymany w jasnych barwach z dominującym kolorem niebieskim. 
Na suficie wisiał piękny żyrandol ze śnieżynkami, które odbijały światło żarówek. 
W rogu stały dwa łóżka i szafki nocne przyozdobione malowanym szronem. 
Niedaleko nich znajdowała się szafa i uroczy dywanik. 
Na nim umiejscowiony był mały stolik, którego blat wyglądał jakby dosłownie został zrobiony z tafli lodu. 
-Jest śliczny.-przyznałam z zachwytem przyglądając się całemu wnętrzu. 
Wyglądało dosłownie jak wyjęte z moich marzeń. 
-U nas pokoje wyglądają trochę inaczej. Później możesz zajrzeć do mojego sektora. Każdy ma odmienny wystrój.-dodał Sony siadając na krawędzi łóżka. 
-Z chęcią cię odwiedzę ale  nurtuje mnie jedno pytanie....w co ja się jutro ubiorę?-spojrzałam na niego z rozbawieniem w oczach. 
-Prawie bym zapomniał....-symbolicznie uderzył się w czoło.-Zajrzyj do szafy.-dodał. 
-Mam się spodziewać Narni?-spytałam chcąc z niego zażartować. 


-Eh..nie o to mi chodziło..-zaśmiał się pod nosem.-Po prostu sprawdź co jest w środku. 

Ciekawa co znajdę za drzwiami szafy, szybko ruszyłam w jej stronę.
Jak się okazało, były w niej wszystkie moje stare ubrania oraz kilka nowych z mundurkiem. 

Tylko skąd one się tu wzięły?

-Akademia załatwia wszystko, już ci to mówiłem.-granatowowłosy naigrawał się z mojej zdziwionej miny.-Zamknij usta bo ci mucha wleci. 
-Pff...-prychnęłam zamykając drzwiczki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Wszystkich po tak długiej nieobecności!
Naprawdę jest mi ogromnie wstyd, że zostawiłam Was na parę miesięcy bez żadnej informacji ani posta. Przepraszam Was  z całego serducha....wybaczycie?


Zostańcie na moim blogu...


Postaram się, żeby posty były częściej... 

PS:A jeżeli chodzi o rozdział pozostawiam go waszej ocenie...
Dodałam także zakładkę spam i spisałam w punktach opowiadania....działa jeszcze chat blogowy więc zapraszam do rozmowy. :d

Stęskniłam się za blogowaniem, no i oczywiście za moimi kochanymi mrożonkami! 
Buziaki i do zobaczenia w następnym poście!
1 komentarz = kolejny rozdział STAREGO opowiadania :D 

sobota, 5 marca 2016

Rozdział 1 •Opowiadanie nr 2•

Z perspektywy Elsy:

Miotały mną sprzeczne emocje. Z jednej strony pragnęłam pojechać do akademii wraz z Sony'm, a z drugiej nie chciałam zostawiać swojego dotychczasowego życia. Chociaż nie miałam żadnych znajomych, nie mogłam przestać odczuwać żalu i tęsknoty. W końcu opuszczałam rodzinę, szkołę, nauczycieli i miasto w którym się wychowałam. Tylko dzięki zapewnieniu szarookiego, że wszystkim na których mi zależy nie spadnie włos z głowy, dałam się namówić na wyjazd. I pomimo tego, że wciąż biłam się ze  swoimi myślami wsiadłam do czerwonego mercedesa, którego właścicielem, jak się domyślałam był brązowowłosy. Zastanawiałam się skąd go miał, nigdy nie widziałam żeby przyjeżdżał w nim do szkoły. Przecież nikt nie pożyczyłby mu tak drogiego pojazdu, a może komuś go ukradł? Po dzisiejszym dniu spodziewałam się wszystkiego. Przede mną mógłby się nawet pojawić Albert Einstein, a i tak nie zrobiłoby to na mnie najmniejszego wrażenia.
-Nie wiedziałam, że masz prawo jazdy.-zagadnęłam po dłuższej chwili niezręcznej ciszy.
-Wcale go nie mam...-odparł odpalając silnik.
-Jak to?!-byłam nie mniej zaskoczona jak skołowana.-Przecież możesz za to trafić do więzienia...
-Później wyjaśnię ci z kąt mam auto i w jaki sposób funkcjonuje akademia...
-Jak to możliwe że policja cię jeszcze nie złapała?-spytałam wchodząc mu w zdanie.
-Spokojnie, mam specjalną kartę. Dowiesz się wszystkiego jak dojedziemy do szkoły. Na razie nie jestem upoważniony do ujawniania ci tak poufnych informacji.-odparł posyłając mi szeroki uśmiech na co się zarumieniłam.
-Przepraszam, po prostu lubię mieć wszystko pod kontrolą.
-Nie ma sprawy, wiem że wizja ucieczki z wilkołakiem w nieznane miejsce może być dla ciebie trochę straszna. Ale nie martw się, nie pozwolę by cokolwiek ci się stało.
-Rozumiem i nie mam co do tego żadnych wątpliwości, ale nie mogę przestać myśleć o mojej siostrze, przecież zostawiliśmy ją tam nieprzytomną....co jeżeli coś jej się stanie? Do tego jeszcze w szkole leży ciało Hansa...będziemy poszukiwani przez wszystkie organy ścigania....-powoli zaczynałam panikować...wcześniej pod wpływem adrenaliny się nad tym nie zastanawiałam.
-Spokojnie.....-posłał w moją stronę troskliwe spojrzenie.-Osobiście dopilnuję żeby się nią odpowiednio zajęto, a także twoimi rodzicami. Jak już wspominałem nie będą cię pamiętać, ale wyjdzie im to na dobre. Inni ludzie z którymi miałaś jakąkolwiek styczność także zapomną o twoim istnieniu. A odnośnie  Hansa......nie jest człowiekiem...pochodzi z innego świata. Może wcześniej był normalny, ale teraz został sługą ciemności. Na nasze nieszczęście jeszcze nie umarł, potrzebuje tylko czasu by się odrodzić, jego ciało wyparuje i wróci do swojej siedziby. Żeby go zabić potrzebne jest coś więcej niż zwykłe kły i pazury. Ale przynajmniej nic ci się nie stało.
-Dziękuję.-odparłam dopiero teraz zdając sobie sprawę jak wiele dla mnie zrobił.
-Nie masz za co to mój obowiązek ale także przyjemność. Nie codziennie na misjach mam okazję spotkać tak piękne istoty jak ty.-mówiąc to zarumienił się, na co ja także pokryłam się różem.
Jeszcze żaden chłopak nie potrafił wywołać u mnie takich uczuć. A teraz wystarczyło jedno spojrzenie Sony'ego  bym czuła motylki w brzuchu. Czy to dlatego że uratował mi życie i był lykantropem? Nie wiedziałam, ale i tak na wszelki wypadek postanowiłam zmienić temat.
-Czyli nie było to twoje pierwsze takiego typu zadanie? Kogoś jeszcze uratowałeś?
-Szybko wyciągasz wnioski.-zaśmiał się pod nosem.-Tak, jestem w tym wprawiony. Można by powiedzieć że to mój fach. Ale ciebie uratowałem jako pierwszą. Zazwyczaj cała zabawa kończyła się na transporcie tej osoby do akademii, nie było żadnych przeszkód. Tylko ty wdałaś się w zatargi z Pitchem, najgorszym ścierwem mrocznej strony....
-O kim ty mówisz?-wtrąciłam się całkowicie zbita z tropu.
-To ty o niczym nie wiesz?-wydawał się bardzo zaskoczony.-Przepraszam..rozgadałem się, niestety nie mogę ci tego wyjaśnić bez zgody rady.
-Dobrze...-byłam trochę zawiedziona, ale rozumiałam że musi dochować tajemnicy.-Kiedy mniej więcej dojedziemy, mam dość tajemnic jak na jeden dzień.
-Zanim się obejrzysz będziemy na miejscu.-odparł po czym ku mojemu zdziwieniu dmuchnął mi w twarz złotym piaskiem.
Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć, a moje powieki się zamknęły.
Usłyszałam jeszcze tylko jak mówi...
-Śpij spokojnie śnieżynko..
Po czym odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Z perspektywy Sony'ego:

Kiedy głowa Elsy powoli opadała na oparcie fotelu, odetchnąłem z ulgą. Pomimo tego że lubiłem spędzać czas w jej towarzystwie, bałem się że mógłbym palnąć coś głupiego. W końcu nasza akademia miała wiele sekretów i raczej rada nie chciałaby bym powiedział wszystko co wiem na jej temat. Ale to nie był jedyny powód, musiałem ją uśpić ponieważ wymagały tego procedury bezpieczeństwa. Nie mogła wiedzieć gdzie znajduje się budynek szkoły, gdyby komuś o niej wspomniała przestalibyśmy istnieć. A wtedy to były koniec nie tylko nas, ale i całego świata. Dodatkowo musiałem skontaktować się z moim przełożonym i omówić mu w skrócie przebieg całej akcji.
Nie zastanawiając się długo wyciągnąłem swoją komórkę i wybrałem numer do Saula. Chociaż był w moim wieku, powierzono mu za zadanie kontrolowanie akcji, co było wielką odpowiedzialnością. Musiał sprawdzać każdą osobę która nas obserwowała lub obok nas przechodziła, nie miał łatwego zadania.
-Cześć Sony.-usłyszałem jego nieco chropowaty głos w telefonie, wiedziałem że nie przespał nocy. Oprócz akcji zajmował się także obchodami. W końcu tak jak ja należał do Ligi Walecznych. 
-Cześć Niańko.-odparłem próbując go trochę rozweselić. 
Razem z kolegami daliśmy mu taką ksywkę, ponieważ był bardzo opiekuńczy. Jego nazwisko także idealnie pasowało do przezwiska, "Nanni" brzmiało podobnie jak słowo "niania", więc nie mieliśmy żadnego problemu z jego wymyśleniem. 
-Nie mam czasu na zabawy Komórko.-prychnął pod nosem, zaraz po czym zaczął się śmiać.-Przepraszam..... zawsze gdy używam twojej ksywy, przypominam sobie że nazywasz się jak koncern handlowy sprzedający telefony. 
-Bardzo śmieszne, Nianiu....lepiej podaj współrzędne następnego przystanku, nie chce trafić na szpiegów.-starałem się mówić poważnym tonem, ale ledwo powstrzymywałem się od wybuchnięcia głośnym chichotem.-Dziewczyna jest bezpieczna, wszystko idzie zgodnie z planem. Tylko trochę się obawiam o to że ktoś będzie nas śledził. Musiałem walczyć ze sługusem Pitcha. Nie było to miłe spotkanie.
Na te słowa mój przyjaciel momentalnie spoważniał.
-Przyślę ekipę sprzątającą. Wszystko dobrze? Nic wam się nie stało?-odezwał się z typową dla siebie troską. 
-Jak słyszysz żyję, jestem mocny i niezniszczalny jak te cegły produkowane przez firmę Sony.W końcu imię nie wzięło się z niczego.
-Jasne....pomyliłeś chyba firmy..Nokia to potęga.. -słyszałem jak Saul śmieje się na boku.
-Dobra lepiej już podaj długość i szerokość geograficzną tej bazy bo nigdy stąd z wyjadę.-ponownie starałem się opanować swój nadzwyczaj dobry humor. Żeby znowu nie doprowadzić do trwającego półgodziny bezpodstawnego rechotu.
-Jedź do New Jersey, tam będzie na was czekał helikopter. Resztę informacji podam ci później.
-Dzięki i do zobaczenia.
-Nie ma za co...powodzenia.
Kiedy się rozłączyliśmy skręciłem w lewo na autostradę. Miałem nadzieję że podróż przebiegnie bez dalszych przeszkód.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tam dara dam.....oto pojawił się pierwszy rozdział nowego opowiadania. Mam nadzieję że Wam się spodoba, wprowadziłam nowego bohatera który także będzie ważny...ale nie bójcie się..Jelsa też się pojawi.. możliwe że nawet jeszcze dzisiaj napisze kolejny rozdział. Ten jest nudny.. ale wiele wyjaśniający. Będzie też wiele innych postaci..ale to później. Mam nadzieję że moje suche żarty Was nie zniesmaczą.
A co do częstotliwości wstawiania postów...nie popisałam się ughh...przepraszam za nieobecność ale doszły mi jeszcze zajęcia z koszykówki....
Następny rozdział z pierwszego opowiadania pojawi się niebawem, nie martwcie się ... nie zapomniałam o nim. :D
W każdym bądź razie błagam o wybaczenie! 
PS:Saul istnieje na prawdę... jest jednym z moich ulubionych aktorów. XD Możecie go sobie wyszukać w google grafika. Nazwisko jest w treści rozdziału. A jeżeli wolicie go sobie sami wyobrazić to nie sprawdzajcie żeby nie popsuć sobie czytania. d(=^・ω・^=)b

Do zobaczenia mrożonki! Widzimy się w następnym poście. Dzięki za 12K wyświetleń. Kocham Was.  (。♥‿♥。) 



środa, 20 stycznia 2016

Ważny post!!! :D

Na wstępie chciałam Wam bardzo podziękować za 11K wyświetleń, chociaż dla niektórych może to być mało. To jednak ja jestem bardzo szczęśliwa z tylu odsłon. Biorąc pod uwagę częstotliwość dodawania postów jest to niezły wynik. Xd Chciałabym Wam także życzyć spóźnionego Szczęśliwego Nowego Roku! :D I ponownie podziękować że bez przerwy z uporem czytacie moje wypociny dając mi nadzieję. Jesteście boscy! <3 Także przepraszam za długą nieobecność, niestety sport i szkoła wymagają pracy. Nie będę miała dobrej kondycji jeżeli ciągle będę siedzieć na dupsku.. Co nie? ;) Tak samo z nauką, mózg sam nie wykuje reakcji chemicznych i budowy układu pokarmowego. :D Dlatego też ostatnio nie miałam zbyt dużo czasu na pisanie, nawet w święta. Ale znowu jestem i mam nadzieje ze ktoś tu jeszcze zagląda i czyta moje marne teksty. 
To chyba już wszystko. :) dozobaczonka wkrótce w następnym poście. ^_^ 
(Macie tutaj wykonany przeze mnie kolaż na przeprosiny *~*)