środa, 20 maja 2015

Rozdział 6 ^-^

Cześć wszystkim! Mam nadzieję, że jesteście gotowi na następny wpis. Ponieważ będzie on trochę inny od reszty postów. Mam zamiar napisać rozdział z ogólnej perspektywy, a nie opowiadania jednego bohatera. Będzie to taki mały eksperyment, więc proszę o wyrozumiałość, jeżeli znajdą się jakieś błędy językowe itp.
Nie przynudzając zapraszam do czytania i życzę miłej lektury. ;D
PS:Pojawią się  nowi bohaterowie.

Z ogólnej perspektywy:
Rudowłosy chłopak zwinnie podał krążek do Jacka, który idealnie wykorzystał nadarzającą się okazję i trafił po raz czwarty do bramki.
Po hali rozniósł się okrzyk tryumfu, wszyscy byli pod wielkim wrażeniem talentu białowłosego. Nawet drużyna przeciwna z szacunkiem patrzyła na wyczyny Frosta. Nigdy nie widzieli tak znakomitego gracza, bez problemu omijał obrońców i z łatwością trafiał do bramki. Jakby grał w hockeya od najmłodszych lat i trenował go sam Grek Łejn. 
-Niezła robota.-Pan Rither z siłą dawnego zawodnika hockeyu, klepnął Jacka w plecy.  
Białowłosy przez impet uderzenia o mało nie upadł na twardy lód. Na szczęście w porę zdołał podtrzymać się swoim kijem. 
Dave (tak miał na imię nauczyciel wf ),pomimo sędziwego wieku, był dobrze zbudowanym mężczyzną. Chociaż na jego twarzy majaczyły lekkie zmarszczki, nie sprawiało to że wyglądał jak emerytowany staruszek. Nawet jego szare włosy, nie dawały ujmy umięśnionej posturze która była idealnie widoczna dzięki obcisłej sportowej koszulce. Wydawałoby się że jest surowym człowiekiem, ale na przekór pozorom był bardzo sympatyczny.
-Dziękuję.-odparł Frost, nieco zmieszany pochwałami nauczyciela. 
-Nie musisz być taki skromny.-Rither zmierzwił mu włosy, gdy ten zdjął kask.-Pokonałeś moich najlepszych uczniów.
-Nie ma czym się ekscytować...-błękitnooki próbował zmniejszyć zapał nauczyciela, ale ten przerwał mu w pół zdania.
-Nadajesz się do naszej szkolnej drużyny. Może dałbyś się namówić?
W oczach Jacka rozbłysła iskra zainteresowania.
-Naprawdę?-spytał z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. 
-Grasz jakbyś był zawodowcem, właśnie takich talentów potrzebuje nasza szkoła.-powiedział zachęcająco.
Białowłosy bez dłuższego zastanowienia przyjął propozycję nauczyciela.
-Kiedy odbędzie się trening?-spytał zaciekawiony.
-Jutro, zaraz po siódmej lekcji. Mam nadzieję, że się pojawisz.-Dave posłał mu znaczące spojrzenie.
-Oczywiście.
-Trzymam cię za słowo.-odparł żegnając się skinieniem głowy, po czym wyszedł z hali.
Jack stał jeszcze przez chwilę w całkowitym bezruchu, wpatrywał się w tablicę wyników. Był oszołomiony wydarzeniami dzisiejszego dnia. Nie spodziewał się, że tak łatwo uda mu się zaadaptować w nowej klasie. Szczególnie zdziwiła go propozycja, którą dostał od Pana Rithera. Nie mógł uwierzyć w to, że został przyjęty do Ice Bolt pierwszego dnia nauki. Chciało mu się skakać z radości. Jednak miał dziwne przeczucie, że coś w końcu pójdzie źle. Nie mogło przecież być aż tak łatwo. 
Powłócząc nogami, ruszył w stronę wyjścia. Cały czas nie mógł zapomnieć o swoich obawach, jego intuicja podpowiadała mu, że wkrótce nadejdą kłopoty, które wywrócą jego życie do góry nogami.
***
(pięć minut później, przerwa)
-Elsa!-krzyknął białowłosy, kiedy ujrzał dziewczynę spośród tysięcy innych uczniów.
Blondynka popatrzyła na Jacka, po czym uśmiechając się ruszyła w jego kierunku.
-Cześć.-powiedziała całując się z nim na przywitanie.
Policzki błękitnookiej były zarumienione od wysiłku, Jack musiał przyznać, że róż dodawał jej niezwykłego uroku.
-Co robiliście na wf?-spytał zaciekawiony.
-Łyżwiarstwo figurowe.-odparła stękając pod nosem.
-Kupić ci wodę?-zaproponował, widząc wykończoną dziewczynę.
Elsa tylko skinęła głową, była bardzo zmęczona.
Na dzisiejszych zajęciach Pani Earn nie dała im ani chwili odpoczynku. Powodem były najważniejsze zawody łyżwiarskie w tym roku, które miały się odbyć za miesiąc. Ze względu na to, że nauczycielka była osobą o niezłomnym temperamencie, wraz ze swoimi podopiecznymi ćwiczyła umiejętności długo przed terminem. 
-Proszę.-Frost wręczył jej butelkę wody z niedaleko stojącego automatu. 
-Dziękuję.-odparła zachrypniętym głosem.-A co u ciebie?-zagadnęła.
-Graliśmy w hockeya, przyjęli mnie do szkolnej drużyny.-powiedział w prost.
-Gratulacje!-dziewczyna wtuliła się w jego koszulkę.-Przyjdę na twój trening i popatrzę jak sobie radzisz.-zachichotała łobuzersko.
Jack zachęcony, jej uśmiechem. Objął ją ramieniem i pocałował w nos. Uradowana blondynka ponownie zaśmiała się cicho pod nosem.
Obydwoje wymienili porozumiewawcze  spojrzenia, po czym złączyli swoje usta w długim pocałunku. Nic nie mogło przeszkodzić im w tej cudownej chwili, nawet dzwonek, którego drażniący dźwięk rozniósł się po korytarzach. 
Nawzajem wpatrywali się w swoje oczy i nie zwracali uwagi na rozpoczynające się lekcje. Chcieli pobyć razem w ciszy i spokoju. O które trudno było w szkole.
Siedzieli tak przez dłuższy czas rozkoszując się swoim towarzystwem, a kiedy w końcu zakończyli kolejny pocałunek. Śmiejąc się, ruszyli biegiem w stronę klasy. Ich miłość niemalże unosiła się w powietrzu. Była najsilniejsza, jaką kiedykolwiek widział świat. 
***
(4 godziny później, karna lekcja)
-Flynn Rider.-znudzona Pani Green wyczytywała listę uczniów, którzy dopuścili się wykroczeń.
-Jestem.-umięśniony brunet odparł niemrawo, próbując zdobyć się na kulturalny ton.
-Astrid Hofferson.
-Yhm.-blondynka burknęła pod nosem.
-Danny Blood.
-Obecny.-czarnowłosy chłopak siedzący na końcu sali warknął lekceważąco.
-Lena Evil.
-Jestem.-krótkowłosa dziewczyna uśmiechnęła się kwaśno.
-Standardowy zespół.-dyrektorka stęknęła pod nosem, wiedząc że to nie będzie spokojna lekcja.
-Zacznijmy od fizyki.-zaproponowała i pomimo protestów uczniów, wypisała przykłady na tablicy.
-Danny ty pierwszy.
Chłopak klnąc pod nosem, powolnym krokiem ruszył w stronę tablicy. Nie zamierzał obliczać żadnych działań.
-Do roboty.-nauczycielka skarciła go wzrokiem.
Błękitnooki zamiast odpowiedzi, wyzywająco wydął usta i zaczął obracać swoim kolczykiem w wardze.
-Nie będę czekać.-Pani Green starała się mówić opanowanym tonem.
-Czyli mogę już sobie pójść?-Danny wyszczerzył zęby w szyderczym uśmiechu.
Zdenerwowana nauczycielka zapała się za głowę, najchętniej wróciłaby do swojego domu i odpoczęła od nieznośnych uczniów. Ale niestety to był jej obowiązek.
-Wracaj do ławki.-rozkazała wyjmując z torebki tabletki uspokajające.
Na końcu sali dało się słyszeć ciche śmiechy, nastolatków bawiło zachowanie dyrektorki.
-Cisza.-warknęła, ale to i tak nie przyniosło skutków.
-Chodźmy z tond.-Flynn lekceważąco popatrzył na nauczycielkę, która rozpaczliwym gestem ręki kazała im usiąść.
-Nie wolno wam nigdzie iść, jeszcze wasza odsiadka się nie skończyła.-Pani Green ruszyła w stronę drzwi, żeby zablokować im wyjście. Chociaż z przyzwyczajenia wiedziała że ich nie powstrzyma. 
Astrid bezceremonialnie popchnęła ją na ścianę i wraz ze swoją bandą wybiegła z sali.
-Stójcie!-krzyknęła jeszcze, ale po uczniach nie było już śladu.
-Oni nigdy się nie zmienią.
***
(ławka przed szkołą, ten sam moment)
Jack siedział na ławce, wsłuchując się w bicie serca Elsy. Czuł jej miętowy oddech, który go uspokajał. Delikatnie przejechał dłonią po zaróżowionych policzkach dziewczyny, po czym odgarnął niesforny kosmyk jej włosów.
-Odprowadzisz mnie na przystanek autobusowy?-blondynka zrobiła błagalną minę.
 (coś w tym stylu ;D)
-Z przyjemnością.-odparł, łapiąc ją za rękę.
Elsa uśmiechnęła się zadowolona z obrotu spraw, po czym podśpiewując fragment swojej ulubionej piosenki ruszyła za chłopakiem.
-Będziesz jutro w szkole?-spytała po dłuższej chwili niezręcznej ciszy.
Białowłosy skinął głową.
-Pamiętaj o sprawdzianie z historii.-zaśmiała się widząc zaskoczoną twarz Jacka.
-Kompletnie zapomniałem, co ja bym bez ciebie zrobił?-spytał ironicznie, po czym złapał dziewczynę za talię i uniósł do góry. 
-Jesteś szalony.-pisnęła podekscytowana.
-Oszalałem jedynie na twoim punkcie, jestem zupełnie normalnym człowiekiem.-Jack udawał urażonego.
-Nie gniewaj się.-potargała go za włosy.
-Pod jednym warunkiem.-odparł łobuzersko.
-Jakim?
Błękitnooki zamiast odpowiedzi, nadstawił policzek, a Elsa bez dłuższego zastanowienia cmoknęła go w to miejsce.
-Dziękuję.-powiedział, przytulając się do dziewczyny.
-Dla mojego księcia wszystko.
-Muszę ci się odwdzięczyć Madame.-szepnął szarmanckim tonem, po czym namiętnie pocałował ją w usta.
Dziewczyna chcąc mu dorównać, delikatnie złapała go za ramię, powtarzając pocałunek.
-Chodźmy już. Spóźnię się na autobus.-odparła, po długiej serii pieszczot.
Jack uśmiechnął się smutno, nie chciał rozstawać się z Elsą. Ale widząc stanowczą minę dziewczyny, zrozumiał że nie uda mu się jej przekonać
 ***
Frost włożył kask, po czym odpalając silnik ruszył z głuchym łoskotem ze szkolnego parkingu. Ucieszył się, że wreszcie będzie mógł wrócić do domu. Był bardzo zmęczony, wszystkie lekcje i dzisiejsze wydarzenia kompletnie go wykończyły. I tak pozostało mu jeszcze wiele spraw do załatwienia, których nie mógł odstawić na dalszy plan.
-Brrrr.-jego brzuch wydał głośny pomruk. Zdał sobie sprawę, że nie jadł nic od samego rana.
 Miał ochotę na ciepłą czekoladę i solidny obiad. W głowie pojawił mu się obraz pizzy, doprawionej bazylią i innymi przyprawami. Postanowił zajrzeć do pierwszego napotkanego lokalu.
Nie musiał długo czekać, ponieważ tuż za zakrętem pojawił się budynek pizzerii.
 Z głośnym piskiem opon, zaparkował swój skuter przy wejściu, nad którym wisiał napis "Mike's Pizza". Po czym wyciągając kluczyki ze stacyjki, wszedł do środka.

W lokalu panował ogromny zaduch, czuć było zapach alkoholu, który drażnił nos Jacka. Na staromodnych krzesłach siedzieli klienci, którzy nie wyglądali na normalnych ludzi. Każdy z nich miał co najmniej jedną dziarę, a ich styl ubierania sprawiał że wyglądali jeszcze straszniej. Frost postanowił nie ryzykować spotkania z dziwnymi osobnikami, dlatego usiadł na samym końcu pomieszczenia.
Przez dłuższą chwilę przyglądał się mężczyznom, zastanawiając się czy nie należą do jakiegoś motocyklowego gangu. 
-Cześć Jack.-z rozmyślań wyrwał go kobiecy głos. 
Zdziwiony spojrzał w tamtą stronę. Widok całkowicie go zaskoczył. Przed nim stała szczupła i młoda dziewczyna, w ogóle nie pasująca do scenerii starego lokalu. Miała błyszczące brązowe oczy, czoło przysłaniała grzywka ułożona na lewą stronę. Włosy były w kolorze ciemnego blondu z jaśniejszym odcieniami na końcówkach. Ubrana była w białą bluzkę z napisem "I believe i can fly.", do której nosiła zwykłe rurki. Przez talię miała przewiązany czarny fartuch, który świadczył o tym, że najprawdopodobniej była kelnerką w tej pizzerii.
-Znamy się?-spytał zdziwiony.
Na twarzy nieznajomej pojawił się grymas zażenowania.
-Chodzimy do tej samej klasy.-burknęła z przekąsem.
-Przepraszam.-zrobił skruszoną minę.-Susan?
-Przynajmniej pamiętasz jak się nazywam.-odparła, a jej słowa ociekały sarkazmem.
-Pracujesz tutaj?-chłopak chciał jak najszybciej zmienić temat.
-Tak, na pół etatu. A co ciebie tu sprowadza?
-Głód.-odparł, uśmiechając się zawadiacko.
-Zachowujesz się jak dziecko.-sprostowała.
-Nic na to nie poradzę. Taki się po prostu urodziłem.
-Chcesz złożyć zamówienie?-spytała nie mogąc opanować śmiechu.
-Oczywiście.-Jack pospiesznie zaczął szukać odpowiedniej oferty w karcie menu.-Poproszę pizzę włoską z serem feta i bazylią. 
-Coś do picia?
-Macie gorącą czekoladę?
-Tak, powinna się znaleźć.
-Chętnie się napiję.-Frost był bardzo spragniony 
-Zaraz wracam.-blondynka zniknęła za barkiem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co myślicie o rozdziale? ;d Według mnie jest średni, trochę mi nie wyszedł. :3  Za bardzo się rozpisałam. heh. ;-; 
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem! ♥♥♥♥♥
Aż się dziwię, że jeszcze moje okropne pisanie Was nie zniechęciło. :D 
Ten rozdział dedykuję wszystkim. Mam nadzieję, że nie usnęliście podczas jego czytania. ;D 

PS:Narysowałam Susan, nie mam talentu do malowania. Xd Więc nie oczekujcie jakiejś cudnej "Mona Lisy". Mam zamiar narysować innych bohaterów, ale dodam rysunki dopiero w następnym rozdziale. C:


Pozdrawiam i ślę mroźne całusy! ;*

piątek, 1 maja 2015

Rozdział 5 ;)

Witam i przepraszam wszystkich za moją długą nieobecność. Obiecywałam coraz częściej dodawać posty, niestety nauka zawsze musi być na pierwszym miejscu. -.- Teraz postaram się zmobilizować i pisać przynajmniej dwa wpisy w tygodniu. (taki mały challenge) W ramach przeprosin napisałam dość długi rozdział. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. ;) Życzę miłego czytania.

Z perspektywy Jacka:
Pik pik pik pik pik pik pik pik pik pik pik pik....
Głośny i piskliwy dźwięk drażnił moje uszy, nie mogąc dłużej znieść tego okropnego hałasu, otworzyłem zaspane oczy i zacząłem szukać jego źródła. Po dłuższej chwili błądzenia wzrokiem wzdłuż pokoju, znalazłem budzik, który leżał na szafce nocnej. Prędko wyłączyłem irytującą maszynę, po czym wstałem z łóżka, nie mogąc ponownie usnąć.
-Aaaooaah...-ziewnąłem przeciągle, to nie była moja pora wstawania. Wolałbym pospać jeszcze przynajmniej z dwie godziny, ale niestety, obowiązki wzywały.

Znudzony bezsensownym siedzeniem, postanowiłem pójść się wykąpać, przecież musiałem ładnie wyglądać w pierwszym dniu szkoły. Wiedząc, że pozostały mi dwie godziny do wyjścia, bez pośpiechu ruszyłem w stronę łazienki.
Tylko tym razem się nie spóźnij!-upomniałem siebie w myślach.
W szafce znalazłem różowy ręcznik w białe króliczki, który zapewne był prezentem od Zająca. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie naszych kłótni. Muszę przyznać, że brakowało mi moich przyjaciół, chociaż "czasami" mocno mnie denerwowali to i tak kochałem ich jak własną rodzinę. Chciałbym się dowiedzieć jak sobie radzą, szczególnie ciekawiło mnie czy Zając zapanował nad nową mocą. Zachichotałem pod nosem, przypominając sobie ostatni lodowy wypadek Kangura.

Ponieważ nie chciałem tracić czasu, prędko wskoczyłem pod strumień ciepłej wody w prysznicu.
Zacząłem wsłuchiwać się w przyjemne bębnienie kropel rozpryskujących się o moją skórę, tego mi było trzeba. Woda koiła ból, który dokuczał mi od czasu niefortunnego zderzenia z Elsą. Zacząłem zdrapywać zaschniętą krew z włosów po operacji, po czym umyłem je delikatnie szamponem.

Odświeżony wyszedłem z pod prysznica, teraz byłem całkowicie przebudzony. Do pierwszej lekcji została mi jeszcze godzina, więc spokojnie wytarłem się ręcznikiem, po czym sięgnąłem po szczoteczkę i pastę do zębów, którą dostałem od Tooth. Kierując się jej instrukcjami myłem swoje kły przez cztery minuty, po czym starannie je wypłukałem. Wyszczerzyłem się do lustra sprawdzając czy mój uśmiech jest nienagannie biały. Kiedy upewniłem się że wszystko jest w porządku, ruszyłem w stronę sypialni.

Chcąc się w coś ubrać, zacząłem grzebać w szafie poszukując ciuchów. Na szczęście, Zębuszka zakupiła mi wszystkie niezbędne ubrania dla nastolatków. Wybrałem typowy i obowiązkowy mundurek mojej nowej szkoły. <klik>  
Zazwyczaj nie zakładałem koszul, ale dzisiaj byłem do tego zmuszony. Z niechęcią włożyłem na siebie znienawidzone ubranie, po czym z wielką trudnością zawiązałem czerwony krawat.
Dlaczego?-zadałem sobie pytanie, kiedy strój zaczął mnie mocno uwierać. Miałem ochotę ponownie wskoczyć w swoje zwykłe ubranie, ale niestety musiałem się od tego powstrzymać.

Z ociąganiem włożyłem na siebie kurtkę, w duchu przerażała mnie perspektywa pierwszego dnia w nowej szkole. Nie miałem żadnych znajomych, nie mówiąc o przyjaciołach.
Ze stresu dopadł mnie potworny ból brzucha, myśl o nieznanych lekcjach wzbudzała we mnie strach. Niestety musiałem przezwyciężyć swój lęk i iść do szkoły. Szybko sięgnąłem po tablet, (w tej szkole obowiązywały urządzenia elektroniczne, które zastępowały książki dop.aut.) po czym wyszedłem z mieszkania starannie zamykając drzwi.

Zszedłem po schodach na ostatnie piętro, kierując się do garażu. Wsiadłem na swój ukochany skuter i wsadzając kluczyki do stacyjki odpaliłem silnik. Nacisnąłem na pedał gazu, po czym ruszyłem z miejsca.
***
Jadąc ulicami New Yorku, podziwiałem ogromne bilbordy mieniące się różnymi kolorami. Jedne reklamowały nowe perfumy, drugie prezentowały złotą biżuterię. Na każdej ulicy znajdowało się co najmniej pięćdziesiąt bilbordów, każdy o innej tematyce.
***
Jazda trwała nie całe pięć minut. Ucieszyłem się gdy dotarłem do szkoły, ponieważ oczy bolały mnie od ciągłego neonowego blasku reklam. Jednak to nie było moim jedynym zmartwieniem.
Ze strachem wymalowanym na twarzy zdjąłem kask po czym chwytając plecak spokojnie ruszyłem w stronę wejścia.

W  budynku, podobnie jak na ulicach, panował wielki tłok. Uczniowie przepychali się na korytarzach próbując dostać się do swoich szafek. Nawet nauczyciele nie dbali o zasady panujące w szkole i  trącali uczniów kierujących się do sal.
Nie będzie łatwo..-stwierdziłem.
Zacząłem szukać wzrokiem swojej klasy, niestety nigdzie nie mogłem jej znaleźć.
-Wiesz może gdzie jest sala numer 34?-spytałem się chłopaka, który akurat przechodził obok mnie.
Po twarzy poznałem, że był w moim wieku. Miał czekoladowo brązowe włosy i zielone oczy.  Ubrany był w ten sam mundurek, który miałem na sobie. Kątem oka dostrzegłem, że chłopak zamiast nogi miał protezę, szczerze mu współczułem.
-Mam tam teraz lekcje, możesz pójść ze mną.-zaproponował.
-Dziękuję.-odparłem, podając brunetowi dłoń.-A tak w ogóle jestem Jack.
-Hiccup.-przedstawił się.
-Miło mi poznać, zdaje mi się, że chodzimy do tej samej klasy. 
-Chyba masz rację, pierwszą lekcją jest matematyka.-odpowiedział uśmiechając się pod nosem.-Wolałbym się na nią nie spóźnić, chodźmy. 
Bez słowa ruszyłem za moim nowym znajomym, jak na razie był to dobry początek dnia.
***
-Witam wszystkich uczniów.-nauczyciel matematyki odezwał się grubawym głosem, zupełnie nie pasującym do jego sylwetki. Miał haczykowaty nos, na którym spoczywały okrągłe okulary w zielonych oprawkach. Twarz pokrywała gęsta siwa broda, natomiast na głowie nie miał ani jednego włosa. Ubrany był w koszulę w kratkę, na którą założył wełniany sweter. Miał chudą posturę i zgarbione plecy. Wyglądał na człowieka zmęczonego pracą.
-Jak wiecie, przyszedł do nas dzisiaj nowy uczeń.-kiedy wypowiedział te słowa, ślina stanęła mi w gardle.
-Chłopcze podejdź tu.-wykonał zapraszający ruch dłonią.
Krew ścięła mi się w żyłach, chciałem zrobić jak najlepsze wrażenie. Z trudnością ruszyłem w stronę tablicy, starając się nie potykać o własne nogi.
-To jest Jack Frost.-powiedział nauczyciel, klepiąc mnie po ramieniu.
-Cześć.-przywitałem się niepewnie.
Ku mojemu zaskoczeniu, wszyscy uczniowie entuzjastycznie,  podeszli do mnie, żeby się ze mną zapoznać.
-Hej, jestem Rapunzel.-powiedziała urocza blondynka o zielonych oczach.
Była dość wysoką dziewczyną, miała na sobie obowiązkową koszulę i czerwony krawat, ale zamiast spodni nosiła spódniczkę w kratkę. (taki był obowiązkowy strój damski w tej szkole. dop.aut.)
-Miło mi poznać.-odparłem posyłając jej szeroki uśmiech.
Jako następna podeszła do mnie dziewczyna o rudych, gęstych i lokowanych włosach. Była ubrana tak samo jak Rapunzel.
-Witaj, nazywam się Merida.-przedstawiła się podając mi dłoń.
-Cześć.-odpowiedziałem, wydawała się być bardzo sympatyczną dziewczyną.
Wymieniłem z nią jeszcze kilka zdań, po czym odwróciłem się do następnej osoby chcącej się ze mną przywitać.
-Elsa?!-zapytałem zdumiony widokiem blondynki.
-Hej Jack.-powiedziała wtulając się w mój mundurek.
-Nie wiedziałem, że chodzisz do tej szkoły, a co dopiero klasy.-nadal nie mogłem uwierzyć.
-Też się nie spodziewałam, że cię tu zobaczę.-zaśmiała się pod nosem.
***
Przez dalszy czas trwania lekcji, po kolei witałem się z każdym z uczniów. Chociaż nie podobało się to zbytnio Panowi Smith, (tak nazywał się nauczyciel matematyki dop.aut.) który wolał prowadzić zajęcia. Ale ostatecznie, po wielu próbach uciszenia uczniów, dał sobie spokój i zajął się czytaniem nowego wydania gazety New York Timesa.
***
Dryń dryń dryń dryń dryń dryń.....
Na szkolnych korytarzach i salach rozbrzmiał dzwonek, zwiastujący koniec lekcji. 
Uczniowie wyszli w pośpiechu ze swoich klas, chcąc zdążyć przed lawiną tłoczących się rówieśników.
Jedynie ja i Elsa, spokojnie przechadzaliśmy się, trzymając za ręce i rozkoszując się swoim towarzystwem. Nie mogłem oderwać wzroku od jej pięknych błękitnych oczu, przez co o mało nie potrąciłem jednego z najsurowszych nauczycieli uczących w tej szkole.
-Teraz będziemy się częściej widywać.-powiedziała, słodko się rumieniąc.
-Mam nadzieję.-odparłem łapiąc ją pod ramiona i unosząc do góry.
Rozbawiona Elsa podarowała mi małego całusa w nos.
-Puść mnie!-śmiała się, grając damę w opałach.
-Nigdy.-odpowiedziałem z udawanym stanowczym tonem.
Dopiero po paru minutach, z powrotem opuściłem ją na ziemię.
-Za chwilę będę miała w-f.-oznajmiła zasmucona.-Zobaczymy się na następnej lekcji.
(w tej szkole dziewczyny i chłopcy mieli w-f osobno. dop.aut.)
-Do zobaczenia.-powiedziałem przytulając ją na pożegnanie.
-Cześć.-odparła po czym ruszyła w stronę damskiej szatni.
***
W męskiej szatni panował ogromny ruch. Wszyscy starali się w jak najszybszym tempie przygotować do gry w hockeya.
Szkoła miała własną drużynę z tej dziedziny sportu, o nazwie Ice Bolt. Dodatkowo w budynku znajdowała się hala z lodowiskiem, gdzie mogli trenować.
Właśnie z tego powodu, nauczyciel w-f przywiązywał tak ogromną wagę do hockeya.
-Ruszać się.-krzyknął Pan Rither, zdenerwowany naszym spóźnieniem.
Pośpieszony wrzaskami trenera, szybko założyłem łyżwy, ochraniacze, kask i rękawice. Po czym ubrałem znacznik z moim nazwiskiem. Następnie chwytając kij, ruszyłem w stronę lodowiska.
(szkoła fundowała wszystkie stroje dla uczniów dop.aut.)
***
Szkolna hala była ogromna. Miała co najmniej 30 metrów szerokości i dwa razy tyle długości. Na obydwu końcach lodowiska znajdowały się czerwone bramki. Licznik punktów i czasu wisiał na lewej ścianie.
-Dzień dobry.-powiedział nauczyciel.-Dzisiaj zagramy sobie jeden mecz, podzielę was na dwie 6 osobowe drużyny. Przy okazji sprawdzę jak radzi sobie na lodzie nasz nowy uczeń.-dodał, patrząc na mnie znacząco.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
              Na początku chciałabym bardzo podziękować za komentarze!!! <3 <3 <3 ^-^ Miło czyta się pozytywne opinie na temat własnego bloga!
Muszę Was także przeprosić za moją niesystematyczność, jak już mówiłam, postaram się pisać coraz więcej rozdziałów w krótszym odstępie czasu. Mam nadzieję, że dotrzymam obietnicy. -.-
PS:Proszę o komentarze! :D

Dedykuję ten rozdział:
 -Ollka PL
-Marti Frost
-♥¢zєкσ ¢zєкσℓα∂кα♥(Usia TV)
-Carmelowa Karola
-niewidzialna000
-Nati
-Julika
-Kiniaa ツ

Pozdrowionka! ;*