niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 4

Z perspektywy Elsy:
Jack wydawał się być dla mnie całym światem. Nie potrafiłam oprzeć się  jego wdziękom i poczuciu humoru. Każdy uśmiech białowłosego sprawiał, że coraz bardziej polepszał mi się humor. Nie zdawałam sobie sprawy, że kiedyś mogłabym się zakochać od pierwszego wejrzenia. Nawet w snach nie marzyłam o spotkaniu swojej drugiej połówki, zawsze myślałam, że dane jest mi życie w samotności. Na szczęście się myliłam. W towarzystwie Jacka, mogłam swobodnie ukazywać swoją prawdziwą osobowość i nie ukrywać uczuć pod płachtą obojętności. Wiedziałam, że moja sympatia do Jacka nie była złudna.                                                                    
-O czym myślisz?-spytał białowłosy.                                                                                             
-O tobie.....-odparłam czerwieniąc się na buzi.                                                             
Blada twarz Jacka pokryła się rumieńcem, najwyraźniej on także zawstydził się moją odpowiedzią.                                                                                                                                                                               -Ja też.-szepnął, po czym położył rękę na moim ramieniu.                                                          Poczułam przyjemne ciepło jego dłoni, poniesiona emocjami oparłam się o bark błękitnookiego, wtulając w miękki płaszcz, który miał na sobie. Z przyjemnością, wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Przy nim czułam się bezpieczna.
Wpatrując się w zielone liście pobliskich drzewek, wąchałam przyjemny zapach miętowego oddechu Jacka. Czas i reszta świata w ogóle przestały się dla mnie liczyć. Kiedy spojrzałam w jego piękne oczy, zatopiłam się w otchłani ich błękitu. Jasnowłosy, także wpatrywał się we mnie jak zaczarowany, zrozumiałam że jesteśmy dla siebie stworzeni.

Chłopak urwał jeden z kwiatów kwitnących na  pobliskim krzaku, po czym włożył mi go za ucho. Lekko pocałowałam go w policzek, w geście podziękowania. Na jego twarzy pojawił się uroczy uśmiech, który sprawił że sama uniosłam kąciki swoich ust do góry.
-Przejdźmy się.-zaproponowałam.
Białowłosy skinął głową, łapiąc mnie za rękę. Powoli wstając z ławki, ruszyliśmy w stronę ścieżki która prowadziła nas do wyjścia z parku. W trakcie drogi, Jack przyciągnął mnie do siebie otaczając ramieniem. Przytuliłam się do niego mocno, chcąc być jak najbliżej. Po paru minutach naszego spaceru, na niebie pojawiły się czarne chmury, które zwiastowały burzę. Nie minęło kilka sekund, gdy spadły pierwsze krople deszczu. Błękitnooki chcąc uchronić mnie przed zmoknięciem, zdjął swój płaszcz i nałożył go na moje plecy. Spojrzałam na niego z wdzięcznością, po czym pociągnęłam w stronę kawiarenki znajdującej się w parku. Martwiłam się o Jacka, mógł zachorować, szczególnie po niedawnej operacji, jego organizm był bardziej narażony.

W kafejce usiedliśmy przy stoliku, który znajdował się w rogu sali, starałam się dbać o prywatność. Widząc jak białowłosy trzęsie się z zimna, poszłam kupić gorącą czekoladę. Zapłaciłam kasjerowi, po czym wróciłam do Jacka. Kiedy podałam mu kubek z ciepłym napojem, uśmiechnął się do mnie dziękując za troskę.
-Pyszne.-pochwalił robotę sprzedającego, wypijając kolejny łyk.
Zaśmiałam się pod nosem, widząc czekoladowe wąsy na jego twarzy. Chwyciłam chusteczkę leżącą na stoliku i delikatnie wytarłam mu usta.
-Jesteś brudny.-powiedziałam przecierając jego wargi.
Uśmiechnął się i wskazał na moją twarz. Okazało się, że ja także byłam ubrudzona czekoladą.
Nim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch chusteczką, Jack przybliżył się do mnie i pocałował w miejsce gdzie znajdowała się czekolada.
-Kocham cię.-powiedział kiedy skończyliśmy się całować. 
-Ja ciebie też.-szepnęłam mu do ucha.
Chłopak popatrzył na mnie po czym zaproponował.
-Pójdziemy do centrum handlowego?-już miałam się zgodzić, ale przypomniałam sobie o jutrzejszym egzaminie z fizyki.
-Przepraszam.-odparłam.-Niestety muszę już wracać do domu.
Jack wyglądał na zawiedzionego.
-Nic się nie stało. Wybierzemy się tam następnym razem.
Szybko wyciągnęłam długopis i zapisałam swój numer na chusteczce, którą później dałam chłopakowi.
-Dziękuję. Mogę cię odprowadzić?-zapytał.
-Myślę, że w takim stanie nie powinieneś chodzić tak daleko...mieszkam na drugim końcu miasta.
Pomimo błagań białowłosego, nie zgodziłam się na jego propozycję.
***
-Do zobaczenia.-powiedział całując mnie na pożegnanie.
-Do widzenia.-odpowiedziałam, po czym ruszyłam w drogę powrotną do domu.
Widziałam jeszcze jak skręcał w prawą uliczkę, a potem całkowicie straciłam go z oczu.
Zaraz, gdy Jack zniknął za zakrętem, pełna pozytywnej energii, ruszyłam biegiem w stronę domu.
Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam Szanownych Czytelników!!! Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. :) Jest już około 2000 wyświetleń, za co bardzo Wam dziękuję! (Kocham Was!) Przepraszam, że ostatnio tak rzadko dodawałam wpisy, było to spowodowane brakiem czasu i nadmiarem nauki! Postaram się pisać coraz dłuższe rozdziały, które mam zamiar wstawiać częściej. 
Dedykuję ten rozdział Usi TV , znanej też jako ♥¢zєкσ ¢zєкσℓα∂кα♥, oraz Kini ツ.
Zapraszam także serdecznie na Ich blogi, które znajdują się na mojej liście.
 Pozdrowionka! ;*




piątek, 17 kwietnia 2015

Miniaturka i krótkie informacje. :D

Młoda, blond włosa dziewczyna, siedziała skulona na parapecie, z jej błękitnych oczu leciały krystaliczne łzy, które w połowie lotu zamarzały po czym z lekkim stukotem roztrzaskiwały się o kafelki pozostawiając mokre ślady. Jej smutny wzrok wędrował po bajecznych lasach i lśniącym morzu, widocznych zza okna. Potrafiła godzinami, wpatrywać się w rozmaite statki przypływające do portu, które przypominały jej wesołe chwile spędzone w dzieciństwie.  Niestety nawet pozytywne wspomnienia, nie umiały naprawić jej złamanego serca. Rozproszona przez krzyki marynarzy miała ponownie powrócić do rozmyślań , niestety przerwał jej cieniutki głosik małej dziewczynki dochodzący zza drzwi. Wszystkie okropne myśli powróciły, poczuła jak szyba zamarza, pod wpływem jej mocy, zdenerwowana zagryzła wargi w nienawistnym grymasie. Przeczesała włosy, zgrabną dłonią, próbując opanować swoje emocje. Niestety, uczucia warczały w niej niczym lew poszukujący ofiary. W powietrzu zaczęło się unosić coraz więcej płatków śniegu, po chwili w całym pokoju zapanowała śnieżyca. Lodowy posąg, wykonany przez błękitnooką, pod wpływem wiatru, został zniszczony i nie pozostało po nim ani śladu. Z podłogi zaczęły wyrastać ostre kolce, które później przybrały krwisto czerwoną barwę. Dziewczyna drżącymi rękoma, bezsilnie próbowała zatrzymać działanie swojej mocy. Wiedziała, że jeżeli nie uda jej się uspokoić, może doprowadzić do całkowitego zamrożenia Arendelle. Nie mając innego wyjścia, ogromną kulą śniegu rozbiła szybę i wybiegła przez okno tworząc lodowe schody. Napędzana strachem, biegła przed siebie nie zwracając uwagi na krzyki siostry. Co chwila potykała się o własną sukienkę lub korzenia napotkane na drodze. Porywczy wiatr, targał jej włosami, psując misterną robotę królewskiej służki. Szata, którą dostała od rodziców, została postrzępiona przez gałęzie. Nawet pantofelki, niegdyś błękitne, były teraz brudne od błota. Pełna lęku, pędziła bez opamiętania w stronę jeziorka, gdzie kiedyś spotykała się ze swoim dawnym przyjacielem. Było to jedyne miejsce do którego chciała się teraz udać.    
***                                                                     
Po długo trwałym biegu, poprzez wzgórza i lasy, zmęczona opadła na pobliską trawę. Bez skutecznie próbowała opanować swoje emocje. Widok dobrze znanego jej miejsca , sprawił że błękitnooka jeszcze bardziej pogrążyła się w smutku.Wszystko zaczęło ją przerastać, nie radziła sobie ze swoimi zdolnościami. Kiedy tylko dotknęła, koniuszkiem palca, tafli wody, od razu pokryła się ona lodem.                                                                                                                                                                             -Dlaczego mi go zabrałaś?!-pytała się śmierci.-Potrzebuję pomocy, nie panuję nad sobą. Tylko przy nim czułam się wolna!-wyjąkała patrząc w świetliste odbicie księżyca na wodzie.  
Z bólu i zgryzoty ponownie wytworzyła burzę śnieżną, która przerosła rozmiary poprzedniej. Nim się zorientowała wszystkie pobliskie drzewa zostały otulone grubą warstwą szronu i szadzi. Na samym środku jeziora szalał silny wiatr, który później wytworzył powietrzny wir. Blondynka, próbując zatrzymać skutki swojego roztrzęsienia, ruszyła w kierunku zawieruchy. Niestety nie wiedziała jak zlikwidować śnieżycę. Kompletnie bezradna, próbowała wydostać się z zamieci, ale z każdą chwilą, coraz bardziej zbliżała się do jej środka. W pewnym momencie całkowicie zagubiła się wśród wichury. Pozbawiona energii, usiadła na lodzie z podkulonymi nogami. Nie mogła nic zrobić, co powodowało u niej jeszcze większy strach. Nagle, kiedy znienacka poczuła czyjś dotyk na swoich ramionach w jej sercu zapalił się mały płomyczek nadziei. Gdy obróciła wzrok, ujrzała odmienionego Jacka. Szybko i bez słowa złapał ją za rękę, bez problemu wyprowadzając z morderczego wiru.  Zdezorientowana dziewczyna, myślała że śni. Jednak to była rzeczywistość.                                                                       
-Elsa?-spytał nieśmiało chłopak, kiedy znaleźli się już w bezpiecznym miejscu.                       
-Jack!-wykrzyknęła i rzuciła mu się na szyję. Wiedziała, że był to jej przyjaciel.




 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoszki!!! <3 Napisałam miniaturkę, jak Wam się podoba? Oceniajcie w komentarzach! Co do rozdziału, pojawi się on najprawdopodobniej w tą sobotę lub w niedzielę. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli. XD Bardzo dziękuję za pozytywne komentarze pod poprzednim postem!!! <3
Info:
Bardzo przepraszam anonimowych użytkowników! Dopiero teraz zorientowałam się, że nie możecie dodawać komentarzy. Zmieniłam opcje w ustawieniach, więc możecie już wyrażać swoją opinię. ;)
Ciekawostka:
Wiedzieliście, że istnieje chorwackie miasteczko o nazwie Jelsa? Zamierzam tam kiedyś pojechać! <3

Pozdrowionka! ;*

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 3 i podziękowania!

Specjalnie dla Was, napisałam sobotni rozdział numer 3. ;) Nie ma północy, więc obiecany termin dodania posta jeszcze się nie skończył. (Co mnie bardzo cieszy, bo jednak zdążyłam! ^-^)
Nie przedłużając......teraz zapraszam do czytania! :D
PS:Będzie to dosyć romantyczny wpis....możecie przyszykować chusteczki. :)


Z perspektywy Jacka:
Dźwięk który mnie przebudził, był najpiękniejszym jaki słyszałem. Cudowny śpiew dziewczyny, delikatnie pieścił moje uszy, dając ulgę w okropnym bólu. Każde, nawet najmniejsze słowo było jak balsam dla duszy. Czułem się jakbym ponownie miał swoją moc i wraz z wiatrem przemierzał niesamowite krainy, zachwycając się ich widokami. Tekst piosenki dodawał mi sił i wiary w to że się nie załamię. 

- Na zboczach gór biały śnieg nocą lśni,
i nietknięty stopą trwa
Królestwo samotnej duszy,
a królową jestem ja.
Posępny wiatr na strunach burzy w sercu gra.
Choć opieram się, to się na nic nie zda...

Niech nie wie nikt,
nie zdradzaj nic.
Żadnych uczuć,
od teraz tak masz żyć.
Bez słów,
bez snów,
łzom nie dać się...
Lecz świat już wie!

Mam tę moc!
Mam tę moc!
Rozpalę to co się tli.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Wyjdę i zatrzasnę drzwi!

Wszystkim wbrew,
na ten gest mnie stać!
Co tam burzy gniew?
Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha.

Z oddali to co wielkie,
swój ogrom traci w mig.
Dawny strach co ściskał gardło,
na zawsze wreszcie znikł!

Zobaczę dziś czy sił mam dość,
by wejść na szczyt, odmienić los.
I wyjść zza krat, jak wolny ptak.
O tak..!

Mam tę moc!
Mam tę moc!
Mój jest wiatr, okiełznam śnieg.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
I zamiast łez jest śmiech!

Wreszcie ja,
zostawię ślad!
Co tam burzy gniew?

Moc mojej władzy lodem spada dziś na świat.
A duszę moją w mroźnych skrach ku górze niesie wiatr.
I myśl powietrze tnie jak kryształowy mieeeecz.
Nie zrobię kroku w tył...
Nie spojrzę nigdy wstecz!

Mam tę moc!
Mam tę moc!
Z nową zorzą zbudzę się.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Już nie ma tamtej mnie!

Oto ja!
Stanę w słońcu dnia.
Co tam burzy gniew?!
Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha. 

 Okazało się, że kobietą która zauroczyła mnie swoim głosem, była Elsa. Siedziała na krześle, obok mojego łóżka i śpiewała tą niesamowitą piosenkę. Wsłuchując się w każdy najmniejszy dźwięk, obserwowałem pomieszczenie w którym się znalazłem. Łatwo domyśliłem się, że przewieźli mnie do szpitala, więc dalej mogłem zwrócić całą swoją uwagę na nieziemskim śpiewie. Niestety po chwili Elsa skończyła i pogrążyła się w grobowej ciszy.
-Dlaczego przerwałaś?-spytałem.
-Ohh..Jack..-na jej twarzy pojawił się uroczy rumieniec.-Nie wiedziałam, że już się obudziłeś....
-Nie musisz się wstydzić, masz ogromny talent.
-Dziękuję..chciałabym cie przeprosić...powinnam bardziej uważać na to gdzie chodzę.
-Nic się nie stało, przecież żyję.-posłałem jej figlarny uśmiech.
Błękitnooka zachichotała pod nosem, ale nie trwało to długo.
-Muszę zadać ci ważne pytanie..-jej twarz powtórnie przybrała kamienny wyraz.-Nie wydasz mojego sekretu?
-Oczywiście że nie.-odpowiedziałem stanowczo.
-Jesteś kochany.-wyszeptała, po czym podarowała mi lekkiego całusa w policzek.
Teraz ja byłem cały czerwony na twarzy.
-Nie obrazisz się jeżeli pójdę do automatu po Colę?-spytała po dłuższej chwili niezręcznej ciszy.
-Nie ma sprawy.-odparłem, patrząc się w jej piękne, lśniące oczy.
Kiedy oddalała się w stronę drzwi, wraz z nią opuszczała mnie ta niesamowita energia, którą czułem w jej towarzystwie. Naprawdę miała na mnie wielki wpływ, wręcz czułem się od niej uzależniony.
***
Podczas nieobecności Elsy, zdążyłem zadzwonić do Pani Green i opowiedzieć jej o porannym zdarzeniu. Moja nowa znajoma, wróciła dopiero po dziesięciu minutach od zakończenia rozmowy.
-Lekarz powiedział, że już dzisiaj będziesz mógł wyjść ze szpitala.-błękitnooka uśmiechnęła się wchodząc do sali.
-Bardzo się cieszę, akurat mam okazję zaprosić cię na lody. Zgodzisz się?-zapytałem z chytrym wyrazem twarzy.
-Dobrze.-odparła z lekkim zakłopotaniem.
-Jeżeli będziesz miała ochotę możemy później przejść się do parku..
-Świetny pomysł.-odpowiedziała.
Dalszą rozmowę, przerwał nam lekarz.
-Witaj, Jack! Jak się czujesz?
-Jest lepiej.
-Będę musiał zrobić badanie kontrolne, więc mógłbyś ściągnąć koszulkę?
-Oczywiście.-odparłem, po czym wykonałem polecenie lekarza.
Widziałem jak Elsie powiększyły się oczy, gdy popatrzyła na mój kaloryfer. Najchętniej zapadłbym się wtedy pod ziemię. Gdy doktor skończył badanie mojego serca, zajął się obserwacją głowy.
-Wszystko jest w porządku, masz tutaj wypis ze szpitala. Pamiętaj o przyjściu na zdejmowanie szwów.-powiedział wręczając mi karteczkę.
***
-Dziękuję.-powiedziałem wychodząc wraz z Elsą ze szpitala.
-Znasz jakąś dobrą lodziarnię?-spytałem się, łapiąc ją za rękę.
-Za rogiem powinna być moja ulubiona.-odparła zaciskając mocniej dłoń.
Obydwoje bez słowa ruszyliśmy w tamtym kierunku, dopiero gdy dotarliśmy do "Icy Heart"(to jest nazwa tej lodziarni dop.aut.), ponownie rozpoczęliśmy rozmowę.
-Jakie najbardziej lubisz?
-Czekoladowe.-odparła.
-Jeden śmietankowy i jeden czekoladowy poproszę.-zwróciłem się do kasjera.
-Razem 2 dolary.
Wyciągnąłem z portfela pieniądze i podałem chłopakowi, który później wręczył nam lody.
Postanowiliśmy usiąść na ławce i w spokoju delektować się pysznym smakiem.
W pewnym momencie Elsa ubrudziła się lodem na policzku, bez zastanowienia pocałowałem ją w to miejsce.
-Jack!-pisnęła rozbawiona, po czym sama zbliżyła swoje usta do moich warg.
Nasze twarze zaczęły powoli się do siebie zbliżać i po chwili doszło do długiego i pięknego pocałunku.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoszki!!!!! Na początku chciałabym podziękować Wam wszystkim za ponad 1000 wyświetleń! Sprawia mi to ogromną radość, kiedy wiem, że ktoś czyta tego bloga!
Rozdział, jak już wcześniej wspomniałam jest dla Was, chociaż krótki to i tak pisałam go z całego serduszka. <3 Oraz ogromne dzięki za komentarze dla nieznanej, Ollki PL, niewidzialnej000, Usi TV, Kini, Carmelowej Karoli i Marti Frost !
Pozdrowionka!
Mysterious Rebel

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 2 :P

                    UWAGA!!!!
Jeżeli teraz spożywasz posiłek lub pijesz jakiś napuj, radzę ci nie czytać tego rozdziału. Może to spowodować niemiłe efekty uboczne! Wruć do lektury po wykonaniu wyżej wymienionych czynności.
Czytasz na własną odpowiedzialność!

Z perspektywy Elsy:
Pomogłam chłopakowi wstać, został mocno ranny podczas upadku, po paru sekundach z jego głowy zaczęło cieknąć coraz więcej krwi. Musiałam szybko temu zaradzić, więc prędko wyciągnęłam z plecaka chusteczki i zaczęłam przemywać jego ranę. Podczas gdy ja dezynfekowalam mu głowę, on czujnie mi się przyglądał. Dziwnie się czułam gdy patrzył na mnie tymi pięknymi błękitnymi oczami...yyy Elsa! Opanuj się!-skarciłam siebie w myślach. Nieznajomy ledwo trzymał się na nogach, więc poprowadziłam go do pobliskiej ławki. Powinnam bardziej uważać, przez przypadek mogłam ujawnić swoją moc i go zabić. A to wiązałoby się z wielkim  rozgłosem, który ujawniłby miejsce mojego pobytu. Wtedy musiałabym wrucić do znienawidzonego Arendelle.
Gdy ocknęłam się z rozmyślań, zobaczyłam że chłopak powoli traci przytomność.
-Halo! Nie zamykaj oczu!-wydarłam mu się do ucha. Niestety nie robiło to na nim większego wrażenia.
-Powiedz mi jak masz na imię!-nie dawałam za wygraną.
-J..J..Jack...-ledwo wymamrotał.
-A nazwisko?/!
-FFF...r..o..st.-niebieskooki muwił resztkami sił.
-Spokojnie pomogę ci.-przypomniałam sobie kurs pierwszej pomocy, ranny zawsze potrzebował umysłowego wsparcia.
-Oddychaj miarowo i powoli.-instruowałam go, niestety był coraz słabszy, w pewnyn momęcie przestał oddychać i całkowicie stracił przytomność.
Drżącymi rękoma wyjęłam telefon i wykręciłam numer do pogotowia.
-HH..aallo?-powiedziałam niepewnie.
-Słucham.-odparł głos w słuchawce.
-Jestem Elsa Frozen mam 16 lat, znajduję się na ulicy Wall Strett w szkole numer 35. Przed chwilą zderzyłam się z jakimś chłopakiem, który teraz jest nieprzytomny i nie oddycha.-wyjąkałam.
-Niech Pani się uspokoji i odpowie na moje pytania. Jakich urazów doznał chłopak, zna go Pani?
-Nazywa się Jack Frost, ma ranę na głowie.
-Dobrze, dziękuję. Za chwilę przyjedzie pomoc. Pamięta pani kurs pierwszej pomocy?
-Oczywiście.-odparłam drżącym głosem.
-Proszę wykonać pierwsze kroki, bo karetka może przyjechać za późno.
-Postaram się. Dowidzenia.
-Dowidzenia.
Kiedy mężczyzna zakończył połączenie, szybko podreptałam do Jacka i zrobiłam 30 uciśnięć klatki piersiowej. Niestety chłopak wogule nie reagował.
-Czyli jednak metoda usta usta..-jęknęłam.
Niepewnie położyłam ręce na torsie błękitnookiego. Powoli zaczęłam zbliżać swoje usta do jego warg. Wkrótce doszło do  pocałunku, okazał się być pierwszym i najpiękniejszym. Całując Jacka, poczułam ogromny i przyjemny przypływ mocy. Jakbym dotknęła kogoś posiadającego takie same zdolności. Zrozumiałam że Jack jest niezwykły, jedyny w swoim rodzaju.
                     ***
Zrobiłam wielki wdech a następnie wprowadziłam powietrze do jego płuc. Po ponownym użyciu metody usta usta jego klatka piersiowa zaczęła się unosić.
-Uff..-odetchnęłam z ulgą.
Już miałam ułożyć Jacka w odpowiedniej pozycji, ale popatrzyłam na jego bezzbronną twarz, wtedy znowu naszła mnie chęć żeby go pocałować. Jeszcze raz zbliżyłam swoje wargi do jego ust i złączyłam je w długim pocałunku. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie, niestety chłopak nagle odzyskał przytomność.
-Zam...raża..sz m..i.. ramio.. na.-w mówieniu przeszkadzały mu moje wargi ssające jego usta.
Błyskaicznie odskoczyłam od niego jak oparzona.
-Przepraszam.....nie powinnam.-wyjąkałam.
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę że ujawniłam swoją moc.
-Wygadujesz głupoty, dostałeś mocno w głowę...-próbowałam jakoś wybrnąć z niefortunnej sytuacji.
-Mnie nie oszukasz.-odparł spokojnie.-Nie musisz się martwić nikomu nie powiem.... i przy okazji dziękuję za ten piękny pocałunek.
Cała się zaczerwieniłam, co mnie nakłoniło do tego głupstwa?/!
-Ja tylko ratowałam ci życie, nie myśl sobie że to znaczyło coś więcej..-na moje nieszczęście błękitnooki ponownie stracił przytomność.
-Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha?-spytałam sama siebie.
                     ***
Po dziesięciu minutach przyjechała karetka. Pielęgniarze wzięli Jacka na ręce i położyli go na noszach. Chciałam się upewnić czy błękitnooki nie wyjawi mojej tajemnicy, więc ruszyłam w stronę pojazdu.
Niestety drogę zagrodził mi jeden z kierowców karetki.
-Jesteś kimś z jego rodziny?-spytał hropowatym głosem.
-Nie.
-Przykro mi, ale nie możesz jechać.
Wtedy przyszło mi na myśl inne rozwiązanie.
-A jeśli jestem jego dziewczyną?-spytałam chytrze.-Strasznie się o niego martwię.
-Dobrze, pod warunkiem że nie będziesz przeszkadzać lekarzowi.
-Oczywiście, dziękuję.-dodałam na progu drzwi pojazdu.
                  ***
(W szpitalu)
-Ciśnienie w normie.-lekarz zaczął badać Jacka.-Byłaś bardzo dzielna, uratowałaś mu życie.-zwrucił się do mnie.
-To nic takiego...-zaczerwieniłam się.-Przecież przezemnie został ranny.
-To nie zmienia faktu że jesteś bohaterką.
-Naprawdę nie ma się czym zachwycać.
-Zgłosze to w twojej szkole, musisz zostać wynagrodzona.
Nie chciałam dłurzej kłucić się z lekarzem, więc wyszłam z sali i dalszy ciąg wydarzeń obserwowałam zza szyby.
                  ***
Skrzywiłam się gdy lekarz wbijał Jackowi igły do żył. Dalej nie miałam ochoty patrzeć na operację "mojego chłopaka", dlatego przeszłam się do automatu z wodą. Gdy wypiłam całą butelkę, wruciłam pod salę akurat zdążając na koniec zabiegu Jacka.
-Morze pani już wejść.-powiedział lekarz trzymając w rękach splamione krwią rękawiczki.
Na samo spojrzenie zachciało mi się wymiotować. Widok krwi zawsze wzbudzał u mnie nieprzyjemne odruchy.
                    ***
Z niechęcią weszłam do sali w której leżał Frost. Jego twarz była biała jak kreda,  bo stracił dużo krwi. Na głowie były widoczne świeżo założone szwy. Poczułam dziwne natchnienie, które skłoniło mnie do złapania go za rękę.
-Jesteś inny. Przy tobie czuję się wyjątkowa.-stwierdziłam przysuwając jego dłoń do swojej piersi. Co się ze mną dzieje?/! Naprawdę zwariowałam!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejoszkiii!!!! <3  Wiem, wiem miało nie być rozdziału przez 11 dni, ale na szczęście udało mi się dobrać do internetu! Bardzo dziękuję za pozytywne komentarze pod poprzednim postem! ;* Ten rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom! Mam nadzieję że wpis się podobał. ;)
Co do miniaturki, postaram się dodać w najbliższym czasie. :D

PS:Mokrego Dyngusa i wesołych Świąt Wielkanocnych! :)

Mysterious Rebel